18

17.2K 1.4K 96
                                    

Wpadłam zdyszana do szkoły, jedną dłonią pośpiesznie przeczesując włosy, a drugą przytrzymując wciąż spadającą z ramienia torbę. Biegiem ruszyłam w kierunku szafki, przelotnie spoglądając na cyfrowy zegar wiszący na jednej ze ścian. Wskazywał dokładnie 8.07, co nie oznaczało niczego innego, niż tego że pierwszy i ostatni raz spóźniłam się na lekcje. Czułam się jakbym popełniła jakieś przestępstwo pomimo, że mama obiecała mi usprawiedliwienie tego. Wczorajszy wieczór jak i prawie połowę nocy spędziłam z nią, siedząc na kanapie i po prostu rozmawiając. Starałam się zająć jej myśli czymkolwiek, co nie było rozprawą rozwodową, która właśnie wczoraj się odbyła. Oficjalnie moi rodzice nie są już małżeństwem. Było mi z tego powodu okropnie przykro, ale wiedziałam, że nic już nie zdziałam. Mogłam tylko mamie pomóc jakoś przetrwać ten czas. Tacie najwyraźniej nie musiałam, bo jak sam powiedział, świetnie sobie radził w Sydney, gdzie obecnie mieszkał. Tam pracował w szpitalu, więc tam się przeprowadził i jak się obawiałam, nasze relacje znacznie się ochłodziły. Kiedy chciałam z nim porozmawiać - był w pracy, kiedy on dzwonił - ja miałam lekcje. A czasu, żeby codziennie spędzać cztery godziny w samochodzie, jeżdżąc pomiędzy Harvenshill a Sydney obydwoje nie mięliśmy.

Z drugiej strony rozmowa z mamą przy ogromnej pizzy z podwójnym serem skutecznie odwracała również i moje myśli, które uparcie krążyły wokół blondwłosego chłopaka, jego błękitnych oczu, uroczego uśmiechu i delikatnego dotyku. Nawet na samą myśl zakuło mnie w piersi, dlatego wyrywając się z zamyślenia, otworzyłam szafkę i wrzuciłam do niej niepotrzebne mi na razie książki. Następnie pośpiesznie ją zamknęłam, dosyć głośno trzaskając drzwiczkami i pobiegłam w kierunku klasy, gładząc jeszcze materiał czarnej rozkloszowanej spódnicy. Niepewnie zapukałam w drzwi i powoli otwierając je, weszłam do środka sali. Głowy wszystkich uczniów, którzy obecnie pracowali w grupach i pana O'Connora skierowały się na mnie. Moje policzki zapiekły, dlatego nieśmiało podeszłam w kierunku biurka nauczyciela, spuszczając głowę.

- Dzień dobry, przepraszam za spóźnienie - powiedziałam, posyłając mu ledwo zauważalny uśmiech. Było mi naprawdę wstyd, ale miałam nadzieję, że uda mi się go jakoś udobruchać.

- Dzień dobry - odpowiedział, zakładając okulary na nos i otwierając listę obecności na komputerze. - Przyszłabyś dwie minuty później i miałabyś nieobecność, zdajesz sobie z tego sprawę?

- Tak, profesorze - kiwnęłam głową, słysząc prychnięcie z głębi klasy. Jednak zignorowałam je, skupiając całą swoją uwagę na nauczycielu.

- Dołącz do którejś grupy - zachęcił mnie, wskazując brodą na uczniów. Powoli odwróciłam się na pięcie, ściskając w dłoniach ramię torby. Zauważając w rogu sali wołającą mnie ruchem dłoni Shirley, ruszyłam w jej kierunku, przełykając ślinę i czując, jak robi mi się duszno. Przy jej stoliku siedział także Calum i skupiony na kartce przed nimi... Luke.
Zawstydzona pochyliłam się do blondynki, przytulając na powitanie, a następnie odłożywszy torbę na podłogę, odsunęłam krzesło i usiadłam na nim, zajmując miejsce obok "zaczytanego" blondyna.

- Cześć - rzekł dość cicho Calum, po tym jak Shirley szturchnęła go w ramię. Posłałam mu krótki uśmiech, mówiąc dokładnie to samo.

- Możesz to przetłumaczyć? - jęknęła dziewczyna, posyłając mi błagalne spojrzenie, a następnie zabierając kartkę z tekstem sprzed oczu Luke'a, który dopiero wtedy podniósł wzrok. Mimo to nawet na mnie nie spojrzał.

- Jasne - wzruszyłam ramionami, gdyż tłumaczenie hiszpańskiego na angielski nie sprawiało mi żadnych problemów. Przysunęłam ów tekst od O'Connora przed siebie, zabierając się za czytanie.

- Dlaczego ona ma to wszystko zrobić? - burknął Luke z wyrzutem, kręcąc lekko głową na boki. - Jak dobrze widzę, są cztery osoby w grupie. Nie jestem jakimś idiotą, też dam sobie z tym radę.

Nie spuszczałam z niego wzroku póki mówił, usiłując rozgryźć to, co miał przez to namyśli. Czyżby poczuł się w jakiś sposób urażony? Po chwili jednak przeniosłam wzrok na Shirley, która ewidentnie posyłała mu karcące spojrzenie. Jego słowa w żaden sposób nie zabrzmiały miło, to fakt...

- Dobra, to podzielmy się, niech każdy przetłumaczy po akapicie. - powiedziała w końcu, posyłając w moją stronę uśmiech. - Tylko jak nie dostaniemy piątek, to twoja wina, Hemmings. - zachichotała na końcu, na co Luke przewrócił tylko oczami.

Tak jak powiedziała, tak zrobiliśmy. Przeczytałam szybko cały akapit, a następnie zapisałam na osobnej kartce jego tłumaczenie. Po dosłownie minucie odwaliłam całą swoją robotę, więc znudzona zaczęłam rysować jakieś nieokreślone wzory z tyłu zeszytu. Czułam się urażona zachowaniem Luke'a, a właściwie jego ignorancją. Jeszcze kilka dni temu chciał mnie pocałować, a teraz traktował mnie jak powietrze. To po prostu bolało, dlatego nie chciałam niczego innego, jak wyjść z tej sali i pójść jak najdalej od niego.

Uniosłam na chwilę głowę, niekontrolowanie spoglądając w stronę blondyna, który natychmiastowo spuścił wzrok, ponownie skupiając się na tłumaczeniu. W całkowitej koncentracji, zapisywał coś na kartce, słodko wysuwając język, czyli robiąc dokładnie to samo, co jego siostra rysując. Jego brwi były ściągnięte w skupieniu, dodając mu uroku jak i pewnej powagi. Po dłuższej chwili przyglądania się mu, ocknęłam się i zarumieniona spuściłam głowę, zasłaniając policzki włosami. Ale już niedługo po tym miałam wrażenie, że to on przypatruje się mnie. Ręce mi się trzęsły, dlatego nawet nie potrafiłam udawać, że wciąż coś piszę. Zamiast tego zaczęłam bawić się palcami, ujawniając tym tylko swoje zdenerwowanie. Podniosłam głowę, skupiając wzrok na Luke'u, który - jak się okazało - naprawdę na mnie patrzył. Nasze spojrzenia krzyżowały się ze sobą - ja wpatrywałam się w jego błękitne tęczówki, a on w moje - brązowe. Pomiędzy nami utworzyła się pewnego rodzaju więź, której nie przerywaliśmy, aż nie doszedł do nas śmiech Shirley. Natychmiastowo spojrzeliśmy w jej kierunku. Zmarszczyłam brwi, zastanawiając się, co mogło ją tak bardzo rozbawić, ale szczerze mówiąc, miałam pewne przypuszczenia. Serce waliło mi w piersi, kiedy czekałam, aż się odezwie.

- Przestańcie się tak na siebie gapić. - ponownie się zaśmiała, widząc zawstydzenie i purpurę na moich policzkach. Założyłam kosmyk włosów za ucho, podpierając głowę ręką i przy okazji zasłaniając przed Luke'iem swoją twarz. Tylko kątem oka przelotnie na niego spojrzałam. Tak jak i ja, miał spuszczoną głowę.

- Lukey... - usłyszałam zaczepny głos Caluma, a następnie niewyraźne burknięcie blondyna. Niepewnie uniosłam głowę, spoglądając w bok. Ponownie moje i Luke'a spojrzenia się skrzyżowały, ale nie spuściliśmy zawstydzeni wzroku, tylko szeroko się do siebie uśmiechnęliśmy, kompletnie zapominając o pozostałej dwójce przy stole.

To było coś więcej niż zwykłe spojrzenie

Coś co rozumiem tylko ja

I On.

The Babysitter || l.hWhere stories live. Discover now