Chapter twenty five

994 54 12
                                    

- Matko, ale miałam dziwny sen - mruknęłam, wchodząc do kuchni, gdzie stało już dla mnie śniadanie, a Karol jadł już swoją porcję. 

- Jaki? - spojrzał na mnie z zaciekawieniem, a gdy tylko usiadłam, zaczęłam opowiadać. Czułam się trochę dziwnie, bo był on strasznie realistyczny, a rzadko zdarza mi się coś takiego. 

- Noo.. zdenerwowałam się na Remka, bo powiedział jakiejś lasce, że jesteśmy w związku.. - zaczęłam, jednak Kerel przerwał mi, głośno się śmiejąc, po tym, co powiedziałam.

- Eee, kontynuuj - odchrząknął po chwili, udając, że nic się nie stało i wrócił do jedzenia swojego śniadania. 

- Potem spotkałam się z Dezym i zrobiłam mu aferę o to, że wrócił do Polski i byłam na niego mega zdenerwowana - zaśmiałam się, biorąc łyka herbaty. - A.. potem, gdy wróciłam do domu, wywaliło prąd, ty pojechałeś sobie do Sylwii i z dupy się okazało, że Dezy miał wypadek - mówiłam, marszcząc lekko brwi i biorąc kolejnego łyka herbaty. - A potem.. Dezy nie przeżył tego wypadku i okazało się, że specjalnie rzucił się pod pędzący samochód - dokończyłam już trochę ciszej, a po chwili nagle poderwałam się z miejsca i pobiegłam do mojego pokoju, czując jak ręce mi się trzęsą, na samą myśl o tym, jak wyglądało odpakowywanie prezentu od Dezego we śnie. 

Gdy tylko wzięłam pudełko do ręki, od razu wyrzuciłam wstążkę gdzieś do tyłu i zdarłam z niego papier, po czym podniosłam wieko i przymrużyłam oczy, widząc pluszowego króliczka. A obok niego karteczkę. 

"Zostawiłaś go kiedyś u mnie, a nie chciałem, żeby ktoś kiedyś go przypadkiem wyrzucił do śmieci, więc.. znów jest cały twój." 

Jednak na odwrocie nic więcej nie było napisane. Żadnych dodatkowych karteczek w środku również nie znalazłam.

To był tylko i wyłącznie sen. 

Jebany, cholernie realistyczny sen. 


toxic //reZigiuszWhere stories live. Discover now