Chapter fifty nine

247 14 8
                                    

- Chyba trochę za dużo wypiłam - mruknęłam zaspana, wchodząc do kuchni, gdzie siedział już mój tata, popijając kawę i przeglądając coś w telefonie. - Głowa mnie strasznie boli - dodałam, przecierając twarz dłonią i siadając przy stole.

- Takie są uroki alkoholu, słońce - parsknął śmiechem mężczyzna, podając mi butelkę wody i jakieś tabletki przeciwbólowe. - Coś się wczoraj stało? Wróciłaś cała zapłakana, ale Karol mówił, że się tobą zajmię - spytał po chwili zastanowienia, mierząc mnie troskliwym wzrokiem.

- Siedziałam w toalecie chyba przez półtorej godziny, rozmawiając z Przemkiem o tym, że chyba dam szansę Remkowi. Nie wiem, potrzebowałam się komuś porządnie wygadać z tego, jak się czuję i chyba.. chyba jest już okej - stwierdziłam, uśmiechając się lekko do samej siebie.

- Miejmy nadzieję, że dobrze wybrałaś - tata poczochrał mnie po głowie, po czym zajął się przygotowywaniem śniadania.

Chciałabym mieć stu procentową pewność, że to była dobra decyzja. Serce mi podpowiada, że tak jest, ale mimo wszystko mam cień wątpliwości.

Boję się, że skończy się jak zwykle.

Na długo w domu nie zostaliśmy, bo już koło południa, gdy udało nam się z Karolem zebrać do kupy, postanowiliśmy wracać do Wodzisławia, gdzie musiałam porozmawiać z Remkiem. Już od rana nie mogłam przestać myśleć o rozmowie, którą będę musiała z nim przeprowadzić. Z jednej strony czułam zdenerwowanie, a z drugiej.. ekscytacje? Nie mogłam się doczekać jego reakcji, ale bałam się, że po tym wszystkim nie będzie już czuł tego samego, co ja bym chciała teraz czuć.

Naprawdę chciałabym poczuć do niego coś więcej.

W Wodzisławiu znaleźliśmy się późnym wieczorem i jak tylko weszłam do swojego pokoju, rzuciłam się na łóżko, po czym od razu wybrałam numer do Remka. Odebrał niemal od razu, a gdy usłyszałam jego głos, serce mi się zatrzymało.

- Możeszdommieterazprzyjść? - spytałam na jednym wdechu, zamykając oczy ze zdenerwowania. Przez dłuższą chwilę odpowiadała mi jedynie cisza w słuchawce, co zaczynało mnie nieco niepokoić. - Remi, jesteś? - mój głos cholernie drżał, nie mogłam go opanować w żaden sposób.

- Jestem - usłyszałam nagle za sobą zdyszany głos Remka.

O kurwa.

Odwróciłam się gwałtownie, totalnie się nie spodziewając, że on zaraz pojawi się za mną i wstałam z łóżka, mierząc go wzrokiem od góry do dołu.

- Remek, j-ja.. - zaczęłam niepewnie, obserwując jak ten się do mnie powoli podchodzi i łapie delikatnie za rękę. Widziałam w jego oczach tą nadzieję, że będzie mógł to robić częściej i szczerze się cieszyłam, że dalej czuje do mnie to samo. Widziałam też, że jego wzrok wędruję ciągle od moich oczu, do ust i nie mogł się powstrzymać, żeby na nie nie spoglądać.

- Mogę? - spytał szeptem, zbliżając swoją twarz do mojej na odległość zaledwie kilku milimetrów, jednak byłam tak przejęta i zdeorientowana, że jedyne co zrobiłam, to zamknęłam oczy i dałam mu się pocałować.

I tym razem już nic nam nie przeszkodziło.

toxic //reZigiuszWhere stories live. Discover now