Dream Biggest #3 ✔ 18+

Від RozaVioletBarlow

8.4K 1.1K 56

PRZED POPRAWKAMI OPIS NIEOFICJALNY: "Dream" to nigdy nie była historia samej Alice, co najwyraźniej widać... Більше

Wstęp
Prolog
Rozdział 1
Rozdział 2
Rozdział 3
Rozdział 4
Rozdział 5
Rozdział 6
Rozdział 7
Rozdział 8
Rozdział 9
Rozdział 10
Rozdział 11
Rozdział 12
Rozdział 13
Rozdział 14
Rozdział 15
Rozdział 16
Rozdział 17
Rozdział 18
Rozdział 19
Rozdział 20
Rozdział 21
Rozdział 22
Rozdział 23
Rozdział 24
Rozdział 25
Rozdział 26
Rozdział 28
Rozdział 29
Rozdział 30
Rozdział 31
Rozdział 32
Rozdział 33
Rozdział 34
Rozdział 35
Rozdział 36
Rozdział 37
Rozdział 38
Rozdział 39
Rozdział 40
Rozdział 41
Rozdział 42
Rozdział 43
Rozdział 44
Rozdział 45
Rozdział 46
Rozdział 47
Rozdział 48
Rozdział 49
Rozdział 50
Rozdział 51
Rozdział 52
Epilog

Rozdział 27

143 18 0
Від RozaVioletBarlow

Alice

Sprawy coraz bardziej posuwają się do przodu. Wszystkie sprawy.

Ślub nadchodzi coraz większymi krokami. Wcześniej niemal o nim nie myślałam, ale teraz muszę dogadywać ostatnie szczegóły z organizatorką i z Larą, więc nie sposób zapomnieć o tym wydarzeniu. Nie czuję jednak przesadnych emocji z tym związanych. Suknię ślubną wypatrzyłam już dawno temu, więc po prostu pojechałam ją przymierzyć, dopasować i kupić. O fryzjera i makijażystkę nie muszę się martwić, ponieważ wszystkim zajmie się Nelly, która jest jaka jest, ale na tym, co ma robić, zna się jak mało kto. Larę również będzie przygotowywała.

James wielokrotnie pytał się mnie czy nie jest mi przykro, że bierzemy podwójny ślub. Już nawet zaczęłam podejrzewać, że to jemu jest z tego powodu przykro, ale zaprzeczył. Mnie nie jest żal, ponieważ i tak będę się czuła wyjątkowo. Będę ślubowała najważniejszemu mężczyźnie w moim życiu. Co z tego, że zaraz po mnie albo tuż przede mną to samo będzie robiła narzeczona jego najlepszego przyjaciela? Nie czuję się z tego powodu źle, wręcz przeciwnie, to będzie niepowtarzalne wydarzenie! I tylko jeden drugiemu nie będzie mógł świadkować, bo wszyscy zgodnie stwierdziliśmy, żeby to byłoby już zdecydowanie zbyt dziwne.

Na naszych ślubach i tak spora część gości by się pokrywała, więc chyba lepiej nawet dla nich, że wszystko załatwimy za jedną imprezą. Pamiętam jak ciotka Agatha wychodziła za mąż, robiąc ślub na mnóstwo osób. Wtedy myślałam, że jest ich sporo, ale pobijemy jej rekord, zapraszając rodziny z czterech stron i wszystkich życzliwych nam ludzi. A przez te lata grania nieco się ich przewinęło w naszym życiu.

Całe wydarzenie będzie nagrywane przez kilka kamer i fotografowane przez wiele osób. Czuję się tym faktem odrobinę skrępowana. Niemal jakbyśmy byli parą królewską! Na szczęście nie będziemy transmitowani na żywo w telewizji, a cała uroczystość nie będzie ciągnęła się w nieskończoność.

Jedno jest pewne, to będzie wielki dzień. Cała nasza czwórka – a pewnie również goście – nie zapomni tego do końca życia.

Cieszę się, ponieważ jeszcze przed ślubem ciotka Amanda z rodziną zamieszkają w sąsiednim mieście. Nie spodziewałam się, że to wszystko uda się tak szybko zorganizować. Co prawda jest jeszcze wiele do załatwienia, ale ciocia poświęca teraz temu cały czas i energię. Pracuje na najwyższych obrotach, przygotowując wszystkich i wszystko na przeprowadzkę. Już wkrótce będziemy mogły spotykać się tak często jak nigdy w życiu!

Niestety sprawy z wyjazdem ciotki Agathy także nabrały tempa... Niedawno zadzwoniła do mnie i głosem, zwiastującym rozmowę nienależącą do najprzyjemniejszych, powiedziała:

– Alice, muszę ci coś powiedzieć.

– Tak? – zapytałam i usiadłam na łóżku, przygotowując się na usłyszenie tego, czego się obawiałam.

– Ostatnio spanikowałam. Nie wiedziałam, jak mam ci to powiedzieć... Peter był na mnie zły. Cały czas jest. Mówi, że niepotrzebnie to przeciągam, zamiast od razu powiedzieć, co i jak...

Zamknęłam oczy. Wiedziałam, co za chwilę powie. W mojej głowie kłębiły się setki myśli. Chciałam tyle powiedzieć. Chciałam prosić, błagać. Zamiast tego milczałam, dlatego ciotka zapytała:

– Jesteś tam?

– Tak – odpowiedziałam, starając się brzmieć tak jak zwykle, a to słowo było jedynym, na jakie potrafiłam się wysilić, żeby głos mi się nie załamał.

– Alice, bo ten nasz wyjazd do Afryki jest już niedługo. To wszystko wyszło tak nagle. Zaczęło się od luźnej rozmowy. Peter wspomniał o swojej rodzinie. Odezwaliśmy się do nich. Oni byli tacy otwarci. I tak na szybko, na wariackich papierach to zorganizowaliśmy. – Słyszałam, że bardzo stara się brzmieć smutno, ale nie potrafiła skutecznie zamaskować nut radości i ekscytacji. – No i... Nie będzie nas na twoim ślubie.

Zagryzłam wargi. Chciałam krzyknąć do słuchawki: „Wiedziałaś o naszym ślubie od prawie dwóch lat i prawie miesiąc przed musiałaś sobie wymyślić pierdolony wyjazd do pierdolonej Afryki". Zamiast tego znów milczałam. Poczułam się tak cholernie zraniona. Osoba, której zwierzałam się od najmłodszych lat. Osoba, którą tak mocno kochałam. Osoba, bez której nie wyobrażałam sobie życia. Po prostu mnie wystawiła. Mogła polecieć zaraz po ślubie. Mogła to wszystko inaczej zorganizować. MOGŁA. To było najgorsze, że ona mogła to zrobić. Ale nie zrobiła. Nie mieściło mi się to w głowie. Nie wierzyłam, że naprawdę podjęła taką decyzję.

– Jesteś? – zapytała, kiedy z mojej strony znów słychać było tylko ciszę.

– Tak.

– Gniewasz się?

– Nie. – Skłamałam.

– Na pewno będziecie się świetnie bawić! To będzie najważniejszy dzień waszego życia, nigdy go nie zapomnicie. Kochajcie się. Róbcie dużo zdjęć, żebym mogła je obejrzeć po powrocie. – „O ile wrócisz", dopowiedziałam w myślach. – Nie gniewaj się na mnie, Alice. Wiem, że ci przykro, ale musisz zrozumieć, że mam swoje życie i swoje marzenia, które chcę spełnić. Wiem, że tak naprawdę to rozumiesz. Wiem. Ty też masz swoje marzenia i też każdy pozwala ci je spełniać. Kocham cię, zawsze będziesz moją małą Ally!

Nie odpowiedziałam. Odłożyłam telefon od ucha, spojrzałam na ekran i wcisnęłam czerwoną słuchawkę. W tym samym momencie, w którym zakończyłam połączenie, strużki łez wypłynęły z moich oczu.

Nie potrafiłam tego pojąć. Nie rozumiałam, jak ciotka mogła to zrobić. I wciąż nie rozumiem. Nadal nie ruszyłam się z łóżka. Leżę i myślę. Jamesa jak na złość nie ma, ponieważ pojechał do mamy. Nie ma z nią najlepszego kontaktu. Szczerze mówiąc ma z nią fatalny kontakt, ale się stara. Próbuje wszystko naprawiać. Odwiedza ją, podejmuje rozmowy. Chce, żeby była na naszym ślubie, ale ona odpowiada mu tylko, że pękłoby jej serce, gdyby miała patrzeć jak jej go odbieram.

Podnoszę się i idę do łazienki przemyć twarz. Staram się chodzić bardzo cicho, żeby nie zwrócić uwagi pani Theresy, ponieważ nie chcę teraz przypadkiem na nią wpaść i tłumaczyć, co się stało. Dostrzegam jednak, że jej buty i płaszczyk, który nosi mimo dość wysokich temperatur, zniknęły, co oznacza, że wyszła z domu.

Wracam do sypialni i przez chwilę rozważam czy nie odezwać się do Dana, ale z tego, co wiem, był na dzisiaj umówiony z Millie, więc nie chcę kolejny raz się wtrącać i wychodzić na najgorszą...

Kiedy tak leżę na łóżku i obracam telefon w dłoni, słyszę sygnał nadchodzącej wiadomości. Zerkam niechętnie na ekran, spodziewając się, że to wiadomość od ciotki, ale szybko dostrzegam, że wiadomość nadeszła z nieznanego numeru. Siadam i odblokowuję telefon, żeby móc przeczytać treść.

„Jesteś najlepszą osobą, jaką znam. Jesteś piękna. Nigdy tego nie pojmiesz, nie zrozumiesz tej miłości, którą Cię darzę, ale ja będę kochał Cię wiecznie. Na zawsze Twój."

Serce zaczyna mi walić jak oszalałe. Przełykam ślinę i rozglądam się na boki. W mojej głowie od razu pojawiają się słowa anonimowego listu, który niedawno dostałam. To, że ktoś podrzucił go bezpośrednio do mojej skrzynki nie zdziwiło mnie jeszcze tak bardzo, ponieważ ludzie z okolicy raczej zdają sobie sprawę z tego, kto tutaj mieszka. Pomyślałam, że to właśnie ktoś z mieszkańców. Mój numer prywatny jest jednak dość strzeżony, dlatego czuję coraz większy niepokój. Skąd mój fan, a może raczej psychofan, ma mój numer? Naprawdę znają go tylko nieliczni... Kto to może być? Czy to tamten facet, który próbował mnie obmacywać, a przed którym uratował mnie Matt?

Podejmuję decyzję, by po prostu zapytać...

„Kto tam?"

Wiadomość zwrotna nie nadchodzi przez jakiś czas. Wychodzę z sypialni i sprawdzam czy pani Theresa zamknęła drzwi wejściowe. Niepokojące myśli zaczynają wypełniać mój umysł.

„Ktoś, kto nie zostawiłby takiego skarbu samego w domu".

Na widok tej wiadomości podbiegam do wszystkich możliwych okien, by sprawdzić, czy są zamknięte. W międzyczasie wybieram numer do Jamesa, ale nie odbiera. Znów przez myśl przebiega mi Dan, ale naprawdę nie chcę psuć mu spotkania. Zamiast tego ponownie próbuję połączyć się z narzeczonym. Bardzo rzadko dzwonię do niego, kiedy opuszcza dom.

– Tak, Alice? – pyta, tym razem odbierając po drugim połączeniu.

– James, błagam, wracaj do domu najszybciej jak się da. Dostaję dziwne SMSy. – Proszę, a on nie pyta o nic więcej.

Słyszę zamieszanie po drugiej stronie słuchawki.

– Nie rozłączaj się. – Poleca, trzaskając drzwiami. – Już jadę.

– Dobrze. Jestem sama w domu, ten ktoś o tym wie – mówię, a już po chwili tego żałuję, nie powinnam go aż tak stresować, kiedy prowadzi.

– Gdzie Theresa?

– Nie wiem, wyszła. Może poszła na zakupy – odpowiadam, stojąc przed telewizorem i oglądając obrazy z wszystkich kamer.

– Pozamykałaś wszystko?

– Tak, tak.

Przez chwilę żadne z nas się nie odzywa.

– Może zadzwonisz do Dana?

– Nie, jest dzisiaj zajęty. Poza tym na razie nic się nie dzieje. Obserwuję kamery.

Kiedy to mówię, telefon wibruje mi przy uchu. Przełączam rozmowę na tryb głośnomówiący i sprawdzam wiadomość.

„Nie musisz się bać. Nigdy nie zrobiłbym Ci krzywdy."

Te słowa w ogóle mnie nie uspokajają. Jeszcze bardziej skręca mnie w żołądku. Postanawiam nie odpowiadać. Żałuję, że wcześniej nie pomyślałam o tym, by po prostu zignorować pierwszą wiadomość...

Uważnie patrzę na każdy prostokącik, ale nie dostrzegam nic podejrzanego. Wreszcie na jednym z nich pojawia się Dodge i James wjeżdża na podwórko. Biegnie do domu, a kiedy tylko wchodzi do środka, rzucam mu się w ramiona.

Продовжити читання

Вам також сподобається

9K 975 38
Umrzeć można nie tylko raz. Najlepiej rozumie to Lily, która razem z bliskim pochowała też cały swój świat. Czy Justin nauczy ją, że narodzić też moż...
Liars +18 Від nemezis

Романтика

170K 5.1K 23
"Każdy z nas potrzebuje sekretnego życia." Osiemnastoletnia Madeline West uchodzi za dziewczynę, która nie boi się wyrazić swojego zdania, a tym b...
65.4K 7.2K 25
👔Damon Lauder był jednym z najbardziej znanych lekarzy w mieście, często prowadził wykłady, a na oddziałach przerażał studentów i budził w nich resp...
21.1K 614 44
Ciężkie jest życie jak się jest prezydentem. John Forster idealnie się jak to wygląda. Jego rodzina rządzi krajem od ponad 30 lat. Jego córka w dwudz...