Rozdział 24

140 18 0
                                    

Dan

Wychodzę spod prysznica, błękitnym ręcznikiem wycierając krople wody, spływające po moim ciele. Nie lubię chłodu, który ogarnia moje ciało, gdy wychodzę spod gorącego strumienia, dlatego nie tracąc czasu zakładam dresowe spodnie i T-shirt, a bluzę narzucam na ramiona.

To nie jest zwyczajna sobota. Dzisiaj moi najstarsi, dziewięcioletni zawodnicy, biorą udział w turnieju. Rywalizują jedynie z dwoma zespołami, więc rozegrane zostaną trzy półgodzinne mecze. Doliczając do tego dziesięciominutowe przerwy między połowami oraz między meczami, zrobią się z tego ponad dwie godziny.

Sam nie wiem, dlaczego, ale od rana czuję się podle. Rzadko miewam aż tak zły nastrój. Powinienem być wypoczęty, szczęśliwy i pełen dobrych myśli, które następnie wypadałoby przekazać podopiecznym. Co mogę jednak poradzić na to, że nawet nie chce mi się wychodzić z domu?

Cieszy mnie przynajmniej to, że Alice wpadnie na mecz. I to, że Millie również będzie mi towarzyszyła. Bez nich byłoby jeszcze gorzej.

Bycie trenerem zdawało się idealnym zajęciem dla byłego piłkarza. Na początku rzeczywiście świetnie się bawiłem. Praca była dla mnie przyjemnością. Niestety im dłużej się tym zajmuję, tym mniej mam ochotę to robić. Jak to się mówi – wypaliłem się zawodowo. To nie tak, że nie lubię pracy z dzieciakami. Jest świetnie, a ich sukcesy napawają mnie dumą. Po prostu wolałem być zawodnikiem, ale skoro z tego zrezygnowałem, ta praca wydaje się jedyną alternatywną, bo nie wyobrażam sobie, że mógłbym zajmować się czymś niezwiązanym z piłką nożną.

Schodzę na dół, gdzie odbywa się rodzinne spotkanie z moim bratem, bratową i moją chrześnicą Niną. Niestety będę dziś zmuszony maksymalnie skupić uwagę na moich zawodnikach, dlatego nie mogę zabrać jej ze sobą.

Przekraczam próg salonu, a ku mojemu zdziwieniu, na fotelu siedzi Mil i ogląda obrazki, które podaje jej Nina. Nie potrafię powstrzymać uśmiechu, który pojawia się na mojej twarzy, dzięki temu uroczemu widokowi.

– Wujek! – krzyczy najsłodsza pięciolatka, jaką kiedykolwiek widziałem.

Millie unosi głowę, a kiedy mnie dostrzega, jej wyraz twarzy nieco się zmienia. Choć już wcześniej była radosna, teraz jest to inny rodzaj zadowolenia. Podchodzę bliżej, a ona podnosi się i wita ze mną pocałunkiem w policzek. Czuję się odrobinę skrępowany, ponieważ robi to na oczach całej mojej rodziny.

– Nie wiedziałem, że już przyszłaś – mówię, wciskając się obok niej na sporych rozmiarów fotel.

– Bo się jak zawsze guzdrałeś. – Stwierdza Deacon, ale wiem, że jego słowa nie mają na celu mnie obrazić.

– Guzdrałeś się, wujku – powtarza Nina, śmiejąc się słodko.

– To nawet lepiej, bo przynajmniej mogliśmy sobie porozmawiać z Millie – mówi mama. – On ją tylko zaprasza, kiedy nas nie ma w domu! – Informuje Deacona i Ruby.

– Nieprawda, tak po prostu wyszło. – Tłumaczę, ponieważ nie chcę, by pomyślała sobie, że próbuję ukrywać naszą znajomość.

– Nie mów tak, Carla, bo Millie pomyśli, że Dan się jej wstydzi, a wcale tak nie jest, bo co nieco nam opowiadał. – Odzywa się tata, jakby czytając mi w myślach.

– Naprawdę? – pyta moja towarzyszka.

Na pewno robi jej się miło, że o niej wspominałem. Lubię rozmawiać z moimi rodzicami, więc wiedzą naprawdę wiele o moim życiu. Czasami tak się przed nimi otwieram, że nawet nie kontroluję tego, co mówię.

– Naprawdę! – odpowiada mama. – Dużo słyszeliśmy o tobie i o Juicy.

Wymienienie imienia jej pieska, sprawia jej pewnie jeszcze więcej przyjemności. Spogląda na mnie i uśmiecha się, pokazując dołeczki w policzkach.

Dream Biggest #3 ✔ 18+Where stories live. Discover now