23

19.2K 1.5K 126
                                    

Niechętnie wysiadłam z samochodu, zakładając rękę na rękę, kiedy Luke otworzył mi drzwi. Uciekałam wzrokiem na boki, rozglądając się dookoła i jednocześnie unikając spojrzenia chłopaka. Słyszałam, jak je za mną zamknął, a po chwili stanął przede mną, co wywnioskowałam z cienia, który nagle na mnie padł.

Pomimo, że "sydneyowska" jesień trwała już w najlepsze, tego dnia na niebie nie było ani jednej chmury - zresztą bywa tak przez większy jej okres czasu. Słońce świeciło w najlepsze, dając dużo ciepła, chociaż termometry wskazywały tylko około siedemnastu stopni Celcjusza, więc dla mnie - miłośniczki upałów - było dość chłodno, dlatego ubrałam się w ciepły, pudrowy sweter, który pożyczyłam z szafy mamy, czarne legginsy i skórzane botki na niedużym obcasie. Przynajmniej tłumaczyłam to pogodą, w przeciwieństwie do mojej mamy, która stwierdziła, że ubrałam się tak dla Luke'a. Przecież wcale nie pomalowałam się po tym, jak zadzwonił, że muszę gdzieś z nim jechać, wcale nie wyprostowałam moich długich, niemal czarnych włosów i wcale nie popsikałam się moimi najlepszymi perfumami. Wcaaaaaaale...

Spojrzałam kątem oka na Hemmingsa, zauważając błąkający się uśmiech na jego ustach.

- Zamierzasz się już do mnie nie odezwać? - zaśmiał się cicho, zaczepnie dźgając mnie palcem w żebra. Odsunęłam się tylko, dając mu znać, że jakoś szczególnie mnie to nie dotknęło. - Oboje dobrze wiemy, że nawet gdybym cię nie zachęcił do wejścia do samochodu, sama byś to zrobiła.

Prychnęłam tylko, patrząc na niego wzrokiem przesiąkniętym złością - nieco udawaną. Przynajmniej taki był mój zamiar, ale z reguły nie byłam dobrą aktorką, więc skutek nie był mi znany.

- Zachęcił? - uniosłam brwi, mówiąc sarkastycznie. - Ty mnie do tego samochodu zaciągnąłeś siłą!

Zaśmiał się ponownie, za pewne przypominając sobie moją obrażoną minę, kiedy zapinał mi pasy. Natomiast ja na samo wspomnienie delikatnie się zarumieniłam. Luke był tak blisko mojej twarzy, jak wtedy gdy chciał mnie pocałować. Czułam jego perfumy i ciepły oddech na swojej szyi, dlatego sami możecie wyobrazić sobie moją reakcję.

- Teraz i tak już nie masz wyboru, więc chodź - uśmiechnął się do mnie szczerze, wywołując szybszy rytm bicia mojego serca, ale pomimo to nie ruszyłam się nawet o centymetr. - Nie mogę się spóźnić. - jęknął, łapiąc dłońmi moje nadgarstki, następnie puszczając je luźno po moich bokach. Prawą dłonią złapał moją lewą i chciał mnie pociągnąć w kierunku wejścia do dużego budynku Domu Kultury, ale szybko się wyrwałam i ponownie skrzyżowałam ręce. Westchnął głośno, odwracając głowę w moim kierunku i przygryzł zębami kolczyka, skupiając moją uwagę na jego ustach. Dopiero po chwili oprzytomniałam, czując na sobie jego rozbawione spojrzenie.

Zawstydzona spuściłam wzrok na swoje buty, niekontrolowanie przejeżdżając wzrokiem po całej jego sylwetce i przygryzłam wargę, zakładając kosmyk włosów za ucho. Według mnie jak zwykle świetnie wyglądał w czarnych rurkach z dziurami na kolanach i czarnej koszulce z logiem Blink 182 z włosami starannie postawionymi do góry. Może patrzyłam na niego przez różowe okulary, ale pomimo paru niedoskonałości na twarzy był dla mnie najprzystojniejszym chłopakiem, jakiego znałam. Na moich policzkach pojawiły się rumieńce, uwidaczniające moje zakłopotanie.

- Nie chcę - mruknęłam cicho, podnosząc wzrok. Nagle w moich oczach zaczęły zbierać się łzy, ale skutecznie powstrzymałam je przed wypłynięciem, mrugając szybko. Moja samoocena była równa niemal zeru, dlatego nienawidziłam przebywać w miejscach, gdzie jest dużo osób, a tym bardziej w towarzystwie takich osób, które nie darzą mnie sympatią. - Co powiedzą Calum, Michael i Ashton? - jęknęłam, czując się naprawdę źle. Przecież to był ich koncert, a ja miałam im zepsuć magię tej chwili swoją obecnością. Do tego w mojej głowie ponownie rozbrzmiały słowa tego najstarszego - Ashton'a i nagle zaczęłam się zastanawiać, czy w ogóle dobrze robię, ignorując je.

Blondyn dostrzegając, że to naprawdę nie było dla mnie łatwe, zrobił krok w moją stronę i stanął w naprawdę małej odległości ode mnie. Powoli uniosłam głowę, skupiając wzrok na jego błękitnych oczach, które z uwagą przyglądały się mojej twarzy.

- Posłuchaj mnie uważnie - powiedział z powagą w głosie, wyciągając zza ucha kosmyk włosów, który przed chwilą tam założyłam. Puścił go tuż przy mojej twarzy, delikatnie przejeżdżając opuszkami palców po moim policzku. Niekontrolowanie zadrżałam, ale nie spuszczałam z niego wzroku. - Michael nic do ciebie nie ma. Nigdy nie powiedział o tobie złego słowa, bo stwierdził, że obydwoje jesteście w pewnym sensie odmieńcami...- jeden kącik jego ust uniósł się do góry, kiedy udając wściekłość, uderzyłam go w ramię. - Calum tylko się zgrywał, zresztą odkąd jest z Shirley, mówi, że jesteś naprawdę w porządku, a Ash? Chyba nigdy nie miał okazji nawet z tobą porozmawiać, dlatego teraz masz szansę pokazać mu się od tej prawdziwej strony...

Powoli przełknęłam ślinę. Gdyby tylko wiedział, że tak naprawdę w pewnym sensie miał już okazję...

- Zresztą, wiesz, co? - odezwał się po chwili, uśmiechając się od ucha do ucha. Pokręciłam głową na boki. - Nie obchodzi mnie, co powiedzą. Po prostu chcę, żebyś tu była i zależy mi na tym, jak na niczym innym.

Niespodziewanie również się uśmiechnęłam, kiedy prawdziwa radość opanowała moje serce. Bałam się tego, jak zareagują chłopcy, ale byłam gotowa pójść tam. Dla Luke'a.

Wyciągnął w moim kierunku dłoń, którą po chwili chwyciłam, nie spuszczając wzroku z jego oczu. Kiedy jego palce splotły się z moimi, po moim ciele przeszedł dreszcz, a po całej dłoni rozeszło się ciepło. Z nieśmiałymi uśmiechami i delikatnymi rumieńcami na policzkach ruszyliśmy w kierunku dużych drzwi, prowadzących do backstage'u Domu Kultury.

#

Przez cały czas trwania koncertu, nie mogłam spuścić wzroku z występującego Luke'a. Chociaż razem z nim grali jego przyjaciele, cała moja uwaga skupiona była właśnie na nim. Śpiewając, uśmiechał się tak szeroko, jak jeszcze nigdy. Ewidentnie był szczęśliwy, dlatego nawet sama nie zdawałam sobie sprawy, że również na mojej twarzy rozciągał się szeroki uśmiech, a nogi ruszały się w rytm muzyki - czułam się, jakby to również był mój koncert.

Moje największe obawy okazały się niesłuszne. Calum, Mike i Ashton chyba nawet nie wiedzieli, że tam byłam, gdyż od razu po wejściu do środka, Luke zaprowadził mnie na balkon, z którego widziałam wszystko, jednocześnie nie będąc zgniecioną przez zgromadzonych ludzi, których było znacznie więcej niż wszyscy się spodziewali.

Tuż po zakończeniu koncertu wyszłam z Domu Kultury i stanęłam przy samochodzie blondyna, czekając na niego. Buzowały we mnie emocje - cieszyłam się ze szczęścia Luke'a tak, jakby to właśnie moje marzenia się spełniały. Pod nosem nuciłam jedną z piosenek, stąpając z nogi na nogę i rozglądając się wokół za chłopakiem. Jak wskazał mi zegarek, dokładnie po siedemnastu minutach zza drzwi wyszedł Hemmings, którego oczy tak mocno błyszczały, że stojąc na parkingu, byłam w stanie to dostrzec. Serce zabiło mi znacznie szybciej, kiedy patrzyłam na niego, jak zbliża się w moim kierunku. Miałam ochotę go wyściskać z całej siły - byłam tak cholernie dumna. W połowie drogi zatrzymały go jakieś dwie dziewczyny, sprawiając, że jego uśmiech stał się jeszcze szerszy - o ile w ogóle było to możliwe. Jak widziałam, szybko podpisał im notesy i miło żegnając się z nimi, pośpiesznie ruszył w moim kierunku. Znalazłszy się przy mnie, zaskoczył mnie niesamowicie. Wziął mnie w ramiona i mocno wtulił się we mnie, chowając twarz w zagłębieniu mojej szyi. Czując przechodzące po moim ciele dreszcze, trzęsącymi dłońmi objęłam go i wciągnęłam nosem przyjemny zapach jego perfum. Jego gorący oddech otulał moją szyję, wywołując na niej gęsią skórką.

- Właśnie dałem pierwsze autografy osobom, które widzę po raz pierwszy - mruknął w moją szyję przejęty, nieświadomie muskając ustami moją skórę. - Nie mogę w to uwierzyć.

Zaśmiałam się cicho, splatając dłonie na jego plecach. Kołysaliśmy się na boki, ciesząc się z udanego koncertu, autografów, ale i również własnej bliskości. Nie wiem, ile czasu minęło, ale w końcu Luke odsunął się delikatnie ode mnie, wciąż otaczając mnie ramionami. Patrzyliśmy sobie w oczy, szeroko się uśmiechając. Po chwili spuścił wzrok na moje usta i przygryzł swoje, obudzając w moim brzuchu stado motylków. I wtedy tak po prostu się pochylił, niepewnie złączając nasze usta w czułym i delikatnym pocałunku. Pod wpływem dotyku jego miękkich warg nieświadomie zamknęłam oczy, czując błogie ciepło rozchodzące się po całym moim ciele.




The Babysitter || l.hOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz