00

38K 1.9K 57
                                    

Niemal z prędkością światła wpadłam do środka supermarketu, a jeszcze z większą szybkością minęłam regał z czekoladami i różnymi batonikami, nie chcąc nawet rzucić okiem na jakiekolwiek słodkości. Wystarczyłoby jedno spojrzenie, żebym przystanęła i zamiast z kilogramem mąki i paczką jajek, wyszła ze sklepu z dwoma tabliczkami czekolady lub kilkoma batonikami. O tak, czekolada i karmel to dwie moje największe słabości, zaraz po lodach waniliowych z budki na plaży.

Po krótkim spacerku pomiędzy regałami znalazłam się w moim punkcie docelowym, dlatego zatrzymałam się w pół kroku, odwracając w kierunku różnego rodzaju mąk. Mąka tortowa, krupczatka, mąka pszenna razowa... Zdecydowanie za dużo tego.

- Viiiiiiiiiiii! - usłyszałam piskliwy głosik dochodzący z mojej prawej strony, a po chwili poczułam drobne ramiona otaczające moją nogę. Spuściłam głowę, żeby ujrzeć szeroko uśmiechającą się Molly, córkę państwa Hemmings, którzy mieszkali kilka domów ode mnie, a poza tym byli dobrymi znajomymi moich rodziców.

- Cześć, Molly - powiedziałam wesoło schylając się, żeby wziąć pięcioletnią dziewczynkę na ręce. Doskonale wiedziałam, jak bardzo to lubi. - A co ty tutaj robisz?

- Psyszłam z mamusią - odpowiedziała dumnie, łapiąc w rączki moje okulary, tak zwane kujonki. - A ty?

- Ja? - energicznie pokiwała główką, splatając dłonie na moim karku i dając mi buziaka w nos. Zaśmiałam się głośno . - Muszę kupić mąkę i jaja, bo będę piec ciasteczka.

Oczy dziewczynki rozszerzyły się, a na jej ustach pojawił się ogromny uśmiech.

- A das mi trochę? - zapytała, mrugając szybko powiekami i wydymając usta. Już otwierałam buzię, żeby jej odpowiedzieć, kiedy poczułam dłoń na moim ramieniu i usłyszałam głośne sapanie. Molly, widząc osobę stojącą za mną, szybko wtuliła się w moją szyję.

- Boże, Molly, nigdy więcej mi tego nie rób, bo kiedyś wyzionę przez ciebie ducha - usłyszałam za sobą bardzo znany mi głos. Powoli odwróciłam się, żeby ujrzeć przed sobą panią Hemmings, która wciąż z trudem łapała powietrze, ale była uśmiechnięta od ucha do ucha.

- Dzień dobry, pani - powiedziałam grzecznie, posyłając jej zawstydzone spojrzenie. Kiwnęła głową, uspokajając oddech i w końcu się prostując. Wyciągnęła w moim kierunku ręce, żeby wziąć ode mnie Molly, ale ta szybko pokręciła głową i jeszcze bardziej się we mnie wtuliła.

Czy mówiłam już, jak bardzo lubię to dziecko?

- Molly, skarbeczku, chodź, idziemy kupić ciasteczka - mówiła pani Hemmings, uśmiechając się zachęcająco do córki, ale ta była niewzruszona jej staraniom i wciąż kręciła głową.

- Te ciastecka są be, ja chce ciastecka Vii - burknęła w moją szyję niewyraźnie, więc ledwo udało mi się ją zrozumieć. Powoli odsunęłam ją od siebie i ku jej niezadowoleniu postawiłam ją na ziemi. Kucnęłam przed nią, łapiąc jej malutkie dłonie w swoje.

- Zawrzyjmy umowę, okej? - kiwnęła szybko głową. - Pójdziesz teraz z mamusią, a kiedy upiekę ciasteczka, przyniosę ci kilka do domku. Pasuje?

Dziewczynka popatrzyła na chwilę na swoją mamę, a później spojrzała ponownie na mnie.

- No, dobra - przeciągnęła "a", a ja pogłaskałam ja po głowie, uśmiechając się szeroko. Posłała mi tylko buziaka i podeszła do swojej mamy, łapiąc ja za rękę.

Wstałam, poprawiając kremową spódnicę i posłałam krótkie spojrzenie pani Hemmings.

- To, do widzenia, Ivy - uśmiechnęła się do mnie i trzymając drobną rączkę Molly, odwróciła się, żeby ruszyć w przeciwnym kierunku.

- Do widzenia - odpowiedziałam, machając do dziewczynki, która spoglądała na mnie przez ramię.

Oddaliły się ode mnie zaledwie kilka kroków, kiedy pani Hemmings zatrzymała się i niepewnie spoglądnęła na mnie. Minęła krótka chwila, a ruszyła w moim kierunku, puszczając rączkę Molly, która teraz sama dreptała ku mnie.

- Ivy, właśnie się tak zastanawiałam... Eh, ostatnia opiekunka Molly jakoś nie potrafiła się z nią dogadać  - mówiła, patrząc na uśmiechającą się dziewczynkę, która teraz przyglądała się opakowaniom mąki leżącej na półkach. - A że ona lubi cię jak nikogo innego, pomyślałam... Nie zechciałabyś się nią zajmować wieczorami, kiedy nie ma mnie ani mojego męża w domu?

Nie powiem, że nie, bo trochę mnie zamurowało i nie miałam zielonego pojęcia co powiedzieć. Naprzemiennie otwierałam i zamykałam usta, chcąc coś odpowiedzieć, ale tak naprawdę nie wiedząc co.

- Słuchaj, Ivy, wiem, że masz naukę i pewnie mało wolnego czasu, ale Molly lubi wieczorami przeglądać jakieś książki z obrazkami, oglądać bajki i zasypia już po dziewiętnastej, więc wtedy spokojnie będziesz mogła się uczyć, czytać czy cokolwiek lubisz robić wieczorami, a do tego oczywiście zarobiłabyś sobie trochę pieniędzy - powiedziała ciepłym głosem, patrząc na mnie z nadzieją. - Oczywiście nie musiałabyś przychodzić codziennie, tylko tak trzy, czasami cztery, razy w tygodniu.

Słysząc to, Molly odwróciła się w moją stronę i zrobiła minę "szczeniaczka".

- Ploszę - złożyła rączki jak do modlitwy i uśmiechnęła się do mnie szeroko.

I jak mam tu odmówić?

Przeniosłam wzrok na panią Hemmings, która teraz uśmiechała się do mnie, doskonale zdając sobie sprawę, że nie potrafiłabym odmówić dziewczynce.

- No, dobrze - powiedziałam niepewnie, zagryzając wargę.



The Babysitter || l.hWhere stories live. Discover now