09

18.4K 1.5K 64
                                    

Wpatrywałam się w cyfrowy zegar na dekoderze tuż pod telewizorem, nawet nie mrugając powiekami. Byłam zdenerwowana, zła i przejęta. Dochodziła już druga w nocy, a ja wciąż znajdowałam się w domu Hemmingsów. Molly smacznie spała na górze od ponad trzech godzin, natomiast jej starszy, ale chyba mniej odpowiedzialny od niej, brat wciąż nie wrócił do domu. Nie wiedziałam, czy coś mu się stało, czy po prostu totalnie wszystko olał i gdzieś w najlepsze sobie imprezował. Siedziałam jak na szpilkach, nie wiedząc jak właściwie powinnam się zachować. Szukać go nie będę, bo nie zostawię Molly bez opieki, a poza tym bałabym się wyjść o tej porze sama na miasto. Zresztą nawet nie wiedziałabym, gdzie go szukać. Do Elizabeth, jego mamy, nie zadzwonię, bo tylko niepotrzebnie, mam nadzieję, bym ją zmartwiła.

Swoim rodzicom napisałam tylko, że wrócę później, niby było to prawdą, ale nie uwzględniłam, że aż tak późno. Usłyszałam dźwięk przekręcania kluczy w zamku, na co aż podskoczyłam w fotelu. Pośpiesznie zerwałam się na równe nogi i pognałam do przedpokoju, gdzie wciąż było ciemno.

- Kurwa mać- doszedł do mnie męski głos, zaraz po odgłosie uderzenia w drzwi. Odetchnęłam z ulgą, ale jednocześnie złość we mnie wzrosła do granic możliwości.

Nagle w pomieszczeniu zapaliło się światło, a ja ujrzałam Luke'a z potarganymi włosami w zwykłym czarnym t-shircie i czarnych rurkach z dziurami na kolanach, który zawzięcie masował się po czole. Niekontrolowanie uśmiechnęłam się na ten widok, ale pośpiesznie ponownie spoważniałam.

- Hej, Sztywniaro - powiedział, uśmiechając się szeroko i podchodząc w moim kierunku. Powoli przełknęłam ślinę, czując jak wzrasta we mnie stres. Coś ewidentnie było nie tak - on nigdy nie uśmiechał się do mnie w ten sposób.

- Czy ty wiesz, która jest godzina? - zapytałam wściekła, zakładając rękę na rękę. Oddychałam powoli i głęboko, starając się utrzymać jako tako nerwy na wodzy.

Ten tylko podrapał się palcem po czole i zmieszany pokręcił przecząco głową.

- Ale zaraz sprawdzę! - Zawołał uradowany, podnosząc do oczu rękę, na której miał zegarek. - O jejku, chyba się spóźniłem. - wysunął usta, udając smutek, po czym zrobił krok w moją stronę. Momentalnie poczułam nieprzyjemny zapach alkoholu zmieszany z perfumami blondyna.

- Ty jesteś pijany - mruknęłam pod nosem, wciąż nie spuszczając wzroku z chwiejącego się na nogach Luke'a. Ewidentnie utrzymanie pionu sprawiało mu trudność.

- Ale wybaczysz mi, co? - Zamrugał oczami, przechylając głowę na bok i robiąc kolejny krok przed siebie tak, że dzielił nas zaledwie metr. - Wiesz, że to niespecjalnie.

- Tak, pewnie też niespecjalnie wlali ci wódkę do gardła - burknęłam, przecierając twarz dłońmi i zastanawiając się nad dalszym planem działania. Niestety niedane było mi się skupić, gdyż bliskość Luke'a skutecznie mi to uniemożliwiała.

Na moje słowa blondyn pokręcił tylko entuzjastycznie głową.

- Nie-e, ale piłem w słusznej sprawie - odparł, uważnie wpatrując się w moje oczy, przez co zaczynałam być coraz bardziej skrępowana i podenerwowana. - Ashton ma dzisiaj urodziny.

Przytaknęłam tylko głową, wsuwając dłonie do tylnych kieszeni dżinsów. Czułam na sobie jego nieustępujące spojrzenie, dlatego rozglądałam się na boki, huśtając się na piętach. Po chwili zrobiłam krok w Jego stronę i chwytając go za ramiona tuż nad łokciami, próbowałam go odwrócić, żeby później zaprowadzić do sypialni. Jednak okazało się to o wiele trudniejsze, gdyż Hemmings specjalnie się opierał i nawet nie drgnął. Musiał mieć z tego niezły ubaw, ponieważ na jego ustach widniał szeroki uśmiech.

Posłałam mu wściekłe spojrzenie, a on jakby nigdy nic wyciągnął ręce z mojego uścisku, patrząc na mnie z góry. Nie odzywał się, o dziwo utrzymując równowagę i wpatrywał się w moje oczy, przygryzając kolczyka w wardze. Po moim kręgosłupie przeszedł dreszcz, a na policzkach pojawiły się rumieńce, kiedy zauważyłam jak bardzo błękitne miał oczy. Tak bardzo, że nie potrafiłam oderwać od nich wzroku. Jednak już po kilku sekundach, chwilowe zawstydzenie i zafascynowanie zastąpiła wściekłość.

- Nie to nie, wchodź sobie sam po schodach. Tylko jak stracisz kilka zębów, nie miej do mnie pretensji - warknęłam, wycofując się o kilka kroków. Na dzisiaj wystarczy mi bliskości. - Będę w salonie, gdyby się coś działo. - powiedziałam ciszej, przypominając sobie o śpiącej na górze Molly. Wiedziałam, że nie mogę zostawić jej pod opieką pijanego brata.

Powoli odwróciłam się na pięcie i położywszy się na kanapie, wsłuchując się w dźwięki dochodzące ze schodów, gdzie Luke pewnie co chwilę wpadał w ścianę albo barierkę, próbowałam zasnąć.

*

Postanawiając zostać na noc u Hemmingsów, kompletnie nie przemyślałam tego, jak wytłumaczę się rodzicom, a co gorsza zapomniałam w ogóle ich o tym powiadomić. Na szczęście sama z siebie przebudziłam się po szóstej, więc dochodząc do wniosku, że Luke jest już na tyle trzeźwy, żeby racjonalnie myśleć, prędko udałam się do domu. Można powiedzieć, że prędko, bo z bolącym kręgosłupem, nadwyrężoną szyją i zdrętwiałą nogą, raczej nie udało mi się osiągnąć zabójczej prędkości. Z dudniącym w piersi sercem, jak najciszej się dało otworzyłam kluczem drzwi, następnie wchodząc do środka. Miałam nadzieję, że rodzice jeszcze spali, a mojej nieobecności po prostu nie dostrzegli. Niestety już w przedpokoju doszły do mnie ich głosy.

- Ty chyba nie zdajesz sobie sprawy z tego, co się stało! - Usłyszałam wściekły głos mojej mamy, ale postanowiłam nie ruszać się z miejsca, tylko się przysłuchiwać.

- Ja?! To ja zauważyłem, że jej nie ma! - Odezwał się chyba jeszcze bardziej wściekły tato.

- Zauważyłeś, ale za późno - warknęła mama. - Przecież nigdy nie chodzisz spać przed drugą, jeśli nie jesteś w pracy! Nie wydało Ci się to dziwne, że nie wróciła?

- Zaczytałem...

- Oh, zaczytałeś się! - przerwała mu, odzywając się z kpiną.

- To powiedz, co takiego robiłaś ty? - Splunął tato, kiedy zrobiłam krok przed siebie, stając w drzwiach przedpokoju. Jednak oni byli zbyt zajęci krzyczeniem na siebie, żeby w ogóle zwrócić na mnie uwagę.

- Spałam - mruknęła cicho mama, spuszczając wzrok na gołe stopy, kiedy tato wybuchł ironicznym śmiechem. - Przestań!

Pokręcił tylko głową.

- Tak ją wychowałaś! Zawsze głaskałaś ja tylko po główce, to teraz masz.

- Za to ty całą dyscyplinę nadrabiałeś za nas oboje. Nie pamiętałeś o jej urodzinach, ale o tym, żeby skarcić ja za to, że dostała czwórkę, podkreślam CZWÓRKĘ, jakoś nigdy nie zapomniałeś! - Krzyczała, dziko gestykulując rękoma.

- Co chcesz przez to powiedzieć? Że uciekła?! - Zapytał przestraszony dziwnie wysokim głosem.

Mama odwróciła głowę w drugą stronę, zakładając ręce na piersiach.

- Na jej miejscu dawno bym to zrobiła.

Tato już otwierał buzię, żeby coś krzyknąć, gdyż ewidentnie był wściekły - całą jego twarz pokrywała purpura. W ostatniej chwili chrząknęłam, wchodząc głębiej do pomieszczenia. Momentalnie ich twarze zwróciły się w moim kierunku, a ja nie wytrzymując ich gniewnych, ale jednocześnie zmartwionych spojrzeń spuściłam głowę. Bawiłam się palcami, nie potrafiąc na nich spojrzeć.

- Nie masz nic do powiedzenia? - Usłyszałam srogi głos taty, kiedy poczułam, jak zgrabne ramiona mamy zamykają mnie w uścisku. Niepewnie odwzajemniłam tę czułość.

- Bałam się o ciebie - szepnęła mama, odsuwając się ode mnie i patrząc na mnie troskliwym głosem.

Zagryzłam tylko wargę, przenosząc wzrok na stojącego kilka kroków dalej tatę.

- Nie myśl, że ujdzie ci to płazem - odparł i jakby obrażony udał się na schody.

Zdezorientowana przeniosłam wzrok na mamę, która wzruszyła ramionami, a następnie odwróciła się na pięcie i poszła do swojego gabinetu. Zostawili mnie samą pełną myśli.

To by było na tyle? Nie muszę się tłumaczyć?

The Babysitter || l.hOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz