22. Pytania bez odpowiedzi

8.9K 533 201
                                    

- Jak to szpital psychiatryczny - spytałam zaskoczona.

- Sama zobacz.

Fane wyciągną rękę z telefonem i pokazał na mapie adres, który wpisał, a zaraz obok wyświetlała się nazwa placówki.

- Dziwne - mruknęłam pod nosem.

- Skąd masz ten adres?

- Nie wiem, znalazłam go w kieszeni - odpowiedziałam.

- Może ktoś pomylił kurtki - zasugerował chłopak, ale sprawdziłam to już wcześniej i ta wersja odpadała.

- Nie za bardzo miał jak, bo jak nie miałam jej na sobie to trzymałam gdzieś obok - myślałam na głos.

Szybko przeleciałam myślami przez wszystkie wydarzenia wczorajszego dnia i sporządziłam błyskawiczną listę osób, z którymi miałam do czynienia.

Chyba że... do głowy przyszła mi dziwna sytuacja, która miała miejsce niedługo po meczu, przed budynkiem, kiedy to kobieta z blond włosami, ubrana cała na biało mnie zaczepiła.

Przytuliła mnie raczej ścisnęło wtedy nie komfortowy sposób ale w zasadzie to był jedyny moment w którym mogłaby wsadzić coś do mojej kieszeni.

- Kurczę, była taka sytuacja wczoraj - zaczęłam pod nosem, ale chwilę później skierowałam słowa już do chłopaka. - Jest taka dziwna kobieta. Miesiąc temu była pod moim domem, a wczoraj spotkałam ją na meczu. Zachowuję się jakbym mnie znała, ale ja nie mam pojęcia kim ona jest.

- I co z nią? - Moje słowa wyraźnie zaintrygowały chłopaka.

- Powiedzmy, że miałyśmy pewną interakcję, przez którą jestem niemalże pewna, że to ona dała mi tą kartkę - pokiwałam w zamyśleniu głową, jakbym chciała sama utwierdzić się we własnych przekonaniach.

- Chcesz pojechać i to sprawdzić? - spytał Fane.

Czy on właśnie proponował, że pojedzie ze mną do Edmonton?

- To są 3 h drogi w jedną stronę - parsknęłam.

- Za tydzień mam wolny weekend - wzruszył ramionami i wyglądał, jakby już planował w głowie trasę. - Jeśli ma cię to męczyć, no to możemy to sprawdzić.

- Okej, jeszcze się zastanowię - wymamrotałam, nie odrywając wzroku od szarych oczu chłopaka.

Chwilę jeszcze tak siedzieliśmy, aż w końcu poczułam, że powinnam wracać do domu. Dochodziła ósma rano, a miałam do zrobienia jeszcze masę rzeczy.

- Jak i o której będziecie wracać do domu? - zapytałam, licząc, że ma przygotowaną odpowiedź.

- No chłopaki to zachlali, więc prędko do auta nie wsiądą - mruknął z dezaprobatą pod nosem.

- Kurczę, nawet nie wiem gdzie jest Owen - wymamrotałam do siebie. Wypadałoby się zainteresować tym tematem, jeśli chciałam przed południem być w domu.

- Stary McGregor na pewno podstawił fury do garażu. Mogę wziąć kluczyki do jednej i wrócimy - oświadczył Reynolds. Czy on zamierzał znajdywać rozwiązanie dla każdego mojego problemu? Gdzie byłeś przez całe moje życie...

- A ty nie chcesz jeszcze zostać? - zmarszczyłam brwi.

Byłam pewna, że nie spał przez dobre pół nocy, zresztą wyglądał na zmęczonego i pewnie gdyby nie ja, to położyłby się jeszcze spać.

- Na sprzątanie? Nie, dzięki - parsknął, po czym wstał, zabrał swoje rzeczy i gotowy do wyjścia stanął przy drzwiach.

Zaczekał, aż się ogarnę, po czym zjechaliśmy do garażu. Stały tam raczej bardziej, niż mniej imponujące auta. Fane wyciągnął rękę z pilotem, a po chwili zamrugały światła granatowego suva. Wyglądał na świeżo wymyty i całkiem nowy.

bladeWhere stories live. Discover now