Szanti Pisze //Mam Dla Was No...

By PrettyAvalanna

25.1K 3K 623

~~~Z góry mówię, że nigdy nie oglądałam Gossip Girl i nie mam pojęcia o czym jest ten serial pomimo, że ludzi... More

Prolog
1. Mam Plan
2. Tak Się Nie Bawię
3. Dziś Impreza u Davida
4. Kto To Był?
5. Widzę Cię
6. Monitoring
7. Zrobimy Show, Księżniczko
9. Perdomy
10. Do Dyrektora
11. Chcę Ciebie pocałować, ale...
12. Dupek
13. I Tak Jesteś Dupkiem
14. Nie Zaslugujesz Żeby Cierpieć
15. Dziękuję
16. A Jeśli Zmieniłam Zdanie?
17. Muszę Powiedzieć Justinowi
18. To Adres...
19. Austin
Ważna Sprawa
20. Hej Sylvia
Dziękuję
21. ... rozmawiała z Francisco
22. Hej księżniczko
23. Nie Bądz Śmieszna Sylvia
Hej
24. A Potem Francisco Się Wami Zajmie
25. Wrócę stary
26. Bieber Już Jest
27. Zabiłaś Ją!
28. Wyjście
20k
29. Smutne czy szczęśliwe zakończenie?
Epilog
hejka

8. Powiem Ci Wszystko

954 118 35
By PrettyAvalanna

- Ile już minęło? - spytał chłopak, który dopiero przyciskał mnie do ściany.

Pomimo ciemności teraz mogłam się dokładniej na nim skupić. Był dość wysoki i umięśniony, czesał się jak każdy zwyczajny chłopak. Nie widziałam rysów jego twarzy, ale zastanawiały mnie jego oczy. Były zielone i wyglądały dokładnie jak oczy kota. Soczewki? Możliwe, ale nie słyszałam o takich, które świecą.

Chłopak stał obok swojego grubego wspólnika, kiedy ja leżałam oparta o ścianę. Przez strach straciłam czucie w nogach. Bałam się wstać, odezwać, kaszlnąć. Byłam pewna, że umrę. Oni mnie zabiją.

- Czekamy już piętnaście minut - odpowiedział gruby

- Pierdole ! - krzyknął podchodząc do mnie i kucając żeby być na równi ze mną. Dzięki światłu księżyca mogłam zobaczyć kawałek jego twarzy. Miał wyraźnie zarysowane kości policzkowe - Sylvia - moje imię wypowiadane jego głosem sprawiło, że zadrżałam  - Justinowi najwyraźniej nie zależy na tobie tak bardzo. Nawet nie przyszedł tutaj.

Siedziałam nadal nic nie mówiąc. Ten chłopak (a w szczególności jego oczy) sprawiały, że bałam się oddychać.

- Wiesz - ponownie zaczął, ale spokojnie - Twój chłopak ma mało czasu

- To nie mój chłopak

""Brawo Sylvia! W chwili zagrożenia życia mówisz coś takiego! Jesteś idiotką"

- Co ? - chłopak zdziwił się, że się odezwałam

- Justin nie jest moim chłopakiem - niepewnie powtórzyłam przełykając ślinę

- Co ty kurwa pierdolisz? - oczy zapłonęły wiekszą zielenią - Przecież widziałem, jak codziennie do ciebie przychodzi. Spałaś u niego.

- Justin daje mi korki - powiedziałam plącząc język - A raz przywiózł mnie z imprezy.

- Czyli, że was nic nie łączy?

- Nic

Chłopak nagle wstał i przejechał ręką po głowie ciągnąc się za włosy. Zaczął szeptać coś pod nosem, co chwila coraz głośniej powtarzając jedno słowo.

- Kurwa, kurwa, kurwa, kurwa, kurwa!

Po chwili kopnął metalowy kosz, który odleciał z hukiem i trafił w ścianę. Czułam jak całe moje ciało drży. Nigdy w życiu jeszcze tak bardzo się nie bałam.

Po chwili chłopak się uspokoił. Widziałam jak jego barki unoszą się w górę i w dół z każdym wdechem. Odwrócił się i patrzył na mnie przez jakąś minutę. Teraz czas zdawał się ciagnąć w nieskończoność.

- Cóż - zaczął podchodząc do mnie i ponownie obok mnie kucając - Skoro Bieber nie zamierza się tu zjawić i cię uratować - poczułam jak kładzie rękę na pasku moich spodni - nie zamierzam przepuścić okazji.

- Proszę, nie - powiedziałam i poczułam jak łza spływa po moim policzku.

- Nie płacz księżniczko - przejechał ręką po moim policzku - obiecuję być delikatny

Kiedy chłopak miał już rozpiąć mi pasek, ktoś z tyłu kaszlną.

- Ja pierdole. Nie przeszkadzaj mi Collin - kiedy chłopak się odwrócił, chwilę pózniej wylądował dwa metry od de mnie.

Spojrzałam na mojego wybawcę.

- Justin - wyszeptałam nie mogąc uwierzyć.

- Sylvia - Justin wydał się odetchnąć z ulgą. Kucnął obok mnie i pomógł mi wstać. - Błagam powiedz, że nic ci nie zrobił - zaczął dotykając ręką mojej twarzy po czym spojrzał na mnie z góry na dół.

- Uważaj! -  krzyknęłam kiedy zobaczyłam jak "zielone oczy" zamierza się do ciosu

Justin szybko się odwrócił robiąc unik, a mnie pchając do tyłu. Stałam za jego plecami, prawie oparta o ścianę.

- No proszę, proszę - zaczął zielonooki wycierając zakrwawione usta - Przyszedłeś Bieber - chłopak rozejrzał się do okoła, zatrzymał wzrok na czymś leżącym na ziemi. Zaśmiał się głośno - Widzę, że załatwiłeś już Collina. W sumie to i dobrze. Działał mi na nerwy.

Poczułam jak Justin dotyka ręką mojego brzucha. Spojrzałam na dół i zobaczyłam, że w ręce za plecami trzyma małe, metalowe urządzenie. Wzięłam go delikatnie od niego. Zdałam sobie sprawę, że to pistolet. Momentalnie chciałam go wyrzucić na bok. Zawsze bałam się trzymać takich rzeczy w rękach. Zauważyłam, ze broń nie jest cała czarna, w środku znajdowało się niebieskie kółeczko wypełnione jakby jakimś płynem.

- Co mam z tym zrobić? - wyszeptałam do chłopaka

- Będziesz wiedziała kiedy to użyć

- Nie nauczono was, że się nie szepcze przy ludziach? - zadrwił zielonooki

- Dam ci dwie opcje Francisco - a więc tak się nazywa - Albo teraz odejdziesz, a ja zapomnę, albo rozwalę ci łeb

Francisco zaczął się głośno śmiać, aż musiał złapać się za brzuch.

- Gówno mi Bieber możesz zrobić - mówił śmiejąc się - Nie po to śledzę dziewczynę od tygodni żeby teraz sobie pójść

Od tygodni? Jak to?

Francisco się nadal śmiał, a Justin wykorzystując sytuacje rzucił się na niego. Obydwoje upadli na ziemie. Justin usiadł na nim okrakiem i zaczął okładać jego twarz.  Czułam, jak krew w żyłach zaczyna we mnie pulsować. Nadal pomimo wszystkiego nie mogłam się jednak ruszyć. Spojrzałam na broń od Justina. Dziwnie czułam się trzymając coś, co odbiera życie.

Znów spojrzałam na bijatykę i ze strachem w oczach stwierdziłam, że teraz Francisco okłada Justina i wygląda na to, że Bieber nie wstanie. Musiałam szybko zadziałać.

Zmusiłam moje nogi do ruchu. Podeszłam do nich szybko, ale najciszej jak potrafiłam. Znajdowałam się już za Franciscem i celowałem bronią w jego głowę. Chłopak chciał mnie zgwałcić i zabić, a teraz bije Justina, a ja nie mam odwagi pociągnąć za spust. Wiedziałam, że jeśli nie zadziałam, to on zabije mnie i jeszcze Justina.

""Szybka piłka Sylvia!""

Zabrałam palec ze spustu. Nie strzelę do niego.

Chwyciłam mocniej pistolet i z całej siły uderzyłam nim w głowę Francisco. Ten na chwilę znieruchomiał, powoli zaczął obracać się w moją stronę mówiąc ciche "co do cholery?"

Po chwili Justin przekręcił go na plecy i usiadł na nim, szybko wyrwał mi pistolet z ręki i strzelił w klatkę Francisco, który zaczął niewyobrażalnie głośno krzyczeć.

Justin nawet na chwilę się nie obracając, złapał mnie za rękę i zaczął biec ciągnąc mnie za sobą.

Uciekaliśmy z ciemnej uliczki, a jedyne co dało się słyszeć, to te przerażające jęki.

^^^*^^^^*^^^^*^^^^*^^^^*^^^^*^^^

Podbiegliśmy do auta, a ja wsiadłam do niego próbując złapać oddech. Justin zajął miejsce kierowcy i zanim zdążyłam cokolwiek powiedzieć, on zapalił silnik i ruszył.

- Kto to był? Czego chciał? Dlaczego ja ? Kim ty..?

Nasuwały mi się miliardy pytań, a nie potrafiłam żadnego skleić.

- Spokojnie - powiedział Justin, a ja spojrzałam na niego. Widziałam tylko prawy profil chłopaka, który był zakrwawiony. Justin miał obity policzek do tego stopnia, że był rozcięty. Tak samo było z łukiem brwiowym. Jego szyja była cała opuchnięta, zupełnie jakby ktoś go dusił - Powiem ci wszystko co chcesz.

- Dobrze się czujesz? - spytałam widząc, że Justin się skrzywił.

- Nie martw się o mnie. Dam sobie radę.

- Kim był ten chłopak? I dlaczego chciał mnie zabić?

Justin zatrzymał się na światłach i spojrzał na mnie. Mogłam zobaczyć, że po lewej stronie miał rozerwaną dolną wargę i strasznie mocno obite oko, a z głowy lała mu się stróżka krwi.

- Jeśli mam ci powiedzieć kim on jest, będziesz musiała usłyszeć całą historię

- Krwawisz Justin - zignorowałam to co wcześniej powiedział

- Powiedziałem żebyś się o mnie nie martwiła. Bywało ze mną gorzej. - skrzywiłam się na te słowa. Było juz z nim gorzej.

Nagle dotarła do mnie jedna, ważna rzecz. Ktoś właśnie chciał mnie zgwałcić i zabić.

- Jedź na policję - kazałam

- Nie mogę

- Co to znaczy "nie mogę"? Ten facet właśnie chciał nas zabić!

- Zrozum, że policja nic z tym nie zrobi

- Dlaczego? - nie rozumiałam

- Bo oni nie wiedzą jak z nimi walczyć

Wydawało mi się, że Justin mówi do mnie w innym języku.

- Nie rozumiem. Kim oni są?

- Żebyś to zrozumiała, muszę powiedzieć ci całą historię.

- Czekam - byłam zdenerwowana, że nie ma zamiaru jechać na policję

- Nie tutaj. - przejechał rękawem kurtki po ustach, z których jak podejrzewam, zaczęła spływać krew

- To gdzie?

Nagle auto Justina stanęło w miejscu. Zdałam sobie sprawę, że stoimy przed moim domem. W środku nie paliło się żadne światło, a lasek obok wydawał się groźniejszy niż zazwyczaj.

I co? Od tak mnie zostawi i odjedzie?

Zauważyłam, że Justin przygląda się uważnie lasu, zupełnie jakby czegoś szukał. Przyprawia mnie to o ciarki.
W końcu chłopak się prostuje, a ja słyszę jakby coś mu strzeliło w szyi.

- Dzisiaj prześpisz się u mnie - Mówi jakby pół szeptem - Będziesz ... - wydawało się, że szuka odpowiedniego słowa - Bezpieczniejsza - kończy przełykając ślinę.

^^^^*^^^^*^^^^*^^^*^^^*^^^^*^^^^
Resztę drogi nie zadawałam pytań. Wysłałam jedynie mamie wiadomość, że śpię u Camili. Okazało się, że nie wróciła nawet do domu, bo musiała zostać w pracy, wiec się zgodziła.

Siedziałam cicho ponieważ widziałam, ze chłopak wydaje się zaraz oszaleć z bólu. Może udawać, że go to nie boli, ale widać to w oczach. Kiedy staje przed swoim domem, przez chwilę jeszcze siedzi na miejscu. Kiedy otwiera drzwi, robię to samo i wychodzę.

Widzę jak Justin opiera się o maskę auta, jakby miał zaraz zemdleć. Podchodzę do niego i łapie go za ramiona próbując jakoś pomóc. Po chwili słyszę jak Justin pluje, a z jego ust wylatuje czerwona substancja. Za chwilę się porzygam. On naprawdę porządnie oberwał.

- Wszystko dobrze? - pytam

""Jasne idiotko, że wszystko dobrze. On pluje krwią, bo chce ci udowodnić, czym jest prawdziwe morze czerwone"""

- Tak - prostuje sie i stara nie krzywić idąc do domu

Wchodzimy do środka, a Justin zamyka za nami drzwi. Naciska jakiś guzik przy drzwiach i na ścianie obok, pojawia się mały ekran. Justin wpisuje coś, a po chwili po domu rozchodzi się głośnie piknięcie.

- To alarm, nikt nie wejdzie - tłumaczy

Kiwam głową na znak, że rozumiem. Idziemy dużym korytarzem do jego pokoju, jeśli dobrze pamietam. Kiedy otwiera drzwi faktycznie znajdujemy się w tym samym miejscu.

Odwracam się i widzę jak Justin podtrzymuje się ściany żeby nie upaść.

- Masz apteczkę? - pytam

- Tak, w łazience - mówi zaciskając zęby

- Gdzie łazienka? - pytam podchodząc do chłopaka i przerzucając jego rękę przez moją szyje, a drugą ręką biorąc go w pasie. Pomagam mu usiąść na łożku

- Łazienka jest w tym korytarzu. Pierwsze drzwi na lewo.

Wychodzę z pokoju i kieruję się w wyznaczone miejsce. Po drodze zaczęłam się zastanawiać nad jedną rzeczą. Gdzie rodzice Justina?

Weszłam do łazienki i przeszukałam wszystkie szafki, aż trafiłam na wielką, czerwoną apteczkę. Była naprawdę ciężka, ale udało mi się ją przytaszczyć do pokoju.

- Justin - zaczęłam - Gdzie twoi rodzice?

- To jeszcze dłuższa historia - odpowiada sycząc przez zęby

Rozumiem, że jeśli coś z nim nie zrobię, to nie dowiem się niczego. Podchodzę bliżej do Justina i oglądam jego twarz. Biorę ją w ręce i sprawdzam dokładnie. Chłopak ma rozerwaną dolną wargę, rozcięty prawy łuk brwiowy, tak samo prawy policzek. Reszta jego twarzy jest mocno posiniaczona.

Widzę, że Justin prawie, że zasypia na moich rękach więc delikatnie klepie go po policzku. Nie może teraz odpłynąć.

- Pod żadnym pozorem nie możesz zasnąć

Kiwa głową na znak, że zrozumiał.

Wyjmuję z apteczki wodę utlenioną.

- Może trochę zapiec - ostrzegam

Wylewam trochę wody na płatek i dotykam jego rozciętego łuku brwiowego. Krzywi się i łapie mnie za nadgarstek. Widzę, że to nic nie da. Wyjmuję leki na ból i daje Justinowi żeby je zażył. Siadam koło niego i czekam, aż leki zaczną działać, żeby cokolwiek zrobić.

- Jeśli chcesz poznać prawdę, nie możesz tego nikomu powtórzyć. - Justin przerwał ciszę

- Nikomu nic nie powiem

-  Jeśli ludzie się dowiedzą, to ci źli zabiją cię. Nie będą mieli powodu żeby pozostać w ukryciu.

Ponownie przeszły mnie ciarki i poczułam jak ręce zaczynają mi się pocić. Miałam pisać o tym na Szanti, ale bliskie spotkanie ze śmiercią coś mi uświadomiło. Wole żyć niż umrzeć.

- Nikt się nie dowie, ale powiedz mi wszystko.

Wzięłam płatek i kucnęłam przed Justinem tak żeby go widzieć na wprost mnie. Zaczęłam obmywać jego rany.

- Może znaczne od tego, że niedługo będą moje dziewiętnaste urodziny, nie osiemnaste -Czyli Justin jest starszy o dwa lata? Przecież musiałby kiblować dwie klasy. - Pracuję dla pewnej organizacji. Można powiedzieć, że jestem tak jakby tajnym agentem do spraw w terenie. - chłopak na chwile zatrzymał się, jakby sprawdzał, czy przyswoiłam informacje - Ten chłopak, który cię zaatakował to Francisco. - skrzywił się kiedy dotknęłam rozciętej wargi

- Przepraszam, ale inaczej się nie obejdzie

- Ten Francisco - kontynuował - Jest tak jakby zmutowanym człowiekiem. Nie do końca wiem jak ci to wytłumaczyć. On jest zwykłym człowiekiem, ale moi wrogowie wstrzyknęli mu pewne serum. Przez to nie można go zabić. Nie czuje bólu i jest strasznie silny. Jedyne co może go na chwilę spowolnić to rtęć. Naboje z rtęci były w tym pistolecie, który ci dałem.

Każdy inny człowiek wyśmiały Justina, ale po tym co przeszłam, byłam skłonna mu uwierzyć.

- Dlaczego ten cały Francisco zaatakował akurat mnie?

- Myślał, że jesteśmy parą. Bo widzisz... Moi wrogowie są nimi nie bez powodu. Nie mogą mnie dorwać więc próbują odebrać mi kogoś, na kim mi zależy.

Wyjmując plastry nagle coś do mnie dotarło.

- Dlatego byłeś dla mnie taki oschły?

- Tak. Kiedy z dnia na dzień zainteresowałaś się mną, wiedziałem, że bedą kłopoty. Nie myliłem się.

Przez chwilę nikt się nie odzywał. Nakleiłam Justinowi plaster na policzek.

- Justin?

- Tak?

- Co teraz zrobimy?

_________________________________________________________________
W końcu wyjaśniło się parę spraw, ale jak jeszcze się przekonacie, pozostanie więcej pytań niż odpowiedzi.

Ten rozdział dodaje szybko ponieważ im bliżej wakacji, tym więcej mam czasu i więcej piszę.

Chciałabym tez wam wszystkim podziękować za te wszystkie miłe komentarze i za to, że po prostu czytacie to ff. Myślę, że jeśli dalej będzie taka aktywność to za parę rozdziałów można by było zrobić jakiś # dla tego ff. Co o tym myślicie?

Miłego Dnia 💞💗

Continue Reading

You'll Also Like

5.2K 422 19
Modern AU Edgar po długim pobycie w psychiatryku po próbie samobójczej wraca do codziennego życia. Idzie do nowej szkoły gdzie nie zna nikogo. Jak ży...
8.8K 1.6K 11
Czarodzieje z Wielkiej Brytanii rzadko nawiązywali kontakt z innymi krajami. Nie interesowało ich zbytnio, co działo się za ich granicami, ale to się...
36.1K 1.4K 37
Maddie Monet, najstarsza z córek Camdena Monet zostaje rozdzielona z braćmi na kilka lat. Bliźniaczka Tony'ego i Shane'a odnajduje się w swoim nowym...
54.7K 3K 108
Zawsze twierdziliście, że jeden dzień nie może wywrócić czyjegoś życia do góry nogami? No więc się mylicie. Zwyczajne listopadowe popołudnie mogłoby...