Two faces - Zakończone

Bởi kingsiaz

217K 9.2K 1.2K

Miłość nas połączyła. Uczucie, które nie ma definicji, uczucie, które jest najlepszym uczuciem pod słońcem. P... Xem Thêm

Rozdział 1 - Nowy Początek
Rozdział - 2
Rozdział - 3
Rozdział - 4
Rozdział - 5
Rozdział - 6
Rozdział - 7
Rozdział - 8
Rozdział - 9
Rozdział - 10
Rozdział - 11
Rozdział - 13
Rozdział - 14
Rozdział - 15
Rozdział - 16
Rozdział - 17
Rozdział - 18
Rozdział - 19
Rozdział - 20
Rozdział - 21
Rozdział - 22
Rozdział - 23
Rozdział - 24
Rozdział - 25
Rozdział - 26
Rozdział - 27
Rozdział - 28
Rozdział - 29
Rozdział - 30
Rozdział - 31
Rozdział - 32
Rozdział - 33
Rozdział - 34
Rozdział - 35
Rozdział - 36
Rozdział - 37
Rozdział - 38
Rozdział - 39
Rozdział - 40
Rozdział - 41
Rozdział - 42
Rozdział - 43
Rozdział - 44
Rozdział - 45
Rozdział - 46
Rozdział - 47
Rozdział - 48
Rozdział - 49
Rozdział - 50
Rozdział - 51
Rozdział - 52
Rozdział - 53
Rozdział - 54
Rozdział - 55
Rozdział - 56
Rozdział - 57
Rozdział - 58
Rozdział - 59
Rozdział - 60
Rozdział - 61
Rozdział - 62
Rozdział - 63
Rozdział - 64
Rozdział - 65
Rozdział - 66
Rozdział - 67
Rozdział - 68
Rozdział - 69
Rozdział - 70
Rozdział - 71
Rozdział - 72 ( ostatni)
EPILOG

Rozdział - 12

3.9K 151 15
Bởi kingsiaz

#12

- Niespodzianka kochanie. A gdzie Philip?- rzuciła dwie kurtki na kanapę. - Nie cieszysz się? - zrobiła zawiedzioną minę podchodząc do mnie.

- Nie, tylko zaskoczyłaś mnie. Nie byłam przygotowana. - odparłam, a jej automatycznie poprawił się humor.

- Gdzie mój syn? - zapytał Adam rozglądając się. Wysoki brunet chyba troszkę przytył. Widać moja mama dobrze gotuję, no ba ona przecież doskonale gotuję.

- Jeszcze ma zajęcia. Niestety tak jakby... - przerwała mi moja rodzicielka.

- Macie jakieś plany? Prawda? - nie dała mi odpowiedzieć - Mówiłam, żeby zadzwonić, no ale nie posłuchałeś mnie kochanie. To wy idźcie, w końcu jest koniec tygodnia, a my coś zrobimy w mieszkaniu czy coś. - uśmiechnęłam się delikatnie. Zostawiłam ich i pobiegłam do siebie schować rzeczy do szafy. Jak ona zobaczy te skarby od Philipa to mnie ukatrupi. Zamknęłam drzwi na klucz i podniosłam ubrania z podłogi rzucając je do szafy. Torby jednak wzięłam i zaniosłam do pudełka z pamiątkami. Jest ich dwa przy samym suficie, więc nie powinno być problemu. Panikuję, ale z takim czymś i przy mamie, która uwielbia sprzątać każdy by tak zrobił. A jak nie to na pewno część. Zostawiłam tylko jedną rzecz i położyłam ją na łóżku.

- Robię Adamowi jeść, chcesz? - zaproponowała, a ja jestem w raju, że w końcu zjem coś nie spalonego.

Za pół godziny powinnam wyjechać. Powiedziałam mamie, że koleżanka robi urodziny. Zdziwiła się, że mamy z Philipem wspólnych znajomych, ale nie komentowała nic. Ubrałam na siebie białą sukienkę. Na górze ma dekolt w łódkę i koronkę, a na dole rozkloszowany pudrowo-różowy tiul. Włosy upięłam w niskiego koka. Makijaż zrobiłam różowymi kolorami. Wszystko tworzy nawet dobrą stylizację. Jakbym jeszcze schudła to było by ładniej. Wzięłam czarną, zwykłą torebkę i spakowałam do niej telefon, chusteczki i pieniądze. Na stopy założyłam baleriny i gotowa czekałam na Willa. Zegarek przesuwał się cały czas w prawo. Rodzice robili coś w salonie, a ja czekałam na łóżku.

- Kocie jestem! - krzyknął na cały dom. Szybko stanęłam na równe nogi i wybiegłam z pokoju.

- Yy, dzień dobry. - podrapał się po karku. Jest mi tak wstyd. Czy nie umie pukać, albo cokolwiek. No i dlaczego mam być kotem! Nienawidzę ich.

- A to jest kto? - zapytała moja mama. Podeszłam do Willa i uderzyłam go ,,przez przypadek,, w brzuch.

- Jestem William Wood. - mama podała mu dłoń, a on pocałował jej wierzch. Potem wystawił dłoń w kierunku Adama, który odwzajemnił jego gest.

- Miło mi, jestem mama Juli, a to mój narzeczony Adam. - powiedziała.

- Tak, Philip dużo o państwu mówił. Julia zresztą też. - ja jakoś sobie nie przypominam. - Gotowa jesteś ? - zwrócił się do mnie. Dopiero teraz na niego dokładnie spojrzałam. Ma na sobie opinająca czarną koszulę i spodenki w trójkąty. Do tego założył długie, żółte skarpetki i zwykłe trampki. Wygląda orginalnie, ale nawet mi się podoba.

- To twój chłopak? - szepnęła mi do ucha mama kiedy wychodziłam, a Will czekał na zewnątrz.

- Nie, nigdy nim nie będzie. Zresztą to kolega Philipa. - zadumała się i przybrała przestraszona minę. Pożegnałam się i wyszłam. Stanęłam przed autem chłopaka i zobaczyłam tylko jego głupi uśmiech.

- Co się szczerzysz? - rzuciłam i wsiadałam zajmując miejsce pasażera.

- Bo mogę. - odparł nadzwyczajnie.

- Co ci strzeliło do twojego głupiego łba, że tak wchodzisz do mojego mieszkania i tak na mnie wołasz?! - jestem zła, w dodatku ten cały czas pokazuje swoje uzębienie. Piękny uśmiech, ale niech przestanie. Wkurza mnie.

- No nie wiem. Myślałem, że jesteś sama w domu. - poruszył brwiami - Zresztą są gorsze rzeczy.

- Dla ciebie nigdy nie ma problemu...

- Jak się czuje twoja przyjaciółka? - nagle zadał pytanie. Popatrzyłam na niego, bo nie wierzę, że tak szybko zmienił się w kogoś w porządku.

- Dobrze, chyba. - tak szczerze, to nie rozmawiałam z nią. Powinnam, ale tak jakoś. No i znowu jestem zła.

- Nie było mnie na zajęciach, co robiliście? - zapytał znowu.

- Mnie też nie było. - na tym skończyliśmy rozmowę. Will włączył radio i skupiłam się tylko na tym.

Po dotarciu na miejsce chłopak poszedł w swoja stronę, a ja usiadłam na ławce przy klubie i czekam na Philipa. Wyciągam z nudów telefon i piszę do Mai. Po chwili odpisuje mi, że idzie na spotkanie z Ian'em i nie przyjdzie. Powinnam być z nią teraz. Napisałam jej to, ale nie zgodziła się.

- Julia? Co ty tu robisz? - zdziwiłam się. Przede mną stoi Harry z winem w ręku.

- Czekam na braciszka. - na ostatni wyraz zmieniłam ton głosu.

- No co ty. Wejdź ze mną. Jakbym wiedział to bym cię zgarnął po drodze. Z kim przyjechałaś?

- Z twoim bratem. - odparłam zwyczajnie, a on zacisnął zęby. - Stało się coś? - jego postawa momentalnie się zmieniła.

- Nie, chodźmy. - powiedział spokojnie, ale nie wygląda na takiego.

Bawimy się, albo inni się bawią. Ja siedzę i patrzę jak ludzie piją, ocierają się o siebie. Najbardziej w świecie to nienawidzę zapachu w tych klubach. Na początku jeszcze da się przeżyć, ale w nocy czasami zatykam aż nos w niektórych momentach. Kiedyś jak tylko poczułam ten klimat pragnęłam zostać tu na wieki.

- Victoria jak tu jest genialnie! - krzyknęłam w tańcu.

- Mówiłam ci. Nauka nie ucieknie, a młody wiek tak! - zaciągnęła się papierosem. - Chcesz? - podała mi, a ja przyjęłam i zrobiłam to samo co ona.

- Ty zawsze masz rację. - uśmiechnęłam się wypinając biust.

- Julia chodź. - powiedział do mnie Philip i chwycił mnie za rękę. Nie jest jeszcze pijany, ponieważ niedawno przyszedł. Zaciągnął mnie na parkiet i zaczął kręcić. Nie tańczy nachalnie, dlatego nawet zaczynam się dobrze bawić.

- Dlaczego mnie wziąłeś ? - zapytałam się mu do ucha.

Milczy. Obrócił mnie tak, że stykam się plecami z jego brzuchem.

- Philip....

- No dobra. - obrócił mnie. Jednak kiedy chciał coś powiedzieć jakiś chłopak klepnął go w ramię. Przerwał taniec i kazał mi iść ze sobą.

- Gdzie my idziemy? - niestety nie usłyszałam odpowiedzi. Weszliśmy w jakiś ciemny, wąski korytarz. W oddali widać światło i garstkę ludzi. Odwracam się, a za nami idą dwie osoby. Dotarliśmy, a każdy patrzy się na mnie jak na ufo.

- Mam działki, kto się pisze? - krzyknął Philip, a większość podniosła rękę. Rozłożył proszek na stoliku i ułożył z niego wąskie kreski. - Kasa. - powiedział dziewczynie, która nachyliła się. Następnie wciągnęła proszek i stanęła zadowolona.

- Philip, ja wiem, co ty tu robisz, ale czy to bezpieczne? - szepnęłam mu do ucha.

- Ja nie biorę. - powiedział. Czyli się myliłam?

Stałam i przyglądałam się jak biorą, a Philip zapełnia portfel banknotami. Po parunastu minutach zaczęłam wychodzić.

- Stój, gdzie idziesz? - chwycił i pociągnął mnie do siebie.

- Idę, nudzę się. - odparłam i ruszyłam znowu do przodu. Nagle uderzyłam o coś głową. Podniosłam oczy i spojrzałam w brązowe oczy.

- Co ona tu robi? - Will przybił piątkę z Philipem. Stoję, czuję się jak karzeł i nie wiem co ja tutaj robię.

- Czekamy na ... o właśnie idzie. - spojrzałam w bok, a moim oczom ukazał się blondyn o brązowych oczach. - Czekamy na Harrego.

- Co on tu robi? - spytałam powoli patrząc się w oczy blondynowi.

- Co ona tu robi? - zapytał wyraźnie zdenerwowany.

- Julia, chyba nie muszę ci tłumaczyć. - szepnął mi do ucha Will.

- Serio? Własny brat? Dziękuję bardzo, a teraz daj to co masz dać, a tobie Julia wszystko wyjaśnię. Obiecuję.

- Nie musisz. Wychodzę. - tak też zrobiłam. W połowie drogi zaczęłam słyszeć bieg za mną oraz sylwetkę zmierzającą w kierunku narkomanów.

- Julia. - usłyszałam swoje imię. - Julia zaczekaj. Julia! - odwróciłam się.

- Czego? Nie musisz nic wyjaśniać Harry. Rozumiem, że ci się to podoba, ale przykro mi, bo ja nie akceptuję tego świństwa. - rzekłam i ruszyłam przed siebie. Słyszałam jeszcze jego słowa, ale nagle wszystko znikło. Wszystko o czym miałam zapomnieć wróciło. Życie mi się wywraca do góry nogami. Stoję i łapie dłoń chłopaka, który coś mówi, ale nie słyszę kompletnie nic. Widzę tylko jego twarz, jego włosy, jego oczy. On patrzy się na mnie ze zwycięskim uśmiechem na twarzy.

- Ciebie się tu nie spodziewałem. - Powiedział, a ja zaczęłam się cofać, aż wpadłam w objęcia Harrego. Łza wyszła z mojego oka, chodź tak bardzo ją przetrzymywałam.

- Julia, co się stało? - oprzytomniałam i wyrwałam się. Zaczęłam biec za chłopkiem, który mnie rozpoznał. Mam odwagę, mam siłę.

- Stój! - krzyknęłam z całej siły, aż gardło mnie zabolało. Odwrócił się i wyciągnął ręce jakby myślał, że go przytulę. Twarze z pokoju narkomanów wychyliły się i zaczęły obserwować moją reakcję.

- Jace...- rzuciłam z pogardą. Złożyłam pięść z dłoni i zamachnęłam się ze wszystkich sił. Usłyszałam szczelnie kości nosa, a następnie zostałam popchnięta na ziemię. - Nienawidzę cię... - powiedziałam do niego z ziemi, a potem wokół nas pojawił się tłum.

- Julia? - podeszli do mnie chłopaki. Wstałam, odepchnęłam ich i udałam się na główną salę.

- Raz proszę. - robię to czego nie powinnam. Wypijam zawartość kieliszka i wychodzę.

Siadam na trawię i płaczę.

- Jesteś pijana. - roześmiał się, a ja pokiwałam głową.

- Chcę spać.... - powiedziałam i zaczęłam ściągać na schodach kurtkę.

- Zaprowadzę cię do pokoju. - wziął mnie na ręce, a potem otworzył drzwi do jakiegoś pokoju gościnnego.

- Gdzie jest Victoria? - zapytałam. On położył mnie na łóżku i zaczął się rozbierać. - Co ty robisz? - zaczęłam się śmiać, ale przybrałam poważniejszy ton twarzy.

- Będzie fajnie, zobaczysz. - rozebrał się do bokserek i zaczął składać na mojej szyi pocałunki ściągając ze mnie koszulę.

- Zostaw mnie! - zaczęłam walić go po klacie, ale on nie reaguje. - Proszę, zostaw mnie. Ja nie chce! - rozpiął guzik moich spodenek i zaczął zsuwać je z moich nóg. Kopię go, rzucam nogami i rękami, ale to nie pomaga. Zaczynam krzyczeć, ale muzyka mnie zagłusza.

- Oj, nie bądź taka niewinna. Widziałem co robisz, jakie cuda wyprawiasz. Ja też tak chcę. - zaczęłam wrzeszczeć, płakać, rzucać się pod nim, ale on był silniejszy. Już ściągnął mi bieliznę. Zamknęłam oczy. Jestem bezbronna.

Obudziłam się w szpitalu. Nie zrobił tego. Uratował mnie..

Kto mnie uratował?

Nie wiem.

Zakapturzony chłopak.

Tyle pamiętam.

Nie chce go znać, nie chcę go widzieć. Jace nie powinien istnieć. Chcę zapomnieć, miałam być inna, ale on wszystko przekreślił. Pora na diametralną zmianę. Miałam powoli dążyć do siebie, ale nie mogę. Nie mogę być słaba, nie mogę mu pozwolić, aby wszystko się powtórzyło.

Jace Brown zapłaci za wszystko co chciał mi zrobić. Obiecuję.

Po przemyśleniach wróciłam do klubu. Wszyscy mnie szukali. Pojechaliśmy do domu. Nie odzywaliśmy się. Nie potrzebowałam pocieszenia. Jace zniszczył mnie, ja zniszczę jego.

- Ej? - zatrzymał mnie Harry.

- Daj spokój. Nie chcę nic od ciebie słyszeć. Rób co chcesz to twoje życie.

- Po prostu przepraszam. Kiedyś ci wszystko wytłumaczę. Nie skreślaj mnie.

- Mam dość na dzisiaj. Dajcie wy mi święty spokój. - powiedziałam z obojętnością i taka poszłam do domu. Nie przywitałam się nawet z Adamem i mamą. Nie chcę. Przebrałam się w piżamę i weszłam do łóżka. Zamknęłam drzi na klucz, nikt nie będzie mnie brał na litość. Już nie. Wyciągnęłam laptopa i wykonałam telefon.

- Musisz to zrobić.

- Z przyjemnością.

Przepraszam za taką przerwę, ale jestem za granicą i trudno mi było znaleźć czas. Po powrocie rozdziały będą częściej. Dajcie znać jak się podoba, mam coś zmienić, poprawić?
Do następnego.
Kingsiaz ❤️

Ps: Wszystkiego najlepszego z okazji dnia dziecka!!!

Đọc tiếp

Bạn Cũng Sẽ Thích

31.4K 737 35
"Daj mi szansę Cię pokochać."
45.4K 158 10
no tu będą różne historie bedą 18+ będą tu wlw blb i blg
89.9K 5.2K 26
Melissa Johnson pochodzi z dobrej rodziny, ma kochających rodziców i prowadzi kancelarię prawniczą ze swoją przyjaciółką. Od kilku miesięcy interesuj...
8.6K 879 8
Zapraszam na świąteczny romans! Co się wydarzy, gdy do drzwi zapuka niezapowiedziany gość? Życie Dagmary zdawało się poukładane. Mąż, etat i wygodne...