26. Prawo serii

10.3K 501 131
                                    

Rozdział 18+, chciałam napisać taką scenę z czystej ciekawości, ale to i tak nie jest typowy smut, to absolutnie nie moja specjalność, więc sorry  XD a jak ktoś nie lubi tych klimatów wgl albo jednak są tu młodsze osóbki, to może sobie przewinąć od momentu, gdzie zaznaczę wam piosenkę

Piosenka do rozdziału: Don't You Know - James Young

***

Od soboty nie pojawiłam się w domu. Nie widziałam się z moim bratem i nie odwiozłam go do szpitala. Fane i Nathan twierdzili, że wszystko mu wyjaśnili, a Mikey wykazał się dużym zrozumieniem. Nie uciszyło to moich wyrzutów sumienia, jakie w związku z całą tą sytuacją powstały. Po sobotniej tragedii powinni spędzać czas ze sobą, a nie jeszcze ingerować w moje prywatne w sprawy.

Mimo wszystko, skoro i tak na ten moment u nich pomieszkiwałam, chciałam okazać im jak najwięcej wsparcia. Ugotowałam im obiad, zrobiłam też kolację. Pomogłam Benowi z lekcjami, nie tylko z matematyką. Odkurzyłam i zmyłam podłogę na całym parterze. Robiąc to wszystko łzy lały się po moich policzkach strumieniami, ale funkcjonowałam dzięki myśli, że nie czułam się nawet w połowie tak źle jak rodzina Reynolds'ów.

Całą niedziele przeleżeliśmy z Fane'em w łóżku, nie robiąc nic poza przesypianiem tego okropnego uczucia straty. Wieczorem jednak dom ożył, niestety nie w taki sposób, w jaki byśmy sobie tego wszyscy życzyli.

- Kurwa! - ryknęła Charlotte, głos jej się załamał.

- Lottie, spoko... - wtrącił Nathan, ale kobieta nie pozwoliła mu dokończyć.

- Nie waż się powiedziec, że mam być spokojna. Spokojna?! Nathan, do cholery, to jest dziecko! Jest w wieku twojego syna! Wyobrażasz sobie widzieć go w takim stanie, w jakim widzieliśmy tą dziewczynę?

Poczułam nieprzyjemne ukłucie w środku. Rodzice chłopaków kłócili się, a powodem tego byłam ja. Gdybym tylko wiedziała wcześniej, że Margo od nas odejdzie, w życiu bym nie obarczyła ich teraz tą sprawą.

- Jadę tam - fuknęła kobieta, a mi serce podeszło do gardła.

- Charlotte, to nie jest takie proste! - podniósł głos Nathan.

To tylko odciąganie nieuniknionego, pomyślałam. I tak będę musiała wrócić do domu. Kiedy jednak kłótnia małżeństwa ustała, samolubnie pozwoliłam sobie zostać u nich na kolejną noc, chociażby tylko dlatego, żeby być blisko chłopaka.

Poniedziałek:

Powrót do szkoły był o tyle dobry, że odciągał uwagę od wszystkiego, co działo się poza nią. Prawo serii miało jednak to do siebie, że jeśli jedna rzecz się waliła, to za nią masa kolejnych.

Zrozumiałam to, gdy na hali przy szatniach panowała grobowa atmosfera. Nikt do nikogo się nie odzywał, a z korytarza dochodziły odgłosy wściekłej dyskusji.

- Ale nie jesteś. To już nie jest twoja sprawa - syknęła Leah. 

- Jest twoja, bo to twój brat, a jeśli jesteśmy razem to dotyczy też to mnie - odezwała się Ivy. Odkąd dziewczyny były ze sobą oficjalnie, nie widziałam ich jeszcze kłócących się.

Co prawda ostatnio raczej się mijałyśmy. Nie przychodziłam już na treningi Ivy, bo moje miejsce zajęła Leah i to ona nagrywała filmiki zawodniczce solistek. Nie, żebym miała za dużo wolnego czasu i nie miała co z nim zrobić. Mi też było to na rękę.

Z Leahą widywałam się głównie w szkółce, a że miałam zwolnienie lekarskie i nie prowadziłam zajęć przez prawie dwa tygodni plus pozmieniałyśmy nasze grafiki, widywałyśmy się teraz tylko na lekcjach w szkole, a poza nią dużo rzadziej.

bladeWhere stories live. Discover now