Chapter eleven

1.4K 73 5
                                    

- Chyba musimy porozmawiać - spojrzałam na niego niepewnie, bojąc się jego reakcji. Nadal nie mogę zrozumieć, co z nim się stało. 

- O czymś ważnym? Bo nie bardzo mam na to czas i ochotę - prychnął, zerkając nerwowo w stronę Michała, Szymona i Stuarta. Zaczynało mnie to powoli denerwować. Zlewał mnie totalnie, zachowywał się, jak nie on. - No szybciej! - pośpieszył mnie, przez co na całym ciele przeszły mnie nieprzyjemne dreszcze. 

- Chcę, żebyś wrócił - wymamrotałam, jednak on już tego nie słyszał, bo zadzwonił dzwonek na przerwę, na co brunet pośpiesznie wstał od ławki i ruszył ku chłopakom. 

Obudziłam się w środku nocy, nie wiedząc która godzina, jaki jest dzień, ani rok. 

Ten sen był aż zbyt realistyczny. 

Spanikowana rozejrzałam się po ciemnym pokoju, poszukując mojego telefonu, którego jeszcze wieczorem zostawiałam podłączonego na stoliku nocnym, ale jak na złość, nie mogłam go znaleźć. Pośpiesznie podniosłam się z łóżka, z zamiarem podejścia do biurka, jednak w połowie drogi zamarłam. Światło na korytarzu się paliło, a Karol z Sysią zawsze zostawiali je zapalone, bo nawiedzały mnie koszmary senne. Niepewnie podeszłam do drzwi, czując jak serce podchodzi mi do gardła. Chwyciłam za klamkę i szarpnęłam nimi w swoją stronę. Ręce mi się trzęsły.

To nie dzieje się naprawdę. 

To nie dzieje się naprawdę. 

To nie dzieje się naprawdę. 

Rozejrzałam się po oświetlonym korytarzu, po czym szybko pomaszerowałam do pokoju brata. Zawahałam się przed otwarciem drzwi, bałam się, że jakimś cudem to wszystko wróciło. 

Wchodząc poczułam dziwnie znajomy zapach. 

- Sylwia?.. - spytałam cicho, po czym światło z telefonu rozświetliło część pokoju. - C-co ty tu ro-robisz? - jąkałam się, nie mogąc uwierzyć w to co się właśnie dzieje. Ten koszmar wrócił. Brunetka podeszła bliżej, patrząc na mnie zmartwionym wzrokiem. Delikatnie położyła rękę na moim ramieniu, na co przeszły mnie dreszcze, a oczy zaszły łzami. 

Wybiegłam z ich pokoju, prosto do siebie. Zamknęłam za sobą drzwi i w panice zaczęłam szukać telefonu, słysząc jak oboje próbują dostać się do środka. Nie zamierzałam ich wpuścić, teraz liczył się tylko Remek. Miałam ogromną potrzebę usłyszenia jego głosu. 

Boje się, boję się, że to znów się dzieje. 

- H-halo? Remek? - spytałam, zaraz po tym, jak odebrał połączenie. Odpowiadała mi cisza, przez którą zdążyłam się już zestresować. - Proszę, powiedz coś, wiem, że tam jesteś - jęknęłam, próbując powstrzymać się od płaczu. 

Cisza.

Chciałam coś jeszcze powiedzieć, ale nagle usłyszałam jakiś szept, po czym połączenie zostało zakończone. 

toxic //reZigiuszWhere stories live. Discover now