Chapter thirty

1.1K 57 25
                                    

POV Marcelina - tydzień później.

Minął tydzień. Nie mam ani kontaktu z Dezym, ani z Remkiem, ani z kimkolwiek innym. Z tego co słyszałam, z nocnych rozmów Karola - których nie powinnam podsłuchiwać, ale jednak to robię - Dezy gdzieś zniknął. I tak naprawdę, to nikt nie ma z nim kontaktu, nawet jego najbliższa rodzina nie wie, co się z nim dzieje. Po prostu pojechał do tej Nikoli i słuch po nim, jak i po niej zaginął.

Remek natomiast się do mnie nie odzywa. Po tej dziwnej sytuacji, poszliśmy do mojego pokoju, bo chciałam sobie to z nim wyjaśnić i jak na początku nie wyrażał chęci, do rozmowy na ten temat, bo tylko siedział na łóżku, ze wzrokiem wbitym w podłogę i nie odzywał się, to na końcu było tak samo. A dokładniej, nasza kulturalna wymiana zdań - gdzie to ja wymieniałam zdania z samą sobą - zakończyła się kłótnią. I do dzisiaj się do siebie nie odzywamy. 

Ja nie mam zamiaru go za nic przepraszać. 

..A on najwyraźniej tak samo. 

Po dłuższym namyśle, wstałam od biurka, przy którym odrabiałam lekcje i postanowiłam przejść się do kuchni, po coś do jedzenia, bo od tej chemii rozbolała mnie głowa. I zgłodniałam. 

Gdy jednak chwyciłam za klamkę, aby otworzyć drzwi, otworzyły się one same, a do środka wparował Kerel. Spojrzał na mnie ze słodkim uśmiechem, a ja tylko zmarszczyłam brwi, bo już wiedziałam, o co chodzi. 

- Ile tym razem chcesz? - spytałam, przewracając oczami i krzyżując ręce na klatce piersiowej. Spodziewałam się, że po prostu mi powie, że mam mu pożyczyć pieniądze, jednak ten pociągnął mnie za sobą za rękę i pobiegł na zewnątrz, w stronę samochodu. 

Nie wiem co on takiego znowu wymyślił i chyba jednak wolę nie wiedzieć. Gdy jednak chciałam wyjść z auta, do którego mnie wepchnął, zablokował szybko drzwi i spojrzał na mnie karcącym wzrokiem, odpalając silnik. W odpowiedzi tylko westchnęłam, zapinając swój pas. 

***

- Jesteśmy na miejscu! - zawołał, gdy zaparkowaliśmy pod kawiarnią. Bardzo dobrze znaną mi kawiarnią. Zanim odblokował mi drzwi, sprawdził coś szybko na telefonie, jednak nie zdążyłam zobaczyć co. 

Cholera jasna, co on wymyślił? 

Lekko zestresowana, ruszyłam za nim do środka i od razu poczułam ten piękny zapach. Rozejrzałam się dookoła, ale nie dostrzegłam niczego podejrzanego, co mogłoby mnie zaniepokoić.

Gdy podeszliśmy do lady, słyszałam, jak drzwi się otwierają, przez co dzwoneczek zadzwonił kilka razy, jednak nie obejrzałam się za siebie, ponieważ bardziej interesował mnie fakt, czemu Kerel co chwilę wyjmował telefon z kieszeni, nerwowo sprawdzając powiadomienia. W momencie, w którym miałam już coś zamawiać, on zrobił to za mnie. Zdziwiłam się, gdy wziął dla siebie kawę, ponieważ zwykle, jak przychodziłam tu z nim, to brał gorącą czekoladę, twierdząc, że kawy nie lubi. Nie zrobiłam jednak nic z tym faktem i pokierowałam się za nim, w stronę zajętego już stolika. Siedział przy nim jakiś chłopak, czarne włosy.. 

O kurwa. 

Mając nadzieję, że jednak się mylę, podeszłam bliżej stolika, siadając naprzeciwko tajemniczego gościa, który już po ułamku sekundy nie wydawał się dla mnie taki tajemniczy. 

- Powiedz, że sobie żartujesz - mruknęłam zirytowana do Kerela, nie zerkając nawet na Remka, który właśnie odkładał telefon na stolik. Ten pokręcił jedynie głową, głupio się uśmiechając i jak gdyby nigdy nic, skierował się do wyjścia, zostawiając nas samych. 

Po chwili podniosłam wzrok na Remka, zaciskając usta w cienką linie i czekając aż zacznie cokolwiek mówić, ponieważ ja nie miałam zamiaru odzywać się pierwsza. 

Dobra, nie wytrzymam zaraz. 

- Teraz masz ochotę mi to wytłumaczyć może? - spytałam, podpierając się na łokciach i kładąc głowę na rękach. Uśmiechnęłam się lekko, po czym wzięłam łyka swojej kawy, którą chwilę wcześniej przyniosła kelnerka. 

- Mówiłem ci już, że to nic takiego, nie mam z czego ci się tłumaczyć - mruknął po dłuższym namyślę, nerwowo bawiąc się swoim telefonem. 

- Słuchaj, ja.. chcę, żeby wszystko było po staremu, ja.. nie chcę nic więcej, przepraszam - przerwałam kolejną dłuższą ciszę między nami, patrząc na Remka smutnym wzrokiem i w tym samym czasie ten głośno westchnął. 

- Przecież ci już mówiłem, że to nic takiego, czego ty nie rozumiesz?! - zirytowany gwałtownie podniósł głos, wstając z krzesła, na którym siedział. 

I w tym momencie nie wytrzymałam. 

Skoro już tu byłam, to chciałam pogadać z nim na spokojnie, ale on musiał to zepsuć. Zdenerwowana wstałam, rzucając mu wściekłe spojrzenia, po czym wyszłam szybkim krokiem z kawiarni, czując napływające do oczu łzy. Szłam co chwilę na kogoś wpadając, ponieważ obraz kompletnie mi się zamazał, nic nie widziałam. 

Nie zwróciłam nawet uwagi na to, że gdy Remek, biegnący za mną, zawołał mnie, to ja zatrzymałam się akurat na środku ruchliwej ulicy, odwracając się w jego stronę. I w tym samym momencie poczułam ból. Cholerny ból, bo coś we mnie uderzyło. Dokładniej auto. Potem były tylko krzyki, nawoływanie mojego imienia, syreny i ciemność. 

[...] 

Jezu, w końcu jakoś udało mi się przebrnąć  przez tą nudniejszą część fabuły, teraz będzie tylko ciekawiej ( ͡° ͜ʖ ͡°)

toxic //reZigiuszOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz