Chapter forty six

676 41 8
                                    

- Szukałeś łazienki - spojrzałam na niego, czując się jakby nagle olśniona. Rozchyliłam lekko usta, zdziwiona tym, że właśnie przypomniał mi się ten moment, a ból głowy powoli zaczął ustępywać. Przemek wydawał się równie zdezorientowany co ja, a może nawet bardziej.

J a k to możliwe?

- Byłam zdenerwowana z jakiegoś powodu, chciałeś spytać czy wszystko w porządku - mówiłam, kręcąc głową zamyślona, a ciemnowłosy w dalszym ciągu tylko wpatrywał się we mnie dużymi oczami.

Nie rozumiem.

Czemu przypomniałam sobie Przemka, a ze związku z Remkiem nie pamiętam nic?

- Pamiętasz coś jeszcze? - spytał, opierając się rękoma o stół i patrząc na mnie z zaciekawieniem. Dobrze, że wiem już, skąd go znam i mam pewność, że nie muszę być w każdej chwili gotowa do odparcia ataku z jego strony. Ale nigdy nic nie wiadomo.

- Miałeś na sobie tą samą koszulkę, prawda? - mówiąc to, zerknęłam na jego T-shirt, który niby niczym się nie wyróżniał, ale jednak. Zapamiętałam go.

- A twoje oczy wtedy też miały taki słodki odcień czekolady? - przyglądał mi się intensywnie, co sprawiało, że czułam się nieco onieśmielona, a na policzkach pojawił się rumieniec, który nieudolnie starałam się ukryć, na co ten tylko się roześmiał. - Uroczo wyglądasz, jak się rumienisz, skarbie - mruknął, nadal rozbawiony, czochrając moje mokre włosy.

S k a r b i e.

- J-ja chyba powinnam już iść - stwierdziłam zaraz po jego słowach, wstając od stolika z zamiarem wyjścia na zewnątrz, jednak ten od razu poderwał się z miejsca, łapiąc mnie za ramię, abym się zatrzymała.

- Nie no, zostań, jeszcze się przeziębisz - pokręcił głową, patrząc na mnie z nadzieją, a ja tylko westchnęłam, nie potrafiąc odmówić jego słodkiemu uśmiechu. Usiadłam z powrotem na przeciwko niego, przeczesując palcami włosy i zaciskając usta w cienką linie.

- Więc.. co tu robisz? - przerwałam dziwną ciszę, podnosząc na niego wzrok i błądząc nim po jego twarzy o sekundę za długo. Przemek wzruszył ramionami, po czym zaczął się bawić łyżeczką, która była w jego kubku.

- Byłem umówiony z taką dziewczyną na.. trzy i pół godziny temu - wyjaśnił, zerkając na zegarek w telefonie. - Wystawiła mnie - znów wzruszył ramionami, oblizując łyżeczkę i zachowując się, jakby nie robiło to na nim wielkiego wrażenia.

- Siedzisz tu już tak długo? - zmarszczyłam brwi. Przemek odłożył sztuciec na talerzyk i przetarł twarz dłonią, jakby był zmęczony pytaniami tego typu.

Chyba nie powinnam była zaczynać tego tematu.

Speszona chciałam już go przeprosić za to, że jestem taka wścibska, ale on pokręcił tylko głową, nadal się uśmiechając.

- Miałem nadzieję, że tylko się spóźni, ale ona kompletnie mnie olała - westchnął tylko i zerknął na mnie. - A ty? Co tu robiłaś w tym deszczu? - spytał szybko, unosząc lekko brwi. Wydaje mi się, że nie chce za bardzo gadać o sobie. Wygląda na bardziej zainteresowanego mną, tylko nie wiem skąd mu się to wzięło.

- Byłam.. na spacerze - skłamałam. Nie chcę mu na razie nic mówić o tym, w jak dziwnej sytuacji się właśnie znajduję. Praktycznie go nie znam.

Rozmawialiśmy jeszcze przez dłuższy czas, starałam się dowiedzieć o nim jak najwięcej, ale on nie mówił o sobie specjalnie dużo, podobnie jak ja. Z czasem dopiero stał nieco pewniejszy siebie, zaczynając mi opowiadać jakieś swoje historie z dzieciństwa, jednak wydawał się nie mieć zbyt ich wiele.

Chciałabym go bliżej poznać.

Zanim się obejrzałam, na ulicy było ciemno, a w kawiarni było coraz mniej osób, lokal był już zamykany, a my nadal siedzieliśmy przy stoliku, rozmawiając w najlepsze.

- Cholera - szepnęłam nagle do siebie, zdając sobie sprawę z tego, jak późno już jest. Dochodziła prawie dwudziesta druga, a siedzę już tu przynajmniej od siedemnastej. Z nikim nie miałam kontaktu, bo telefon zostawiłam w domu.

Przecież Karol mnie zabije.

- Co się stało? - Przemek zmarszczył brwi, przerywając opowiadanie, jak jakaś starsza kobieta, pochodząca z Azji, goniła go po sklepie z wózkiem, krzycząc, że zabrał jej siatkę z pomidorami.

- Powinnam już chyba wracać - mruknęłam, dotykając swoich włosów i orientując się, że zdążyły już wyschnąć, po czym wstałam z miejsca, a Przemek zaraz po mnie. Pośpiesznie oddałam mu jego bluzę, widząc, że kelnerka idzie już w naszą stronę, aby zabrać ode mnie mokry ręcznik.

- Odwiozę cię - zaproponował, ale grzecznie odmówiłam, nie chcąc robić mu kłopotów, jednak on najwidoczniej nie przyjmował odmowy. - Przecież nie pozwolę ci wracać samej, po ciemku do domu - nalegał, z powrotem narzucając na mnie swoją bluzę i nie czekając na moją odpowiedź, wyszedł ze mną na zewnątrz, prowadząc od razu do swojego auta. - Wsiadaj, skarbie - mruknął, uśmiechając się słodko i otwierając mi drzwi, a ja byłam w stanie się tylko uśmiechnąć.

S k a r b i e.

Znów powiedział do mnie s k a r b i e.

Zamknął za mną drzwi i obszedł auto dookoła, aby wsiąść do środka. Gdy byliśmy już w drodze do mojego domu, musieliśmy trafić na ogromny korek, który wydawał się nie kończyć. Byłam już trochę zmęczona, więc moje odpowiedzi na jego pytania były krótkie i mało sensowne, bo nie potrafiłam się wysilić na nic innego.

- Może się zdrzemniesz? Obudzę cię, jak dojedziemy - spojrzał na mnie, a w jego oczach można było dostrzec troskę. Mimo wszystko, nie chciałam teraz zasypiać, więc pokręciłam tylko głową, udając, że wcale nie jestem śpiąca. - A może jednak? - spytał rozbawiony, widząc, że oczy mi się zamykają, ale nic już mu nie odpowiedziałam, ponieważ zdążyłam zasnąć.

***

Obudziłam się niemal od razu, słysząc jego głos. Czułam się, jakbym spała z pięć minut, a minęła conajmniej godzina. Zaspana, przy pomocy Przemka wyszłam z auta, gdy ten otworzył mi drzwi i nieco chwiejnym krokiem ruszyłam z nim w stronę mojego domu. Gdy doszliśmy do drzwi, oparłam się o nie, zerkając na niego. Światło lamki padało na jego wciąż uśmiechniętą twarz i było słychać jedynie świerszcze, siedzące gdzieś w trawie.

- Więc.. chciałabyś się może jeszcze spotkać? - spytał, przecierają dłonią swój kark, jakby czuł się zakłopotany. Widząc jego wyraz twarzy, nie potrafiłam się powstrzymać od parsknięcia śmiechem, co zbiło go tylko z tropu.

- Bardzo chętnie - odparłam, uśmiechając się mimowolnie, przez co na jego twarzy również pojawił się uśmiech. - To cześć - mruknęłam, w tym samym czasie podchodząc do niego, stając na palcach i całując go w policzek,  co tylko sprawiło, że jego uśmiech się porzeszył. Wymieniłam z nim jeszcze spojrzenia i weszłam od razu do środka.

W salonie paliło się światło, ale nie słyszałam nic, co wskazywało by na to, że w ogóle ktoś jest w domu. Powędrowałam więc tam i pierwsze, na co zwróciłam uwagę, to Remek, siedzący na kanapie z kamienną miną oraz Karol, śpiący na fotelu obok. Zdezorientowana omotałam go tylko wzrokiem, stojąc sparaliżowana w miejscu.

Chyba jest zdenerwowany.

Nie, nawet nie zdenerwowany.

Wkurwiony.

Wkurwiony

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
toxic //reZigiuszOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz