Rozdział 36

141 17 0
                                    

Alice

Pchnięciem biodra otwieram sobie drzwi, ponieważ ręce mam zajęte szklankami, w których zaparzyłam dla nas kawę. Wychodzę na ganek, na którym czytaliśmy z Jamesem książki; ja skończyłam już swoją, dlatego poszłam przygotować nam małą dawkę kofeiny; on wciąż zagłębia się w swoją lekturę. James wprost uwielbia czytać książki związane z muzyką lub muzykami. Fascynuje go poznawanie historii innych zespołów i lubi opowiadać mi o tym, czego się dowiedział.

Ja też to lubię. A jeszcze bardziej lubię jego widok na bujanym fotelu, z kocem przykrywającym jego kolana i książką w dłoniach. Nie, wcale nie jesteśmy zbyt młodzi na takie spędzanie czasu! W większości przypadków wymawianie się wiekiem to ograniczenie stawiane samemu sobie zupełnie niepotrzebnie.

– Ooo – mówi, kiedy stawiam przed nim kawę. – Przyda się! Dziękuję.

Pochylam się, żeby pocałować go w czoło i zajmuję swoje miejsce. Dzisiejszy poranek niemile zaskoczył nas niższą temperaturą. Nie spodziewaliśmy się, że będzie tak chłodno, ale na szczęście znaleźliśmy koce, więc możemy korzystać z uroków natury i przyjemności, jaką jest czytanie na jej łonie.

W tym roku James bardzo mnie zaskoczył. Wcześniejsze wyjazdy zwykle planowaliśmy wspólnie, ale żaden z nich nie był podobny do tego. Nie wiem, dlaczego nigdy nie przyszło nam do głowy, by zaszyć się w takiej chatce. Bycie otoczonym przez samą naturę ma w sobie coś magicznego.

Choć miałam mały problem, by zasnąć, ponieważ dostałam wcześniej wiadomość od tajemniczego wielbiciela, więc w mojej głowie zaczęły rodzić się wizje, że być może jest w pobliżu i najdzie nas, gdy zaśniemy...

Napisał: „Wszystkiego najlepszego, Najpiękniejsza. Myślę o Tobie. Twój..."

Kiedy ukradkiem dostrzegłam tę wiadomość, gdy James na chwilę wyszedł z domku, zadrżałam. W pierwszym odruchu chciałam wyjść i zawołać narzeczonego, ale uznałam, że lepiej będzie zablokować telefon i udawać, że nic się nie stało. To był mój urodzinowy wieczór, udało nam się rozluźnić i nie zamartwiać. Nie mogłam pozwolić, by natrętny fan zepsuł nam wyjazd.

Tuż przed snem, kiedy było już dość późno, a my byliśmy wyczerpani wrażeniami, które sobie wzajemnie zafundowaliśmy, zapytałam tylko:

– Zamknąłeś domek?

– Tak – odpowiedział James, obejmując mnie czule.

– Nikt tu nie wejdzie? – szeptałam w jego szyję, trzymając mu głowę na ramieniu.

– Nie, spokojnie, cały teren jest dobrze pilnowany. – Zapewnił, a ja uwierzyłam mu, ponieważ wiedziałam, że nie narażałby naszego życia i zdrowia.

– Jesteś zadowolona z tegorocznych urodzin? – pyta James, kiedy siorbię gorącą jeszcze kawę.

– Bardzo! – odpowiadam entuzjastycznie. – Naprawdę nie spodziewałam się, że zabierzesz mnie w takie piękne miejsce, że w ogóle gdzieś mnie zabierzesz.

– Gdzie indziej niż do restauracji. – Zaśmiewa się.

– Tak. – Przyznaję. – To znaczy, nie zrozum mnie źle, zawsze bardzo lubiłam ten dzień i to jak go spędzaliśmy, ale nie obrażę się, jeśli od teraz co roku będziemy tutaj przyjeżdżać.

Zadowolenie w jego oczach sprawia, że i ja jestem jeszcze bardziej zadowolona.

– Pójdziemy dziś na spacer do tego lasku obok?

Już kiedy tutaj szliśmy wysokie drzewa zwróciły moją uwagę. Myślałam, że wczoraj uda nam się tam pójść, ale czas mijał tak szybko, że nie było na to odpowiedniego momentu.

Dream Biggest #3 ✔ 18+जहाँ कहानियाँ रहती हैं। अभी खोजें