Chapter sixty six

181 2 0
                                    

- Czyli.. co pamiętasz z chwili przed omdleniem? - spytałem, chyba nieco zbyt podejrzliwym tonem, bo na jej twarz wkradł się dziwny grymas. 

- Pamiętam, że oglądałam słodkie kotki z Przemkiem i nic więcej - wzruszyła ramionami, na co poczułem ulgę, jednak zauważyłem też, że wahała się przy odpowiedzi. Tak, jakby chciała skłamać, ale nie była pewna czy to dobry pomysł. 

- Na pewno? Może powinnaś pójść z tym do lekarza? - zaproponowałem, udając że to wcale nie ja przyczyniłem się do tej sytuacji.

- Wydaje mi się, że jest tu po prostu zbyt duszno - odparła wymijająco, wstając z kanapy i uchylając jedno z okien. Przemek siedzący obok mnie ze skrzyżowanymi rękoma i miną, jakbym ją zamordował, a nie chwilowo wyłączył z życia, jedynie śledził ją wzrokiem, nie biorąc udziału w rozmowie. Zupełnie, jakby go tu nie było. 

- Dobra, jak chcesz, ale jeśli coś będzie się działo, to mów od razu - poprosiłem, aby przekonać ją, że jej omdlenie było wynikiem złego samopoczucia, a nie moich czynów. Na moje słowa Przemek spojrzał się na mnie znacząco, dlatego wstałem zaraz za nim, idąc w stronę kuchni.

- Mam do ciebie prośbę - zaczął dość stanowczym tonem, w dalszym ciągu krzyżując ręce na piersi, co powodowało, że wyglądał na sto razy bardziej poważnego i groźnego. - Nie mieszaj mnie w ten cały cyrk Remka. Cieszę się strasznie, że ją poznałem i nie wybaczę sobie tego, jeśli przez to wszystko ją stracę, rozumiesz? - mówiąc to, spojrzał mi prosto w oczy, zaciskając zęby, tak jakby był niesamowicie zdenerwowany. 

Bo chyba był. 

- Słuchaj, ja sam nie miałem zamiaru się w to mieszać, ale robię to dla jej dobra. Też mnie to wszystko już męczy - westchnąłem, przecierając twarz obiema dłońmi. Przemek nic na to nie odpowiedział, jedynie wzruszył ramionami i wyszedł z pomieszczenia. 

POV Marcelina

Karol jest błędzie, jeśli myśli, że uda mu się przede mną coś ukryć. 

Jasne, że wszystko pamiętam. 

Jasne, że wiem, że coś jest nie tak. 

I jasne, że dowiem się o co chodzi. 

Gdy Przemek z Karolem wrócili z kuchni, oboje mieli dziwne wyrazy twarzy. Nie przejęłam się tym jednak zbytnio, bo wiedziałam, że od nich niczego się nie dowiem. Od nikogo niczego się nie dowiem. Muszę działać na własną rękę. 

- Ja będę już leciał - mruknął Przemek, udając się do przedpokoju, gdzie zaczął ubierać swoje buty. - Dzwoń jak będzie się coś działo, skarbie - dodał, posyłając mi słodki uśmiech. 

Rozpływało mi się serce, gdy widziałam go uśmiechniętego. Czułam, że to szczere uczucie, a on zbyt dużo takiego w życiu nie miał. Jeszcze wielu rzeczy o nim nie wiem, a z każdym dniem czuję, że jest ich coraz to więcej. Cholernie chcę go poznać bliżej. Wydaje się taki tajemniczy i skryty, a to dodaje mu tylko uroku. 

Szczerze zazdroszczę jego przyszłej dziewczynie.


toxic //reZigiuszWhere stories live. Discover now