Obudziło mnie dziwne uczucie łaskotania w żołądku. Nie byłam do niego przyzwyczajona, a już na pewno nie o tak wczesnej porze. Coś zdecydowanie było nie tak.
Skupiłam się na znalezieniu źródła tej przyjemności i wtedy namierzyłam na swoim biodrze ciężar. Otworzyłam oczy i zerknęłam dyskretnie za ramię, by przekonać się, że Fane uwalił swoje ciężkie, umięśnione łapsko na moim ciele. Duża dłoń chłopaka spoczywała na prawej kości mojej miednicy i skutecznie powstrzymywała mnie przed wykonaniem jakiegokolwiek ruchu.
Odczekałam parę chwil, podczas których musiałam się przekonać, że nie jest to stan i pozycja, w którym chciałam się znajdować. Okłamywanie siebie było bezsensowe, ale poczucie obowiązku i niechęć spóźnienia się do pracy wzięły górę.
- Reynolds, obudź się - wyszeptałam najgłośniej, jak mogłam, by jednocześnie wciąż móc zaliczyć to do szeptu.
- Maeve? - wymruczał niskim zaspanym głosem. To był tak cudowny dźwięk, że mogłabym go słuchać w koło. Spoliczkowałam się w myślach za to spostrzeżenie.
Przekręciłam się na drugi bok, a nie było to łatwe, zważywszy na ramię Reynoldsa spoczywające na moim ciele. Leżeliśmy teraz twarzami do siebie. Fane patrzył na mnie spod przymkniętych powiek i zmarszczonych brwi. Wyglądał, jakby sam nie wiedział jakim cudem znalazłam się w jego łóżku.
Czyli była nas dwójka.
- Nie chcę, żeby zobaczyli mnie twoi rodzice - powiedziałam cicho, nakrywając się kołdrą pod same oczy. Wyglądał tak dobrze z rana i wkurzało mnie, że nie przykładał do tego najmniejszych starań. Tymczasem ja zapewne przypominałam szopa.
- Normalni ludzie o tej porze w weekendy jeszcze śpią - wymruczał pod nosem Reynolds.
Jego postawa sugerowała, że nawet nie rozważał tego by wstać razem ze mną. Miałam nadzieję, że to jednak rodzinne i jego rodzice również wolą spędzić sobotni poranek w łóżku.
- Wspaniale, więc ty sobie nie przeszkadzaj, a ja się cicho ewakuuję - oznajmiłam. Było to dla mnie o tyle dobrym rozwiązaniem, że pozwoliło by mi uniknąć krępującego pożegnania z chłopakiem.
Wywlekłam się z łóżka, zebrałam ubrania i poszłam do łazienki się przebrać. Wychodząc z niej zrównałam się z Fane'em, który ubrany w dresy i bluzę kierował się ku parterowi.
- Śpiąca królewna jednak wstała? - zapytałam cicho, mając na uwadze, że głos na korytarzu może nieść się dużo bardziej.
- Lunatykuje, wciąż czekając na swój pocałunek - nachylił się nad moich uchem, a ja przewróciłam oczami. Wyminęłam go, nie komentując jego idiotycznej odpowiedzi, i zeszłam po schodach.
- Chodź, zjesz śniadanie - rzucił po chwili.
- Kupię coś po drodze - odparłam, dość automatycznie, zdecydowanym tonem.
Chłopak spojrzał na mnie z góry z politowaniem, nawet przez chwilę nie sprawiając wrażenia, że mi uwierzył. Patrzyliśmy się na siebie bez słowa, na zmianę tylko mrugając.
- Jajecznica z tostami będzie git? - spytał całkowicie olewając moje słowa.
To było dziwne, bo rzuciłam to tylko po to, żeby zbyć temat, a on od razu mnie przejrzał. I to do tego stopnia, że przez chwilę poczułam się, jakby mnie znał.
Po parunastu minutach siedziałam w kuchni. Jedną dłonią trzymałam na kubku z kawą, a drugą podpierałam się o brodę. Taksowałam wzrokiem krzątającego się po kuchni chłopaka i obserwowałam, jak szykuje nam śniadanie.
YOU ARE READING
blade
RomanceZachodnia Kanada, turystyczne miasteczko, a w nim liceum Canmore, któremu sławę przynosi drużyna hokejowa i reprezentacja łyżwiarzy figurowych. Nie trudno skupić uwagę wszystkich na dumie miasteczka, jednak są też tacy mieszkańcy, którzy o tą uwagę...