1000 ways to hell | z.m.

By meetmissmaude

370K 21.8K 1.1K

Żył na krawędzi i nie miał już zbyt wiele do stracenia. Ona uciekała od przeszłości. Mogła stracić zbyt wiel... More

Rozdział 1.
Rozdział 2.
Rozdział 3.
Rozdział 4.
Rozdział 5.
Rozdział 6.
Rozdział 7.
Rozdział 8.
Rozdział 9.
Rozdział 10.
Rozdział 11.
Rozdział 12.
Rozdział 13.
Rozdział 15.
Rozdział 16.
Rozdział 17.
Rozdział 18.
Rozdział 19.
Rozdział 20.
Rozdział 21.
Rozdział 23.
Rozdział 23.
Rozdział 24.
Rozdział 25.
Rozdział 26.
Rozdział 27.
Rozdział 28.
Rozdział 29.
Rozdział 30.
Rozdział 31.
Rozdział 32.
love me blue.

Rozdział 14.

10.4K 628 19
By meetmissmaude

Przez jakieś dziesięć minut leżałam w łóżku, przyciśnięta do ciała Zayna i kompletnie sparaliżowana. Nie wiedziałam do końca, jak mam się zachować. Z jednej strony marzyłam o ucieczce, ale z drugiej… czułam ciepło jego ciała, gorący oddech na karku i kłujący mnie zarost, a to wszystko… wywoływało w dole mojego brzucha znajomy ucisk, promieniujący na wszystkie inne mięśnie. Przyjemny ucisk. Mimo to nie potrafiłam się wyluzować, nie w takiej sytuacji.

Malik wyczuł to napięcie i zabrał dłoń z mojej talii, przenosząc ją na plecy. Mruknął bardzo spokojnie:

- Przestań się tak spinać, Ce. Nie zrobię ci krzywdy.

Prychnęłam cicho, co było odpowiedzią na tę deklarację. Poczułam, jak jego dłoń zwiększa nacisk na moje plecy, tak długo, aż nie rozluźniłam mięśni i głęboko nie odetchnęłam. Byłam pewna, że się uśmiechał, kiedy ponownie owinął mi ramię wokół talii.

- O wiele lepiej – stwierdził, ponownie przyciskając mnie mocno do swojego torsu.

Starałam się nie myśleć. Nie zastanawiać się nad tym, jak blisko jesteśmy i co moglibyśmy teraz robić. Wystarczyłoby, żebym zrobiła mały gest. Jakikolwiek. Wiedziałam, że i on tego chce. Obydwoje byliśmy najwyraźniej mocno poranieni. I wyposzczeni.

Za takie myśli miałam ochotę dać sobie mentalny policzek i dlatego mocniej wtuliłam twarz w poduszkę. On jednak nie zamierzał tak łatwo odpuścić. Poczułam, jak lekko przesuwa ramię w dół, palcami wślizgując się pod materiał mojej koszulki. Wciągnęłam głośniej powietrze, kiedy przesunął nimi delikatnie po nagiej skórze.

- Powiesz mi teraz – powiedział cicho, wibracjami swojego głosu wprawiając moje ciało w lekkie drżenie – co takiego zrobił ci Styles, że od niego odeszłaś?

- A mogę liczyć na wzajemność? – zapytałam zaczepnie, chcąc stworzyć pozory pewności siebie. Tylko pozory.

Teraz to on się spiął. Czekałam dłuższą chwilę na jego odpowiedź, ale moja cisza utwierdziła go najwyraźniej w przekonaniu, że nie zacznę mówić, zanim on nie zagwarantuje mi tego samego.

Wypuścił powoli powietrze spomiędzy zaciśniętych zębów i wycedził:

- Może coś tam powiem.

- Okej – stwierdziłam beztrosko – W takim razie ja też powiem ci „coś tam” – po prostu dowiedziałam się, jaką ma przeszłość. I czym zajmuje się obecnie.

- Ile właściwie byliście ze sobą? – przy ostatnich słowach usłyszałam w jego głosie sarkazm. Najwyraźniej Malik nie wierzył w pojęcie „związek”. Ja też powoli przestawałam.

- Pół roku – odparłam lakonicznie.

- I przez cały ten czas się nie zorientowałaś? – jego ton kazał mi przypuszczać, że nie uważał mnie za najmądrzejszą osobę na świecie.

- O ile wiem, ludzie waszego pokroju nie obnoszą się z tym, czym się zajmują, prawda? – odcięłam się, a mocniejsze zaciśnięcie ramienia na mojej talii kazało mi przypuszczać, że trafiłam celnie.

- Nie wiedziałem, że jest w tym taki dobry – mruknął, uspokajając się lekko. Byłam pewna, że ma w tym momencie ochotę zapalić, ale coś kazało mu zostać w łóżku. A ja chyba wolałam, żeby posłuchał tego głosu. Jakkolwiek głupie to nie było.

- Nieważne  - ucięłam – Teraz twoja kolej.

Odsunął się ode mnie. Odwróciłam się przodem do niego, chcąc widzieć twarz chłopaka. Leżał na plecach, z ramionami podłożonymi pod głowę i wzrokiem wbitym w sufit. Miał zsuniętą do pasa pościel, a ja mogłam przez chwilę błądzić wzrokiem po jego perfekcyjnie wyrzeźbionym torsie. Ostatnim wysiłkiem woli oderwałam od tego miejsca swoje spojrzenie i przeniosłam  je na twarz Malika.

- Po prostu… - miałam wrażenie, że wręcz wypluwa słowa zza zaciśniętych zębów – Skrzywdził moją siostrę. Muszę się na nim odegrać, ponieważ tutaj nie chodzi tylko o mnie. Więcej ci nie powiem, dopóki ty tego nie zrobisz.

Siedziałam obok niego przez chwilę w zupełnej ciszy, chłonąc usłyszane słowa. A więc jednak nie był takim zdegenerowanym skurwysynem, za jakiego od początku go uważałam. Tutaj gra toczyła się o kogoś, na kim mu zależało. Środki, którymi chciał wyegzekwować zemstę były pojebane, podobnie jak, że musiałam w tym uczestniczyć. Widocznie… bardzo kochał swoją siostrę. W miarę normalną miłością, skoro nie chciał jej skrzywdzić i nie pozwalał na to nikomu innemu. Ja czegoś takiego nie zaznałam i poczułam na myśl o tym lekkie uczucie rozczarowania. I zazdrości.

Z rozmyślań wyrwał mnie dotyk jego dłoni na mojej talii.

- Chodźmy spać – mruknął, zmuszając mnie do położenia się.

Chwilę później leżeliśmy w takiej samej pozycji, jak dziesięć minut temu, tym razem jednak towarzyszyły mi nieco inne uczucia. Zmieniło się też coś w zachowaniu Malika. W jego dotyku, sposobie, w jaki wtulał twarz w moje włosy. Przebiegła mi przez głowę jedna, niebezpieczna myśl.

Jego plan mógł być cholernie niebezpieczny w skutkach. Dla nas obojga.

***

Dochodziła ósma, ale ja nie spałem już od godziny. Postanowiłem nie budzić Celine i w spokoju zapalić papierosa. Wątpiłem, aby należała do zwolenniczek tego nałogu. Wręcz przeciwnie.

Uchyliłem mocniej okno i oparłem się plecami o wysoki parapet. Patrzyłem na śpiącą blondynkę, chociaż stanowczo nie powinienem był tego robić. W zamyśleniu zaciągałem się kolejnymi porcjami nikotyny i w roztargnieniu strzepywałem popiół, sięgając do tyłu, za okno.

Na początku zamierzałem wcisnąć jej jakąś bajeczkę na temat powodu, dla którego tak bardzo nienawidzę Stylesa. Popełniłem jednak błąd, pozwalając jej spojrzeć na moją twarz. Miała cholernie przenikliwe, zielone oczy. Bardzo ładne oczy, które przewiercały mnie na wylot. Nie powiedziałem zbyt wiele, chociaż gdyby nie ostatnie wysiłki woli – zdradziłbym dużo więcej. Nie chciałem budzić w niej sztucznej sympatii wywołanej współczuciem. I litością. Gardziłem litością.

Bardzo rzadko spałem z jakąkolwiek kobietą. Miałem tutaj na myśli zwykły sen. Bez żadnych dodatków. Z nią jednak… czułem, że muszę tego spróbować. Powstrzymać na chwilę instynkty i tak po prostu… spać. Nie zawiodłem się. Obejmując ją, czułem, jak mój rozszalały pod wpływem głupich wyznań puls się uspokaja. To nie był dobry znak jeszcze ze względu na jedno spostrzeżenie.

Mogłem się do tego przyzwyczaić.

Poruszyła się lekko na łóżku, mocniej zaciskając powieki i delikatnie marszcząc nos. Kiedy otworzyła oczy, przez chwilę patrzyła na mnie nieprzytomnymi, zielonymi tęczówkami. Miały taki wyraz, że mocniej złapałem się za parapet, błagając jednocześnie w duchu, aby nie spojrzała niżej.

Jedną dłonią sięgnęła do policzka i potarła go lekko, jakby zdezorientowana. Patrzyłem beznamiętnie na jej twarz, tłumiąc dziwne emocje, które się we mnie tliły. Dopiero po dłuższej chwili zobaczyłem na niej zrozumienie. Odruchowo spojrzała w dół, wywołując tym na moich ustach gorzki uśmiech. No tak, najwyraźniej bała się, że jakimś cudem wykorzystam ją we śnie. Byłem skurwysynem, ale nie w aż takim stopniu.

- Cześć – mruknęła, siadając na łóżku i opierając się plecami o jego ramę.

Kiwnąłem oszczędnie głową, jednocześnie chwytając w dłoń jej telefon. Pieprzony, dzwonił przez całą cholerną noc. Musiałem coś z tym zrobić, zanim wyślą za Celine listy z nagłówkami „ZAGINIONA”. Jeszcze tego mi tylko brakowało. Bez zbędnych słów rzuciłem aparat na łóżko. Spojrzała na mnie, zdziwiona.

- Zadzwoń do swojej cholernej przyjaciółki – wycedziłem – i poproś, żeby przestała dzwonić.

- Niby co mam jej powiedzieć? – zapytała, zaczepnie wysuwając brodę do przodu. Nigdy się nie nauczy.

- Wymyśl coś. Jesteś bystra, skarbie – zakpiłem, wzruszając ramionami.

Rumieniąc się lekko, chwyciła niepewnie telefon i wyszukała numer tej całej Victorii. Mimo, że jej nie znałem, to już nie darzyłem wielką sympatią. Strasznie upierdliwa babka.

- Um… hej, Victoria – zaczęła patrząc prosto na mnie. Odsunęła na kilka milimetrów telefon od ucha, a ja nawet z tej odległości byłem w stanie usłyszeć natłok pretensji, jakie tamta jej wywrzaskiwała – Uspokój się, do jasnej cholery – warknęła w końcu, a ja opuściłem głowę, uśmiechając się lekko – Nic mi się nie stało. Jestem… cała i zdrowa. Po prostu… wczoraj dostałam telefon od koleżanki z pracy, poszłam na imprezę, telefon mi się rozładował i nie miałam jak oddzwonić.

Przewróciła oczami, cały czas nie spuszczając ze mnie wzroku. Kiepskie kłamstwo, cholernie kiepskie. Victoria byłaby głupia, gdyby to kupiła.

Cóż, najwyraźniej tak właśnie było, sądząc po uldze malującej się na twarzy Celine. Z kim ona właściwie się zadawała? Chociaż… z drugiej strony… to było nawet wygodne. Czasami tępy znajomy to skarb.

- Wiem, przepraszam… - mruknęła, pocierając dłonią kark – Nie pomyślałam o tym, wiesz, że mam słabą głowę – tym razem roześmiałem się głośniej, a ona spiorunowała mnie wzrokiem – Z kim jestem? No właśnie, zapomniałam ci powiedzieć… Musiałam wyjechać. Ze znajomym. Mam kilka spraw związanych ze studiami i stażem i muszę trochę pojeździć. No i… pewnie wyskoczymy nad morze odpocząć – i znowu wymówki. Ce najgorsze kłamstwo umiała jej wcisnąć cholernie przekonująco – Tak, wiem, że nic nie powiedziałam. Wiesz, tyle się ostatnio działo… sama rozumiesz. Tak, będę się odzywać. Nie, nie wiem, kiedy wrócę. Będziemy w kontakcie, dobrze? – spojrzała na mnie wymownie, a ja już wiedziałem, że będę jej musiał czasami dawać ten cholerny telefon – Będziemy w kontakcie, obiecuję. Gdyby dzwoniła Smith… powiedz, że musiałam wyjechać w pilnej sprawie i bardzo przepraszam, dobrze?... Tak, tak, dzięki, jesteś kochana… Uhm, odwdzięczę się . Do zobaczenia.

Odetchnęła z ulgą, kończąc rozmowę. Bez słowa wyciągnąłem dłoń, a ona ze zrezygnowana miną odrzuciła mi telefon. Z pełnym satysfakcji uśmiechem schowałem komórkę do kieszeni dżinsów.

- Wiesz, że musiałam rzucić praktyki? – zapytała.

Wzruszyłem ramionami.

- Stać cię na coś znacznie lepszego, skarbie – wiedziałem, że irytuje ją mój protekcjonalny ton – Zbieraj się, musimy stąd spadać.

Tym razem to mój telefon zawibrował. Rzuciłem okiem na ekran.

Od: Louis Tomlinson:

Pospiesz się, kurwa. Wysłałem kilka fałszywych tropów, zaczynają cię szukać. Musicie być w Doncaster SZYBCIEJ.

- Jedziemy – rzuciłem, naciągając na siebie koszulkę – Ubieraj się, po drodze kupimy ci coś ładnego.

Continue Reading

You'll Also Like

26.4K 219 1
Uniwersum podpierdoliłam Pizgacz, ff eth tutaj znajdziesz żywego Sheya i Clark i wloskiego mafioze Emilke, który faktycznie myśli. Ej i dajcie gwiazd...
105K 6.3K 13
"- Siostry kumpli, szczególnie te starsze, są bardziej pociągające od ich sąsiadek - oznajmił poruszając znacząco brwiami" z serii "pisane wolno" i "...
72.7K 6.4K 33
II część Care Upewnij się, że zapoznałeś/aś się z częścią pierwszą! Życie Louise Walsh nawet z pozoru nie przypomina już bajki. Ciągłe kłótnie, niezr...
48.2K 2.6K 99
Zawsze twierdziliście, że jeden dzień nie może wywrócić czyjegoś życia do góry nogami? No więc się mylicie. Zwyczajne listopadowe popołudnie mogłoby...