05

22.1K 1.5K 87
                                    

Chociaż minęło zaledwie dziesięć minut lekcji hiszpańskiego, miałam wrażenie, że spędziłam tu co najmniej godzinę. Czas dłużył mi się niemiłosiernie. Jako, że jestem w połowie Australijką, a w połowie Hiszpanką, ów język był dla mnie jak angielski i tematy, które były omawiane na lekcjach, nie były dla mnie czymś nowym. Zazwyczaj lekcje spędzałam na tłumaczeniu gramatyki Shirley, która dziś wyjątkowo siedziała z Calumem Hoodem. Jak się okazało, na koncert Kodaline niby całkiem przypadkowo pojechała właśnie z nim i jak powiedziała, czuła się przy nim wyjątkowo dobrze. Dlatego kiedy wyszło, że nie ma Luke'a Hemmingsa,  z którym Calum zawsze siedział, próbowałam ją namówić, żeby tego dnia usiadła z nim w ławce, ale widząc jej opór, po prostu popchnęłam  ją w jego stronę. Kiedy podniósł głowę i  zobaczył ją stojącą tuż przy jego ławce, nie miała innego wyboru, jak tylko z nim usiąść. A teraz widząc jej promienny uśmiech, wiem, że będzie mi za to dziękować.

Ot, taka ze mnie dobra koleżanka.

Profesor O'connor, starszy facet z większym brzuszkiem, posłał mi lekki uśmiech, widząc moje znudzenie. Naprawdę mnie lubił, bo chętnie udzielałam się w różnorakich projektach i tego typu zachowanie mu nie przeszkadzało, bo doskonale zdawał sobie sprawę w jakim stopniu znałam język, którego uczył.

Nagle drzwi do klasy otworzyły się i do środka wpadł zdyszany Luke, który uśmiechał się przepraszająco w stronę profesora.

Siento haber llegado tarde - powiedział szybko, przeczesując dłonią nerwowo włosy, które były w nieładzie, co oznaczało, że pewnie zaspał. On nigdy nie przychodził do szkoły w nieułożonych włosach. Ale nie myślcie sobie, że był chodzącym ideałem. Nie był.

- Jak wszyscy już pewnie wiecie, jestem bardzo wyrozumiały - zaczął O'connor, a ja już wyobrażałam sobie, jak wszyscy fukają pod nosem. Był wyrozumiały tylko dla nielicznych i niestety lekko mówiąc, Hemmingsa nie dzierżył, a szczególnie jego kolczyka w wardze. - Ale spóźnialstwa nie znoszę.

Luke westchnął głośno, domyślając się już, co miał na myśli. Zresztą chyba jak każdy w pomieszczeniu.

-- Dobrze, już mnie nie ma - rzekł, unosząc ręce w obronnym geście. - Ale kolczyka nie ściągnę. - Burknął jeszcze i już chciał wyjść z sali, kiedy zerwałam się z krzesła, o mało go nie wywalając. Moje serce biło okropnie szybko i zaczynało mi się robić gorąco.

- Stój. - zawołałam, a twarze wszystkich skierowały się  na mnie. Luke stanął w pół kroku, ściskając w dłoni klamkę i odwrócił się, żeby spojrzeć na mnie ze zdezorientowanym wyrazem twarzy. - Panie profesorze, to przeze mnie Luke się spóźnił.

O'connor zmarszczył brwi, dziwnie mi się przyglądając.

- Znaczy się, wysłałam go po słownik hiszpańsko-angielski, bo nie znałam znaczenia pewnego słówka, a głupio było mi zapytać - wytłumaczyłam, posyłając nauczycielowi niepewny uśmiech, licząc, że kupi moje małe kłamstewko. - Wiem, powinnam była zapytać pana. 

Profesor jeszcze raz spojrzał na mnie,  następnie na Luke'a i głośno westchnął.

- Siadać, obydwoje - powiedział, kręcąc delikatnie głową, po czym wrócił do prowadzenia lekcji.

Nie będąc w stanie nawet spojrzeć na Hemmingsa, pośpiesznie spuściłam głowę i usiadłam na krześle, będąc zszokowaną swoim zachowaniem.

I do jasnego kurczaka, nie miałam pojęcia, dlaczego uratowałam mu tyłek. Tak nagle zachciało mi się bawić w rycerzyka.

*

Kiedy zadzwonił dzwonek na przerwę, ekspresowo wrzuciłam swoje rzeczy do torby i niemal wybiegłam z sali. Czułam się zażenowana, zawstydzona i nie miałam najmniejszej ochoty z kimkolwiek rozmawiać.

- Ivy, Ivy! - Usłyszałam za sobą, lecz nie miałam zamiaru się zatrzymywać. Przewróciłam oczami, głośno wzdychając i poprawiłam zsuwającą się z ramienia torbę, kiedy przyśpieszyłam kroku. - Gonzalez, do cholery stój!

Wtedy poczułam mocny uścisk na nadgarstku i już nie miałam innego wyjścia - musiałam się zatrzymać.

- Co?! - Warknęłam stanowczo zbyt ostro, odwracając się w kierunku dziewczyny i wyrywając rękę z jej uścisku.

Shirley zamrugała kilka razy, z niedowierzaniem przyglądając mi się. Założyła kosmyk włosów za ucho i przygryzła wargę, a ja dałam sobie mentalnie z liścia w twarz za tak chamskie i bezpodstawne traktowanie jednej z najbliższych mi osób. 

- Przepraszam, nie chciałam - rzekłam jeszcze bardziej zażenowana, spuszczając wzrok i nerwowo zagniatając w palcach materiał koszuli. Co chwilę tylko podnosiłam wzrok, żeby sprawdzić, czy nie ma gdzieś w pobliżu Luke'a. 

Machnęła lekceważąco ręką, a po chwili na jej twarzy pojawił się ogromny uśmiech, a właściwie to wyszczerz. 

Posłałam jej zdezorientowane spojrzenie, nie mając zielonego pojęcia, o co chodzi. No dobra, udając, że nie mam pojęcia, o co jej chodzi.

- Co się tak szczerzysz jak mysz do sera? - Zapytałam, marszcząc brwi i wciąż nie spuszczając z niej wzroku. Powoli zaczynała mnie przerażać.

Ta tylko wzruszyła ramionami i westchnęła głośno, przewracając oczami, jakby na myśli miała najbardziej oczywistą rzecz. Następnie skrzyżowała ręce na klatce piersiowej i uniosła jedną brew z zaciekawieniem.

- No nie wiem, ty mi lepiej powiedz, co to było - rzuciła,  patrząc na mnie wyczekująco. Na jej twarzy ponownie pojawił się szeroki uśmiech, który teraz zaczynał mnie irytować. Mi wcale nie było do śmiechu.

- To było coś, czego prawdopodobnie będę żałować do końca mojego nędznego życia. - odpowiedziałam i po prostu się odwróciłam, chcąc udać się w jak najbardziej odludne miejsce w szkole. Samotność to było jedyne, czego mi potrzeba i czego w tamtej chwili chciałam.

*

Miało być odludne miejsce, a padło na podwórko przed szkołą, gdzie w trakcie przerwy przebywała około jedna trzecia uczniów szkoły. Kiedy przemierzałam je, kierując się do drzewa w kącie, gdzie lubiłam przesiadywać, czułam na sobie spojrzenia innych. Pewnie jeszcze nie wiedzieli co "odwaliłam", ale mimo to wciąż w głowie przechodziła mi myśl, że właśnie dlatego skupiają swoją uwagę na mnie. Po prostu nie potrafiłam przestać o tym myśleć. Może tak naprawdę nie było to nic wielkiego, a ja niepotrzebnie to wyolbrzymiałam. Najgorsze było jednak to, że co jakiś czas łapałam się na myśleniu nie tylko o tym, co się wydarzyło, a również na myśleniu o Hemmingsie. I nie miałam pojęcia dlaczego.

Odetchnąwszy głęboko, oparłam się wygodnie plecami o drzewo i wyciągnęłam z torby kanapkę, czując coraz mocniejsze ssanie w żołądku. Byłam przeraźliwie głodna i nie miałam na nic większej ochoty jak na jedzenie. Już ją odpakowywałam, kiedy nagle straciłam na nią ochotę. Moje serce zaczęło bić znacznie szybciej, kiedy jakieś piętnaście metrów przede mną zauważyłam idącego w moim kierunku Luke'a. Nie potrafiłam się ruszyć, a dopiero co spuścić z niego wzroku. Oddychałam płytko, czując jak moje dłonie się pocą. Nagle nasze spojrzenia się skrzyżowały, kiedy zatrzymał się tuż koło swoich znajomych. Przez dobrą chwilę nie spuszczaliśmy z siebie wzroku i miałam wrażenie jakby się wahał czy do mnie podejść czy lepiej jednak nie. Po chwili jednak jakby nigdy nic odwrócił się do mnie plecami i usiadł na trawie.

A ja mogłam odetchnąć z ulgą.


The Babysitter || l.hWhere stories live. Discover now