17. Pokuta

8.7K 482 171
                                    

Obudziło mnie dziwne uczucie łaskotania w żołądku. Nie byłam do niego przyzwyczajona, a już na pewno nie o tak wczesnej porze. Coś zdecydowanie było nie tak.

Skupiłam się na znalezieniu źródła tej przyjemności i wtedy namierzyłam na swoim biodrze ciężar. Otworzyłam oczy i zerknęłam dyskretnie za ramię, by przekonać się, że Fane uwalił swoje ciężkie, umięśnione łapsko na moim ciele. Duża dłoń chłopaka spoczywała na prawej kości mojej miednicy i skutecznie powstrzymywała mnie przed wykonaniem jakiegokolwiek ruchu.

Odczekałam parę chwil, podczas których musiałam się przekonać, że nie jest to stan i pozycja, w którym chciałam się znajdować. Okłamywanie siebie było bezsensowe, ale poczucie obowiązku i niechęć spóźnienia się do pracy wzięły górę.

- Reynolds, obudź się - wyszeptałam najgłośniej, jak mogłam, by jednocześnie wciąż móc zaliczyć to do szeptu.

- Maeve? - wymruczał niskim zaspanym głosem. To był tak cudowny dźwięk, że mogłabym go słuchać w koło. Spoliczkowałam się w myślach za to spostrzeżenie.

Przekręciłam się na drugi bok, a nie było to łatwe, zważywszy na ramię Reynoldsa spoczywające na moim ciele. Leżeliśmy teraz twarzami do siebie. Fane patrzył na mnie spod przymkniętych powiek i zmarszczonych brwi. Wyglądał, jakby sam nie wiedział jakim cudem znalazłam się w jego łóżku.

Czyli była nas dwójka.

- Nie chcę, żeby zobaczyli mnie twoi rodzice - powiedziałam cicho, nakrywając się kołdrą pod same oczy. Wyglądał tak dobrze z rana i wkurzało mnie, że nie przykładał do tego najmniejszych starań. Tymczasem ja zapewne przypominałam szopa.

- Normalni ludzie o tej porze w weekendy jeszcze śpią - wymruczał pod nosem Reynolds.

Jego postawa sugerowała, że nawet nie rozważał tego by wstać razem ze mną. Miałam nadzieję, że to jednak rodzinne i jego rodzice również wolą spędzić sobotni poranek w łóżku.

- Wspaniale, więc ty sobie nie przeszkadzaj, a ja się cicho ewakuuję - oznajmiłam. Było to dla mnie o tyle dobrym rozwiązaniem, że pozwoliło by mi uniknąć krępującego pożegnania z chłopakiem.

Wywlekłam się z łóżka, zebrałam ubrania i poszłam do łazienki się przebrać. Wychodząc z niej zrównałam się z Fane'em, który ubrany w dresy i bluzę kierował się ku parterowi.

- Śpiąca królewna jednak wstała? - zapytałam cicho, mając na uwadze, że głos na korytarzu może nieść się dużo bardziej.

- Lunatykuje, wciąż czekając na swój pocałunek - nachylił się nad moich uchem, a ja przewróciłam oczami. Wyminęłam go, nie komentując jego idiotycznej odpowiedzi, i zeszłam po schodach.

- Chodź, zjesz śniadanie - rzucił po chwili.

- Kupię coś po drodze - odparłam, dość automatycznie, zdecydowanym tonem.

Chłopak spojrzał na mnie z góry z politowaniem, nawet przez chwilę nie sprawiając wrażenia, że mi uwierzył. Patrzyliśmy się na siebie bez słowa, na zmianę tylko mrugając.

- Jajecznica z tostami będzie git? - spytał całkowicie olewając moje słowa.

To było dziwne, bo rzuciłam to tylko po to, żeby zbyć temat, a on od razu mnie przejrzał. I to do tego stopnia, że przez chwilę poczułam się, jakby mnie znał.

Po parunastu minutach siedziałam w kuchni. Jedną dłonią trzymałam na kubku z kawą, a drugą podpierałam się o brodę. Taksowałam wzrokiem krzątającego się po kuchni chłopaka i obserwowałam, jak szykuje nam śniadanie.

bladeWhere stories live. Discover now