toxic //reZigiusz

By hejremi

77.4K 3.4K 1.3K

Toksyczna przyjaźń. Toksyczna miłość. Toksyczne życie. (Wszelkie podobieństwa do innych książek są przypadk... More

Chapter one
Chapter two
Chapter three
Chapter four
Chapter five
Chapter six
Chapter seven
Chapter eight
Chapter nine
Chapter ten
Chapter eleven
Chapter twelve
Chapter thirteen
Chapter fifteen
Chapter sixteen
Chapter seventeen
Chapter eighteen
Chapter nineteen
Chapter twenty
Chapter twenty one
Chapter twenty two
Chapter twenty three
Chapter twenty four
Chapter twenty five
Chapter twenty six
Chapter twenty seven
Chapter twenty eight
Chapter twenty nine
Chapter thirty
Chapter thirty one
Chapter thirty two
Chapter thirty three
Chapter thirty four
Chapter thirty five
Chapter thirty six
Chapter thirty seven
Chapter thirty eight
Chapter thirty nine
Chapter forty
Chapter forty one
Chapter forty two
Chapter forty three
Chapter forty four
Chapter forty five
Chapter forty six
Chapter forty seven
Chapter forty eight
Chapter forty nine
Chapter fifty
Chapter fifty one
Chapter fifty two
Chapter fifty three
Chapter fifty four
Chapter fifty five
Chapter fifty six
Chapter fifty seven
Chapter fifty eight
Chapter fifty nine
Chapter sixty
Chapter sixty one
Chapter sixty two
Chapter sixty three
Chapter sixty four
Chapter sixty five
Chapter sixty six
Chapter sixty seven
Chapter sixty eight
Chapter sixty nine
Chapter seventy
Chapter seventy one
Chapter seventy two
Chapter seventy three
Chapter seventy four
Chapter seventy five
Chapter seventy six
Chapter seventy seven
Chapter seventy eight
Epilogue
kilka słów ode mnie

Chapter fourteen

1.4K 69 26
By hejremi

Dojechaliśmy w końcu na miejsce. Zajęło nam to mniej więcej siedem godzin, z dużą ilością przystanków, na co kompletnie nie byłam przygotowana i zdążyłam się już pokłócić o to z chłopakami. 

Mogli mnie przynajmniej uprzedzić. 

Wyszliśmy z auta i moim oczom ukazała się niewielkich rozmiarów, drewniana chatka. Szczerze mówiąc, wyglądała genialnie na tle zalesionych gór i małego jeziorka. 

Stuart, który przyjechał już wcześniej, widząc nas, ruszył w stronę drzwi, aby je otworzyć. Wpuścił nas wszystkich do środka i od razu zaczęłam rozglądać się dookoła. Przechodząc przez korytarz, ozdobiony wieloma rodzajami roślin i kilkoma obrazami doszłam do salonu, z którym była połączona dość duża kuchnia. Następnie ruszyłam w stronę schodów, aby obejrzeć piętro. Szumi, Stuart i Karol zostali na dole, rozmawiając o czymś w kuchni, a Remek i Michał ruszyli za mną. Dezy natomiast stwierdził, że skoczy jeszcze po coś do sklepu niedaleko. 

I dobrze, nie mam ochoty go oglądać. 

Na piętrze znalazły się cztery sypialnie i jedna, wielka łazienka. Wchodząc do jednego z pokoi, pierwsze co rzuciło mi się w oczy, to ogromne łóżko, stojące na środku. Meble idealnie do siebie pasowały, a okno balkonowe wpuszczało do środka przyjemnie grzejące promienie słońca. Ruszyłam w stronę balkonu, przechodząc przez milusi, biały dywan i wyszłam na zewnątrz, biorąc głęboki wdech. Powietrze, które było tutaj, totalnie różniło się od tego w mieście. Cały czas miałam ochotę je wdychać. 

Remek i Michał zostali w pokoju, chwilę się po nim rozglądając i na początku stwierdziłam, że to w sumie dobrze, bo mogę się w spokoju nacieszyć pięknym widokiem, jednak po chwili zdałam sobie sprawę z tego, że razem mogą wpaść na dość głupie pomysły. I nawet przekonałam się na jakie, bo gdy chciałam już wrócić do środka, okazało się, że jestem zamknięta, a chłopcy stoją przy oknie, śmiejąc się ze mnie. Gdy chciałam ich już prosić, aby jednak się zlitowali, z dołu usłyszałam wołanie. Zdezorientowana podeszłam do barierki, lekko się wychylając i dostrzegłam stojącego na dole Dezego z pięknym bukietem kwiatów. 

To po to pojechał do sklepu.

Wiedziałam, że tak będzie. 

- Słuchaj, ja.. chciałbym Cię przeprosić! - zawołał ze skruchą w głosie. Nerwowo spojrzałam w stronę Remka, który tylko zmarszczył brwi, a po chwili również był już na balkonie. Objął mnie ramieniem, lekko się wychylił i spojrzał na Dezego z rozbawianiem. 

- Stary, weź się nie wygłupiaj - zaśmiał się Remek, a Dezy tylko spuścił głowę i zrezygnowany postanowił wrócić do środka. 

Nie wiem na co on w ogóle liczy. Ja już zdecydowałam. 

Głośno westchnęłam i złapałam Remka za rękę, aby wrócić z nim z powrotem do pokoju. Kiedy chciałam już pchnąć drzwi balkonowe, aby otworzyć je na oścież zorientowałam się, że są zamknięte, a w pokoju nikogo nie ma. Nerwowo się zaśmiałam, krzyżując ręce na klatce piersiowej i zerkając na Remka, który patrzał gdzieś w przestrzeń. 

- Zamknął nas - mruknęłam, zaciskając usta w wąską linie i krzyżując ręce na klatce piersiowej. Remek spojrzał na mnie zdezorientowany, po czym też spróbował otworzyć drzwi, jednak one ani drgnęły. 

Zrezygnowana oparłam się o ścianę i powoli zsunęłam się na ziemię, wzdychając. Remek jeszcze kilka razy próbował nas wydostać, ale każda próba kończyła się porażką. 

Po chwili rozmyślania, dopiero ogarnęłam, o co tak naprawdę chodziło Michałowi. Nie zamknął nas tam dla beki, miał na myśli.. coś innego. 

Zerkając na przyjaciela, który cały czas kręcił się w kółko dostrzegłam, że jest też trochę zestresowany. To dziwne, bo ja się czuje wyluzowana. 

Tootaalnie.

- Jak myślisz, wróci tu po nas? - zagadnęłam go, podnosząc się z ziemi i stając obok niego. Remek tylko przetarł twarz dłonią, nerwowo się śmiejąc. Oparł się o barierkę i spojrzał na mnie, jak na idiotkę. 

- Teraz to mamy przesrane. Nie wróci tu - pokręcił głową, uśmiechając się do siebie sarkastycznie. 

Mogłam się tego domyślić. 

Continue Reading

You'll Also Like

703K 44.6K 50
Na profilu została opublikowana odnowiona i rozszerzona wersja książki. Część pierwsza. Przyszłość. Wojna zniszczyła nadzieję ludzi. Kobiety przejęły...
16.1K 637 14
2 Część mojej pierwszej książki ,,Just friends'', mam nadzieję, że ta też będzie miała dobry odzew.
631K 25.1K 52
- w co ty ze mną grasz? - przecież i tak nie grasz w moje gry - nie, nie gram - tylko jest jeden mały problem, odkąd cię poznałem nie grałem z tobą...