24

19.1K 1.4K 82
                                    

Tego dnia jazda z Harvenshill do Sydney dłużyła mi się niemiłosiernie i nie było to wcale spowodowane faktem, że to nie ja prowadziłam swój samochód, a Luke. Byłam tak zestresowana obiadem u ojca, że w rękach zaciskałam materiał białej spódnicy i patrzyłam daleko przez okno, gdzie widoki wcale nie były zachwycające przez padający z szarych chmur deszcz. Zresztą widoki na autostradach zazwyczaj nie zachwycały, ale musiałam przyznać, że akurat ta trasa miała wyjątki. Ale nie skupiałam się na krajobrazach - moje myśli wciąż krążyły wokół ojca. Nie wiedziałam, czy będę w stanie spojrzeć mu w oczy, dlatego obawiałam się własnej reakcji, kiedy stanę z nim twarzą w twarz. Może ucieknę, może stanę jak wryta, a może dostrzegę, że mimo wszystko za nim tęskniłam... Tego się dopiero miałam dowiedzieć...
Usłyszałam głośne westchnięcie, dlatego powoli odwróciłam głowę w kierunku chłopaka, posyłając mu pytające spojrzenie.
- Uspokój się - odparł, kładąc dłoń na moje dłonie, które kurczowo skręcały materiał spódnicy. Automatycznie spuściłam na nie wzrok, dostrzegając, że jeszcze trochę wykręcania i rozciągania go, a zrobiłaby się dziura. Natychmiast rozluźniłam palce, czując skrępowanie, kiedy dłoń chłopaka, wciąż spoczywała na moich. Nie musiał jej szybko zabierać, gdyż w moim aucie skrzynia biegów była automatyczna.
- Nie potrafię - wzruszyłam po chwili ramionami, skupiając wzrok na jego profilu. Z uwagą wpatrywał się w drogę przed nim, tylko czasami kątem oka spoglądając na mnie. Wyglądał naprawdę przystojnie w czerwonej kraciastej koszuli ze skupieniem wymalowanym na twarzy. Szybko przeniosłam wzrok na dłonie, łapiąc się na wpatrywaniu w niego. Nie mogłam się powstrzymać, dlatego złapałam jego dłoń w swoje i delikatnie jeździłam opuszkami palców po jego rozgrzanej skórze. Serce dudniło mi w piersi, ale nie zwracałam na to uwagi, gdyż dzięki dłoni Luke'a uspokajałam się i zapominałam o zbliżającym się spotkaniu z ojcem. Czułam na sobie wzrok chłopaka, ale nie przestawałam. W pewnym momencie zacisnął dłoń, splatając jego palce z moimi. Po moim ciele przeszedł dreszcz, dlatego powoli unosząc wzrok, posłałam mu nieśmiały uśmiech. Niestety już zaraz musiał mnie puścić, bo chciał wyprzedzić ciężarówkę. Wtedy poczułam dziwną pustkę, zdając sobie sprawę, jak bardzo potrzebowałam jego bliskości w tym momencie. Niespodziewanie zarumieniłam się, przygryzając wargę. Chcąc jakoś zająć swoje myśli i zauważając leżącą na kokpicie ulotkę, wzięłam ją do rąk. Dotyczyła ona imprezy czy tam balu z okazji dojścia do połowy szkoły średniej. Kiedy to zauważyłam zakuło mnie w sercu, dlatego pośpiesznie odrzuciłam ją z powrotem na miejsce.

- Co to było? - zapytał ciekawy, spuszczając na chwilę wzrok z jezdni i spoglądając na mnie kątem oka. Nieświadomie zgarbiłam się, wbijając się bardziej w fotel.

- Ulotka z półmetku - mruknęłam niechętnie, wyglądając przez boczną szybę. Nie mogąc się powstrzymać, zadałam Luke'owi pytanie. - Idziesz z kimś?

Odwróciłam głowę w jego kierunku, zauważając, że ewidentnie się zmieszał.

- Z Lottie - odchrząknął, zaciskając mocniej dłonie na kierownicy. Z mojej twarzy odpłynęły wszystkie kolory i zrobiło mi się naprawdę przykro. Mówiąc szczerze, z jednej z strony zabolało mnie to, a z drugiej strony wywołało ogromną zazdrość, objawiającą się nieprzyjemnym uciskiem w sercu jak i brzuchu. Ponownie odwróciłam twarz do okna, kładąc rękę na podłokietniku i opierając na niej głowę. - A ty?

Westchnęłam głośno, po czym wzięłam głęboki wdech.

- Nie idę - odpowiedziałam niechętnie. Nie mogłam powiedzieć, że nie idę, bo nie mam z kim, dlatego szybko wymyśliłam kłamstwo i starając się przybrać pewny głos, odezwałam się: - Po prostu nie lubię tego typu imprez.

- Aha... - usłyszałam głos Luke'a, ale nie odwróciłam się w jego stronę, gdyż w moich oczach nagle i niespodziewanie zebrały się łzy, czego nie chciałam mu pokazać. Bardzo chciałam iść na ten bal - uwielbiałam tańczyć, ba! potrafiłam robić to przez całą noc. Już nie jedno wesele spędziłam na tańczeniu do samego końca. Ale brak partnera i chęci pójścia ze mną ze strony jakiegokolwiek chłopaka sprawił, że nie miałam zamiaru tam iść. Shirley namawiała mnie, żebym poszła razem z nią i Calum'em, ale dobrze wiedziałam, jak by to wyglądało. Cały czas podtrzymywałabym ściany w swoim samotnym towarzystwie.

Zatracona w swoich myślach, nie odezwałam się już ani słowem, dlatego całą resztę drogi spędziliśmy w ciszy.

#

Kiedy Luke zaparkował samochód i wyłączył jego silnik, pośpiesznie wysiadłam z niego, nawet nie czekając, aż on mi otworzy drzwi. Cisza, która pomiędzy nami panowała tak bardzo mi zaczęła już przeszkadzać, że nie potrafiłam wytrzymać w środku nawet sekundy dłużej. Szczelniej otuliłam się czarnym płaszczem, czując chłodne powietrze i nieprzyjemne powiewy wiatru na moich okrytych tylko cienkimi rajstopami nogach. Zadarłam do góry głowę, mierząc wzrokiem cały wysoki budynek, w którym mieściło się mieszkanie mojego ojca. Stres, który nade mną panował, sprawiał, że miałam wrażenie, jakbym miała za chwilę zemdleć. Było mi okropnie zimno, zsiniały mi paznokcie i za pewne na twarzy byłam blada jak ściana. Kiedy poczułam, jak Luke stanął obok mnie, ocierając się ramieniem o moje, ruszyłam niepewnie przed siebie. Jednak stając tuż przed drzwiami do odpowiedniej klatki schodowej, nagle się zatrzymałam, sprawiając, że niczego niespodziewający się blondyn we mnie wpadł. Zachwiałam się niebezpiecznie, ale silne ramiona chłopaka na mojej talii uchroniły mnie przed upadkiem. Patrząc w nasze odbicie w szklanych drzwiach, posłałam mu delikatny uśmiech, na co odchrząknął tylko, powoli opuszczając dłonie po swoich bokach.

Wzięłam głęboki wdech i wyciągnęłam przed siebie dłoń, żeby wpisać prawidłowy kod, otwierający drzwi, jednak zamarłam. Nie potrafiłam tego zrobić. Nie byłam w stanie spojrzeć ojcu w twarz i wybaczyć mu tego, co zrobił, już teraz. Po prostu nie mogłam.

Chowając twarz w dłonie, brałam głębokie wdechy i z trudem powstrzymywałam się przed rozpłakaniem.

- J-ja... - pokręciłam głową na boki, odwracając się w stronę Luke'a i przygryzając wargę. Opuściłam bezwładnie dłonie po bokach, unosząc głowę i nieśmiało spoglądając w jego oczy. - Nie dam rady.
Posłał mi tylko krótkie spojrzenie przepełnione współczuciem i otulił mnie rękoma, zamykając mnie w szczelnym uścisku. Przez dłuższą chwilę stałam oszołomiona i mile zaskoczona, nie będąc w stanie odwzajemnić tej czułości. Pomimo że się całowalismy, w co wciąż nie wierzę, a na samą myśl robi mi się gorąco i uśmiecham się jak głupia, zbliżenia tego typu nie stały się dla nas codziennością. Jednak to dzięki temu poczułam się teraz lepiej, znacznie silniejsza, a przede wszystkim miałam wrażenie, jakby ciężar i smutek na moim sercu zelżał o połowę. Dlatego niepewnie również objęłam go i splotłam swoje dłonie na jego plecach. Oddychałam powoli, napawając się naszą bliskością, od której zaczynałam się uzależniać. Kiedy byliśmy tak blisko siebie, wszystko zdawało się nie istnieć, oprócz mnie i jego.
- Porozmawiasz z nim, kiedy będziesz gotowa - powiedział wprost do mojego ucha. Jego ciepły oddech otulił moją szyję, wywołując na niej gęsią skórkę i przyjemny dreszcz, który przeszedł wzdłuż całego kręgosłupa. - Będę Cię wspierał niezależnie od tego, czy zrobisz to jutro, za tydzień, miesiąc czy rok.
Przymknęłam powieki, kiedy poczułam jego ciepłe usta na swojej skórze, a dokładniej na linii szczęki. Niekontrolowanie się wzdrygnęłam, co odrazu wyczuł, gdyż jego usta rozciągnęły się w uśmiechu.
Wzięłam głęboki wdech, otwierając powieki i delikatnie odsuwając głowę, żeby móc spojrzeć mu w oczy.
- Przepraszam - szepnęłam, z niepewnościa patrząc na niego. Było mi głupio, że bez potrzeby ciągnęłam go tutaj. Natomiast on z niezrozumieniem zmarszczył brwi, z uwagą przyglądając się mojej twarzy.
- Za co?
Westchnęłam głośno, zagryzając wnętrze policzka.
- Za to, że niepotrzebnie zmarnowałeś przeze mnie cały dzień - odpowiedziałam, uciekając wzrokiem na boki. Jego wciąż spoczywający na mnie wzrok krępował mnie mimo wszystko. Pokręcił tylko powoli głową, kiedy jeden z jego kącików ust uniósł się do góry. Ze zmieszaniem wpatrywałam się w niego, ale on tylko jeszcze szerzej się uśmiechnął. Ponownie mnie zaskakując, cmoknął mnie szybko w usta i odsuwając się ode mnie, chwycił moja dłoń. Dzięki swojej sile ciągnął mnie w stronę samochodu.
- Jeszcze nic straconego - odparł, spoglądając na mnie przez ramię. Kiedy ponownie się odwrócił, uniosłam do twarzy trzęsącą się dłoń i opuszkami palców dotknęłam swoich ust. Nie mogłam uwierzyć, że chwilę temu jego usta ponownie dotknęły moich.



The Babysitter || l.hWhere stories live. Discover now