9,5. Vision Night Club

6.3K 393 93
                                    

Przez tłum tańczących ludzi zaczął się przebijać w naszą stronę Smith. Miał taką minę, że po pierwszej sekundzie wiedziałam, że coś się stało.

- Trembley - wykrzyczał do Fane'a, który jeszcze przed chwilą ze mną tańczył.

Odsunęłam się od niego, bo nie byłam pewna, jak aktualnie mam się zachowywać. Zacisnęłam usta w wąską linię, tak jak robiłam to za każdym razem, gdy czułam zakłopotanie. Czyli stanowczo za często.

- Co z nim? - spochmurniał Reynolds.

- Najebał się - wyjaśnił rzeczowo Hugo.

- Kurwa - zerwał się Fane i ruszył w stronę baru. - Nie dobrze.

Reakcja chłopaka wydawała się trochę przesadzona i na pewno zbyt gwałtowna. Byłam pewna, że co chwilę któryś z chłopaków z drużyny zgonuje na imprezie i nie powinno to nikogo dziwić. Tymczasem ten poleciał do kumpla jak do małego dziecka, które robiło by sobie krzywdę.

Podążyłam za oboma mężczyznami, bo nie było sensu zostawać na parkiecie samej. Poza tym w końcu to ja przyszłam tu z Willem, więc głupio by było, gdybym go teraz zostawiła.

- Stary, spójrz na mnie - potrząsnął ledwo kontaktującym Willem Fane. Chłopak otworzył oczy, znów je przymknął i oparł głowę na ramieniu przyjaciela. - Okej, czyli na smutno. Niech będzie - stwierdził Reynolds jakby z ulgą.

- Jak przyjechaliście? - spytał Brad, który właśnie pojawił się obok nas.

- Jego autem, ale właściwie nie ustaliliśmy, że też nim wracamy - odpowiedziałam nie odrywając wzroku od nawalonego chłopaka. Byłam zdegustowana, zażenowana i zła, że kolejny raz dałam się tak wystawić.

- Przyniosłabyś klucze do samochodu z jego kurtki? - poprosił młody McGregor. Jako jedyny był trzeźwy z naszego towarzystwa, bo zależało mu na szybkiej regeneracji po wypadku na lodowisku. Dawało to efekty, bo prawie nie było już śladu po szwach i strupach.

- Odwiozę go razem z Sam i Hugo, bo mieszkają blisko siebie - poinformował mnie Brad, gdy odbierał ode mnie kluczyki do samochodu.

- Cholerni hokeiści - wysyczała blondynka. Widać było po jej minie, że miała inne plany na zakończenie tego wieczoru, a napięta twarz Smitha sugerowała , że zamierzał on w nich uczestniczyć.

- Reynolds, a Ty? - krzyknął przez ramię Brad, na którym podpierał się ledwo stojący na nogach Will.

- Ogarnę, muszę jeszcze coś załatwić - rzucił od niechcenia i machnął ręką na pożegnanie.

- A gdzie Jacob, Devon i reszta? - zauważył Hugo.

- Wyszli z jakimiś panienkami jakieś pół godziny temu. Skubani wiedzieli, kiedy się zwinąć, żeby nie musieć nikogo ogarniać - warknął Brad zapewne niezbyt zadowolony tym, że będzie musiał jeszcze zgarnąć gdzieś po drodze starszego brata.

- Powinnam chyba pomóc z Trembleyem. W końcu z nim tu przyszłam - powiedziałam pod nosem, ale tak wyszło, że został już z całej ekipy tylko Reynolds i stał naprzeciwko mnie. Oboje odprowadzaliśmy znajomych wzrokiem.

- To nie byłby raczej dobry pomysł. On jest... trudny, kiedy tak się nawali - zmarszczył czoło. Nie wydawał się być pijany, ale widać było po nim zmęczenie.

Nie wiedziałam, co chłopak miał na myśli, ale nawet nie zamierzałam go dopytywać. Minął mi już nastrój na zabawę i powoli zaczęło łapać mnie zmęczenie.

Sprawdziłam godzinę na telefonie i wyświetliła się 3.47. O Chryste. Jak to szybko minęło.

Wszyscy nasi znajomi się zwinęli, więc i po mnie nic tu już nie było . Nie miałam zamiaru bawić się z Reynoldsem, więc pokazałam mu tylko ręką na szatnie, że i ja się będę zwijać.

bladeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz