Rozdział 67. Czy ty masz dziecko i nie raczyłaś mnie o tym poinformować?

Începe de la început
                                    

- Nie wiem, o co pani chodzi - odparł niewinnym tonem i pochwycił jej nadgarstki zaraz mocując nad głową. Na krótki moment jego oczy powędrowały na wysokość malinowych warg dziewczyny, a wspomnienie ich miękkości oraz słodyczy ponownie odbiło się w jego umyśle. Tak delikatnych i uzależniających.

- Czekasz na pozwolenie? - prychnęła z delikatnym uśmieszkiem, co w końcu ocuciło Irlandczyka i zmusiło go do spojrzenia w błękitne oczy.

- Muszę? - zaryzykował pytanie, nachylając się bardziej. Może nawet przybliżyłby się kolejne centymetry, gdyby dziewczyna nie uprzedziła go, łączac ich usta w głodnym pocałunku. Nie tym słodkim, romantycznym, a rozpalającym do czerwoności i składającym obietnicę więcej, za którą Niall niezwłocznie podążył.

Od dnia powrotu z Las Vegas, czyli przeszło trzy tygodnie nie doszło między nimi do niczego poza przytulaniem i naprawdę nie potrafił zrozumieć, co go przed tym powstrzymało tyle czasu. Nie kiedy jego dłonie puściły nadgarstki Palvin na rzecz jej smukłego, ciepłego ciała i chciwie zakradły się pod cienki materiał bluzki dziewczyny. Zamruczał cicho, pragnąc więcej i już całkiem zapominając o wszystkich randkowych planach. Przepadł dla niej kompletnie i nie widział szansy odwrotu.

Zamruczał cicho, czując, jak w odpowiedzi na wolne ręce ułożyła je na jego karku, przyciągając jeszcze bliżej. Żadna wolna przestrzeń nie miała prawa znaleźć się między nimi, nawet gdy pozostawił słodkie wargi na rzecz bladej, długiej szyi. Była tak śliczna i nawet nie musiała się starać. To był jej naturalny urok, piękno, jakiego nie sposób było niczym zamaskować. I pomyśleć, że Niall przez cały ten czas oglądał się za innymi dziewczynami, mając blisko tak wielki skarb.

- Niall - sapnęła cicho, przeciągając samogłoski w zniecierpliwieniu.

- Tak? Czego sobie...? - Horan urwał w połowie zdania, w momencie gdy względną ciszę przerwał nagły pisk oraz tupot stóp. - Co jest?

Barbara w odpowiedzi jęknęła cierpiętniczo, jednocześnie delikatnie odpychając od siebie chłopaka. Ledwie zdarzyła usiąść, a drzwi jej pokoju otworzyły się z bardzo cichym skrzypnięciem, by zrobić miejsce główce na oko może ośmioletniej dziewczynki. Jej szeroki uśmiech momentalnie zniknął, gdy tylko brązowe, ciekawskie oczka napotkały te Nialla rozszerzone w dezorientacji, a już kilka sekund później zniknęła gdzieś na przedpokoju.

- Co tutaj się właśnie... Czy ty masz dziecko i nie raczyłaś mnie o tym poinformować? - prychnął Irlandczyk z fałszywym przejęciem i teatralnie chwycił się za serce. - Ja chciałem wziąć z tobą slub, a ty ukrywasz przede mną coś takiego?

Palvin wywróciła oczami najwyraźniej nie w nastroju do żartów i potarła twarz dłońmi, próbując w ten sposób odgonić ślady irytacji. A było tak miło.

- W żadnym wypadku. Jak kocham dzieci, tak jestem dużo za młoda na takie zabawy. Tym bardziej gdybym miała zostać matką takiego demona w ludzkiej skórze.

Horan zdezorientowany spojrzał raz jeszcze raz w stronę drzwi i na Barbarę, nim usiadł prosto i nerwowym ruchem poprawił swoje włosy.

- Nie wyglądała strasznie...

- Wstydzi się obcych, to dlatego. Przy osobach, które zna staje się głośnym potworem. Zaufaj mi.

Blondyn parsknął śmiechem i jeszcze raz ucałował policzek przyjaciółki, by w końcu podnieść się z łóżka i przeciągnąć. Jeszcze będą mieli dużo czasu sam na sam.

- A właściwie ona jest dla ciebie...?

- Sąsiadka. Pewnie pani z naprzeciwka przyszła na kawę do mojej babci i znowu zabrała córkę. Chodźmy szybko, okay?

Let's Play A Game || Larry&ZiamUnde poveștirile trăiesc. Descoperă acum