Rozdział 18.

10.3K 652 18
                                    

Dochodziła dwudziesta trzydzieści, kiedy wreszcie zatrzasnąłem za sobą drzwi i podążając za Louisem, zbiegłem po drewnianych, skrzypiących schodach. Muzyka coraz głośniej dudniła w moich uszach, odbijając się niskim basem w klatce piersiowej. Dzięki temu miałem wrażenie, że odjęto mi ten nieprzyjemny ciężar, tkwiący w tym miejscu od momentu, kiedy oznajmiłem Celine, że wychodzę.

Tomlinson wślizgnął się do klubu tylnym wejściem, a ja ochoczo poszedłem za jego przykładem. Całkiem sporo ludzi jak na czwartkowy wieczór. Większość siedziała przy odrapanych stolikach, pochylona nad kieliszkami lub kuflami, część ocierała się o siebie na parkiecie, a niektóre pary po prostu znikały za drzwiami toalet. Obu płci.

Czułem na sobie wyzywające spojrzenia samotnych kobiet i ukradkiem badałem teren. Chciałem się oderwać. Zaliczyć którąś  z nich i powrócić do poprzedniego stanu, w którym seks był tylko zaspokojeniem  żądzy, a nie przyczyną kurewskiej frustracji. Póki co zamierzałem się jednak napić.

Louis usiadł na wysokim stołku i niedbałym gestem przywołał barmana. Pochylił się nad kontuarem i powiedział coś wprost do jego ucha, wywołując lekki uśmiech na twarzy faceta.

- Co pijemy? – zapytałem, stukając palcami w klejący się blat i rozglądając po przyciemnionym klubie.

- Wódkę, oczywiście. Jest w sam raz na to, żebyś mógł powiedzieć, dlaczego tak uciekałeś od uroczej Celine.

Spojrzałem na niego, starając się zachować obojętny wyraz twarzy. Co było trudne, bo cholernie mnie zaskoczył. Miałem nadzieję, że wynika to z faktu, iż znaliśmy się cholernie długo, a nie dlatego, że można było wyczytać intencje z mojej twarzy. Jeśli w grę wchodziło to drugie – miałem przejebane.

Tomlinson jednak uspokoił mnie, podsuwając kieliszek:

- Spokojnie, tylko ja to zauważyłem. Znamy się już zbyt długo, stary.

- Dokładnie. Zbyt długo to za mało powiedziane – mruknąłem, przechylając kieliszek i za jednym razem osuszając jego zawartość. Alkohol rozlał się po ściankach mojego gardła z przyjemnym, ciepłym pieczeniem.

- Wystarczająco długo, żeby wiedzieć, że się z nią pieprzyłeś, skarbie.

Zamarłem w pół ruchu, z dłonią wyciągniętą po następny kieliszek. Miałem wrażenie, że moje oczy robią się wielkie jak pierdolone spodki, kiedy patrzyłem na Louisa. Jego twarz wykrzywiał uśmieszek triumfu.

- Nawet nie zaprzeczaj. Twoja mina mówi wszystko. – stwierdził, odchylając lekko głowę i pochłaniając kolejną porcję wódki. Poszedłem za jego przykładem, starając się sklecić w głowie jakieś sensowne zdanie.

- W sumie to nie twój zasrany interes – stwierdziłem z lekkim wzruszeniem ramion, kiedy już byłem w stanie mówić spokojnie.

- Nie bądź taki – Tomlinson zrobił smutną minę, której przeczyły roziskrzone oczy – Musi mieć wymagania, biorąc pod uwagę fakt, że wcześniej miał ją sam Harry Styles, a on jest dość… sławny. Jeśli wiesz, co chcę powiedzieć.

Odstawiłem z hukiem kieliszek, mocno wkurwiony. Szkło rozprysło się po kontuarze, ale nie zwróciłem na to zupełnie uwagi. Miałem ochotę wstać, wywlec przyjaciela na zewnątrz i spuścić mu porządny wpierdol. Chociaż… po co się męczyć? Mogłem to zrobić tutaj.

Louis najwyraźniej wyczuł, że żarty się skończyły, bo chwycił mnie za ramię, momentalnie poważniejąc. Nieznacznym ruchem zamówił kolejną kolejkę i podetknął mi naczynie pod nos, cały czas świdrując tymi swoimi pojebanymi oczami.

- Pij – warknął rozkazująco – I przestań robić afery. Tylko tego ci jeszcze brakuje, idioto.

Otarłem usta wierzchem dłoni, nie zwracając uwagi na jeszcze większe zainteresowanie wokół. Pochyliłem się ku niemu, warcząc:

1000 ways to hell | z.m.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz