24 i 1/2

19K 1.4K 73
                                    


- Więc tutaj krzyżują się Blackstreet i Whitestreet, tworząc Szare Skrzyżowanie - pomiędzy odgłosami tętniącego życiem miasta docierał do mnie głos Luke'a idącego tuż przede mną po mojej prawej stronie. Gestykulował żywo rękoma, całkowicie wczuwając się w to, co mówił. Pomimo to sens oraz informacje przez niego przekazywane nie docierały do mojego mózgu. Szłam zamyślona, krzyżując ręce na piersiach i pustym wzrokiem patrząc pod nogi. Cały czas myślałam o tacie, a szczególnie o tym, że powinnam była chociaż do niego zadzwonić, wysłać wiadomość czy cokolwiek. Najbardziej przytłaczał mnie jednak fakt, że nie mogłam zrobić tego teraz - mój telefon został w samochodzie oddalonym od nas pewnie parę kilometrów. Nie wiedziałam dokładnie ile, gdyż szliśmy już od dłuższego czasu, co chwilę skręcając.

- Ivy! - usłyszałam nagle, dlatego podniosłam przed siebie wzrok. Momentalnie dostrzegłam, że nie ma przede mną blondyna, więc marszcząc brwi, powoli odwróciłam się na pięcie. Zauważając go, odetchnęłam cicho. - Słuchasz mnie w ogóle?

Ponownie się zamyśliłam, w żaden sposób nie odpowiadając. Dopiero kiedy Luke głośno westchnął, spojrzałam mu w oczy. Wpatrywaliśmy się w siebie, ale już po krótkiej chwili spuściłam wzrok.

- Ej, nie lubię tej miny - mruknął, stając tuż przede mną. Zadarłam głowę do góry i posłałam mu pytające spojrzenie. - Nie smuć się.

Przygryzłam wargę, czując jak opuszkami palców przejeżdża po wierzchu mojej dłoni, a następnie po całej ręce, żeby w końcu położyć dłoń na moim policzku. Kciukiem gładził moją skórę, wywołując u mnie falę dreszczy i przyjemne ciepło rozchodzące się po moim podbrzuszu.

-Zejdźmy na bok - odezwałam się przez zęby, widząc kolejne krzywe spojrzenie starszej kobiety, która właśnie nas mijała. Zresztą staliśmy na środku chodnika, dlatego nie dziwiłam się jej - faktycznie utrudnialiśmy przejście.

Jego usta rozciągnęły się w lekkim uśmiechu, kiedy dłonią przeczesał włosy, puściwszy mój policzek. Ponownie zmarszczyłam brwi, nie wiedząc, co chodzi po jego jakże pięknej główce.

- Jeśli tylko się uśmiechniesz - powiedział, strzelając do mnie brwiami i uśmiechając się szerzej. Przewróciłam tylko oczami i westchnęłam głośno, siląc się na delikatne uniesienie kącików ust.

- Zadowolony?

Pokręcił tylko głową na boki, dlatego niechętnie uśmiechnęłam się szerzej, przynajmniej chciałam, żeby mój grymas uśmiech przypominał. Luke ponownie pokręcił głową, dlatego kolejny raz przewróciłam oczami, przybierając poważną minę i powoli wypuściłam powietrze.

- Wal się - mruknęłam, odsuwając się od niego i stając z boku chodnika tuż przy szybie jakiegoś sklepu. W odpowiedzi do moich uszu dotarł dźwięczny śmiech Luke'a, na który mimowolnie rozciągnęłam usta w uśmiechu. Jednak kiedy stanął tuż obok mnie, specjalnie odwróciłam głowę w drugim kierunku.

- I tak już widziałem - powiedział, dźgając mnie palcem w policzek.

Przewróciłam oczami i ruszyłam przed siebie. Kiedy usłyszałam głośne chrząkniecie, odwróciłam głowę, marszcząc brwi. 

- W drugą stronę - powiedział rozbawiony Luke, wskazując palcem w odpowiednim kierunku. Spłonąwszy rumieńcem, zrobiłam odwrót i dołączyłam do chłopaka. Po kilku minutach doszliśmy według Hemmingsa do celu. Okazała się nim być nieduża kawiarnia, urządzona w starym stylu - wieloletnie meble w ciemnych odcieniach i biało czerwone dodatki, takie jak obrusy w kratkę czy kolorowe naczynia na cukier. Panował tam wyjątkowy klimat, który można było wyczuć juz przez szybę. Kiedy Luke przepuścił mnie w drzwiach, posyłając mu wdzięczny uśmiech, weszłam do środka. Zaciągnęłam się głęboko zapachem świeżo-parzonej kawy. Niemal od razu zauważyłam stojącego przy kasie średniego wzrostu chłopaka o przenikliwym spojrzeniu błękitnych oczu, które teraz patrzyły na mnie. Wypuściłam powietrze i niepewnym krokiem stanęłam niedaleko lady, nad którą wisiała tablica ze wszystkimi dostępnymi tu specjałami. Udawałam, że z uwagą śledzę wzrokiem wszystkie nazwy wypisanych kaw, gdyż wciąż czułam na sobie wzrok ów chłopaka. Byłam skrępowana, dlatego odetchnęłam z ulgą, kiedy po chwili dołączył do mnie Luke, ocierając się przy okazji o moje ramię. Odczuwając nagłą potrzebę, spojrzałam na niego i uśmiechnęłam się, ale nie odwzajemnił tego gestu. Mocno zaciskał szczękę, wpatrując się dokładnie przed siebie. Przeniosłam więc wzrok w tamtym kierunku i wcale nie zdziwiłam się, gdy okazało się, że swoje mordercze spojrzenie kieruje na pracującego tu chłopaka. Nieco oszołomiona wszystkim, co się wtedy działo, a przede wszystkim ewidentną zazdrością Luke'a posłałam ciemnowłosemu delikatny uśmiech i złapałam dłoń blondyna, splatając jego palce ze swoimi. Starając się ignorować "prąd", który przeszedł po całym moim ciele i walące w piersi serce, spojrzałam na niego. Miałam głęboką nadzieję, że nie wyglądałam jak burak. 

- To co zamawiamy? - Zapytałam, chcąc zabrzmieć pewnie, jak gdyby nigdy nic. Zmarszczyłam z zastanowieniem brwi, ostatni raz rzucając okiem na tablicę. Luke nie odpowiedział mi. Zamiast tego pociągnął mnie do kasy, przy której obecnie nie było kolejki. Zmieszany pracownik odchrząknął i przeczesał dłonią włosy, niepewnie spoglądając raz na mnie, raz na blondyna. 

- Dwa razy karmelową latte - zamówił Luke, nie siląc się na miły czy grzeczny ton i nie czekając, aż odezwie się Eric - takie imię widniało na plakietce ciemnowłosego, który zrozumiawszy, skinął głową.

- Z cukrem czy bez? 

Trochę zdziwiło mnie to pytanie, gdyż zazwyczaj w kawiarniach samemu słodziło się swoje napoje. Jednak nie zdążyłam nic powiedzieć, bo nad moim uchem rozniósł się głos Hemmingsa.

- Obydwie bez - powiedział pewnie, dopiero po chwili zdając sobie sprawę, że nawet nie zapytał mnie o zdanie. Posłał mi krótkie spojrzenie, upewniając się, że pasuje mi taka opcja. A pasowała, gdyż zwykłam pić kawę niesłodzoną, dlatego kiwnęłam głową. Jego usta rozciągnęły się w szerokim uśmiechu, a dłoń mocniej zacisnęła wokół mojej. Moje serce zabiło szybciej i nagle zapomniałam o wszystkim, co dotychczas męczyło me myśli. Wtedy liczyła się dla mnie chwila, a przede wszystkim Luke, którego uśmiech wywoływał szeroki uśmiech również i na mojej twarzy.

No i oczywiście karmelowa latte.

#
Wyszedłszy z kawiarni, przewiązałam pasek płaszcza wokół talii i włożyłam dłonie do kieszeni. Było już znacznie chłodniej - w końcu był już wieczór, a temperatura nie osiągała więcej niż kilkanaście stopni. Przystanęłam przed wejściem, odwracając się o sto osiemdziesiąt stopni i stając twarzą w kierunku Luke'a, który właśnie zamykał za nami drzwi kawiarni. Uniosłam jeden kącik ust do góry, znacząco odchrząknąwszy i wpatrując się z uwagą w twarz chłopaka.

- Zakrztusiłaś się? - Zapytał głupio, rozciągając usta w uśmiechu i ukazując tym samym wszystkie zęby. Przewróciłam oczami, robiąc krok w jego kierunku i dźgając go palcem w brzuch.

- Nie boli Cię czasem szczęka? - Teraz to ja zadałam pytanie, po czym zaśmiałam się, przejeżdżając dłonią po jego skórzanej kurtce, a następnie odpychając się i robiąc krok w tył. - Tak mocno ją zaciskałeś, że myślałam, że zaraz zmiażdżysz sobie zęby.

Cała sytuacja szczerze wydawała się dla mnie zabawna, dlatego wtedy nawet nie starałam się powstrzymywać uśmiechu. Szczerzyłam się jak głupia, przysłowiowo susząc zęby. Natomiast Luke jakby nieco zmieszany oglądał się na boki, ewidentnie nie chcąc na mnie spojrzeć.

W pewien sposób pochlebiało mi to.

- Czy ty byłeś zazdrosny? - zapytałam z zaskakującą mnie samą pewnością, uśmiechając się w łobuzerski sposób.

Nerwowo zaczął tupać stopą o chodnik, wkładając dłonie do kieszeni czarnych, obcisłych spodni.

- O co? - burknął pod nosem, spoglądając na mnie kątem oka i następnie przeczesując dłonią włosy. Niekontrolowanie obejrzał się przez ramię, gdzie za szybą widać było Erica - pracownika kawiarni.

Zaśmiałam się cicho pod nosem.

- Chodźmy już do samochodu, co? Zimno się trochę zrobiło - odezwał się po chwili, na co ponownie się zaśmiałam, ale tym razem o wiele głośniej. Przewrócił na to oczami, po czym zaczął rozglądać się na boki, a przez jego twarz przebrnął cień przerażenia.

- Tylko nie mów, że nie...

- Tylko nie wiem, gdzie on jest - powiedzieliśmy jednocześnie. Wzięłam głęboki wdech i powoli wypuściłam powietrze, ruszając przed siebie, gdzie kierowała mnie moja kobieca i podobno niezawodna intuicja.

The Babysitter || l.hWhere stories live. Discover now