16. Nadgodziny

7.3K 473 128
                                    

Piosenka do końcówki rozdziału:
Headache - Asal
/\/\/\ - tak oznaczę miejsce, gdzie możecie ją sobie puścić

Piątek:

Ostatnio udzielałam korepetycji Benowi w jego pokoju i było nam dużo wygodniej, dlatego teraz nie siedziałam na krześle w jadalni, a na łóżku Reynolds'a z nogami skrzyżowanymi po turecku, gdy ten rozwiązywał zadania przy biurku.

- Jak możesz tego nie rozumieć? - załamałam się.

Sięgnęłam po resztki swojej cierpliwości i wyrozumiałości nawet wobec tych najbardziej opornych uczniów i zaczęłam tłumaczyć metodykę rozwiązywania zadań z funkcją kwadratową z podstawianiem parametru.

- Sprawiasz, że wątpię w swoje umiejętności przekazywania wiedzy - westchnęłam i klapnęłam plecami na materac. - Załamujesz mnie.

- Maeve, musisz mi to wytłumaczyć.

- Poddaje się. Nie wiem, jak mam to zrobić - skapitulowałam.

Chłopak pokreślił coś jeszcze przez chwilę na kartce, nachylony nad biurkiem, a ja podparłam się na łokciu i wbiła wzrok w jego plecy. Biała koszulka, chociaż luźna, opinała się lekko na barkach i ramionach. Pobiegłam wzrokiem do góry i zatrzymałam go na tyle głowy. Brązowe włosy u dołu były krócej przycięte i wycieniowane tak, że kosmyki u góry opadały na wszystkie strony i pewnie na czoło też, tak jak zwykle. 

Przyłapałam się na tym, nie pierwszy z resztą raz, że mu się przyglądam. Ale to nie było tak dziwne, jak fakt, który sobie właśnie uświadomiłam. Nawet nie wiedziałam, w którym momencie, ale od jakiegoś czasu czułam się w towarzystwie tego chłopaka... dobrze. Czułam się przy nim dobrze.

W końcu Fane również się poddał z matematyką, wstał od biurka i ruszył w stronę łóżka. Stanął naprzeciwko mnie w lekkim rozkroku, oparł ręce na biodrach i odezwał się z poważną miną.

- Nie chce mi się robić tej matmy - oświadczył.

- Mi też się ode chciało, jak zobaczyłam, jak ci dzisiaj idzie - wywróciłam oczami.

Chłopak szturchnął mnie lekko w bark, po czym klapnął na materac obok mnie. Spojrzałam na niego przez ramię.

- Przysięgam, nie wezmę dzisiaj pieniędzy od twojej mamy. Wręcz przeciwnie, chętnie dołożę się jej do rozwoju syna w innych dziedzinach, bo w tej nie ma już nadziei - zadrwiłam.

Zebrałam wszystkie notatki, które były rozłożone wokół mnie. Postanowiłam porobić swoje rzeczy, podczas gdy Fane wałkował od godziny ten sam typ zadań. Włożyłam papiery do zeszytu, zamknęłam go i odłożyłam na szafkę nocną przy łóżku.

- Czy ty mnie właśnie obrażasz? - zreflektował się szatyn.

- O, może jakiś kierunek humanistyczny? Ironię wyłapujesz - mrugnęłam zaczepnie.

- Ty małpo! - zerwał się i zanim zdążyłabym jakkolwiek zareagować, chłopak złapał mnie za nogi i obezwładnił.

Zaczął łaskotać mnie po stopach, przez co wybuchnęłam gwałtownym śmiechem. Nie mogłam się opanować, a piski, błagania i wyrywanie się nic nie dawało.

Reynolds odpuścił dopiero wtedy, zaczęło brakować mi tchu. Wykorzystałam ten moment na ucieczkę i w mgnieniu oka rzuciłam się na drugą stronę pokoju.

Chłopak wykorzystał moją nieobecność i rozwalił się w nogach łóżka. Gdy złapałam oddech, podeszłam do biurka.

- Co to jest? - spytałam zdezorientowana, wskazując na otwarty zeszyt.

bladeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz