Chapter thirty six

988 49 13
                                    

Wbiegłem do szpitala, kierując się w stronę jej sali. Korytarze wyglądały tak samo, jak gdy byłem tu ostatni raz. Jedyne co się zmieniło, to ilość ludzi, siedząca na krzesełkach. Było ich zdecydowanie mniej, niż wcześniej.  

Przed salą, dostrzegłem Karola, opierającego się o ścianę i najwyraźniej czekającego na kogoś. Jak się okazało, tym kimś byłem ja. Rozejrzałem się dookoła, zerkając na szyby, które były zasłonięte roletami, przez co nie mogłem zobaczyć, co się dzieje po drugiej stronie, po czym przeniosłem wzrok na lekarza, który właśnie wychodził z pomieszczenia, jedną ręką trzymając jakieś papiery, a drugą podpierając się o drewnianą laskę, którą zaraz potem zaczął bawić. Podszedł do nas, nawet na nas nie zerkając, po czym wyjął z kieszeni opakowanie tabletek, biorąc trzy z nich i od razu je łykając. 

- Mam dwie wiadomości. Jedną złą, drugą dobrą. Pytanie brzmi, którą chcą panowie usłyszeć pierwszą? - spytał mężczyzna, a na jego twarzy pojawił się przebłysk uśmiechu. Nie wiem, co to znaczyło, ale mam nadzieję, że ta dobra wiadomość, jest naprawdę dobra. Przez chwilę między nami była cisza, podczas której wymieniłem porozumiewawcze spojrzenie z Karolem, a starszy mężczyzna uniósł brwi, czekając aż któryś z nas się odezwie. - Dobra, wszyscy dobrze wiemy, że chcecie tą dobrą, więęęc.. - odezwał się, gdy chciałem już coś mówić, przeciągając ostatnie słowo i z powrotem zaglądając do jakichś papierów. Zanim znów otworzył usta, skrzyżowałem ręce na klatce piersiowej, czując narastający stres. - Pacjentka jest w stanie stabilnym, obudziła się dziś nad ranem, jednak.. z tym wiąże się ta zła wiadomość - oznajmił, po chwili zaciskając usta w cienką linie. Na te słowa, na mojej twarzy pojawił się szeroki uśmiech, jednak nadal stres ściskał mój żołądek, ponieważ nie usłyszałem jeszcze wszystkiego, co lekarz miał do powiedzenia. 

- Więc? O co chodzi? - spytał Karol, równie zdenerwowany całą sytuacją, co ja. Mężczyzna tylko kiwnął głową w stronę drzwi, wyciągając z kieszeni piłkę, którą zaczął sobie odbijać o podłogę, a ja zerknąłem na Kerela, chcąc się upewnić, że mogę wejść pierwszy. W odpowiedzi lekko się do mnie uśmiechnął, więc powoli chwyciłem za klamkę, czując, jak stres zaczyna wyżerać mi mózg. 

Gdy zamknąłem za sobą drzwi, przeniosłem wzrok na nią, dostrzegając, że patrzy w moim kierunku. Na mnie. Lustruje mnie wzrokiem, z lekko rozchylonymi ustami, czekając, aż się odezwę. Albo zrobię cokolwiek innego, niż wpatrywanie się w nią. 

Tak, to bardzo prawdopodobne. 

Przez dłuższą chwilę wstrzymywałem oddech, stojąc w miejscu i czując się, jakbym zupełnie zapomniał, jak się oddycha. 

Kiedy na jej twarz pojawił się nieśmiały uśmiech, postanowiłem usiąść na krzesełku, obok jej łóżka. Ona tylko podążała za mną wzrokiem, nie odzywając się, co lekko zaczynało mnie niepokoić. 

- Hej.. - zacząłem niepewnie, spoglądając jej w oczy. Przez dłuższą chwilę panowała między nami cisza, a przez głowę przebiegła mi myśl, że może w wyniku wypadku, utraciła zdolność mówienia, ale nie.. to nie to. 

- Pamiętam cię - zaczęła nagle, na co lekko zmarszczyłem brwi. Z początku nie zrozumiałem o co jej chodzi, więc tylko siedziałem, patrząc na nią, jak na idiotkę. - To ty wszedłeś kilka dni temu do łazienki dziewczyn, żeby dać mi spisać to zadanie domowe z chemii? - spytała, cicho chichocząc, a ja momentalnie zamarłem. - Mam wielką dziurę w pamięci, wiem tylko, że cię znam i mieszkam w domku z Karolem.. I głupio mi o to pytać, ale.. jak wyglądała nasza relacja? - spojrzała na mnie lekko speszona. Jedyne, na co było mnie teraz stać, to patrzenie się na nią, jak na kosmitkę. Jeszcze nigdy w życiu nie byłem tak skołowany. Nie wiedziałem jak się zachować, co powiedzieć. Pustka. 

To jest ta zła wiadomość? 

Ona. 

Straciła. 

Pamięć? 

Przez dłuższy czas próbowałem znaleźć odpowiednie słowa. Albo powiedzieć chociaż coś, żeby dać jej znać, że jak na razie potrafię jeszcze mówić. 

Ja naprawdę ją straciłem. 

Tak jak ona wspomnienia. Ze mną. 

Poczułem piekące łzy, spływające po moich policzkach, ale spuściłem głowę, mając nadzieję, że tego nie widziała. 

Gdy podniosłem na nią z powrotem wzrok, napotykając jej zdezorientowane spojrzenie, wysiliłem się na lekki uśmiech, łapiąc ją delikatnie za rękę. 

- My.. zanim to się wydarzyło... - zacząłem, biorąc głęboki oddech i mając wrażenie, że jak w końcu to powiem, to wybuchnę płaczem. - Byliśmy w związku - wydusiłem z siebie. 

[...]

Tak, ten lekarz to Gregory House (znaczy, chciałam, żeby chociaż trochę go przypominał), nie mogłam się powstrzymać XDDDD

I ten. 

To się dzieje. 

To się naprawdę dzieje. 

Po prawie czterdziestu rozdziałach wprowadzam wątek miłosny, ale postaram się, żeby nie był on jak każdy inny ( ͡° ͜ʖ ͡°) 

toxic //reZigiuszΌπου ζουν οι ιστορίες. Ανακάλυψε τώρα