15 i 1/2

18.3K 1.5K 168
                                    

- Zabiję cię, kurwa! - Warknął Luke, udając wielce wkurzonego, chociaż tak naprawdę bardziej był tym rozbawiony - widziałam błąkający się na jego ustach uśmiech. Zerwał się z piasku, biegnąc szybko w kierunku uciekającego Calum'a. - Jak Boga kocham, zaraz coś ci zrobię!

Zaśmiałam się głośno, wstając z piasku i otrzepując z niego spodnie, na których niestety pozostały plamy. Następnie palcami odciągnęłam przemokniętą i przyklejoną do mojej skóry koszulę, która ze względu na swój jasny kolor i fakt, że była cała mokra, ukazywała stanowczo za dużo - prześwitywała cały czarny stanik. Zawstydzona założyłam rękę na rękę, chcąc ukryć chociaż jego część.

- Ivy, chodź tu szybko! - zawołał mnie blondyn, wymachując w moim kierunku jedną ręką, a drugą przytrzymując leżącego na piasku bruneta. Pośpiesznie się do nich zbliżyłam, nie przestając się uśmiechać. Calum niespokojnie rzucał się na boki, próbując wyrwać się z silnego ucisku blondyna, który znacząco poruszał w moim kierunku brwiami. Nie powiem że nie, bo strasznie się krępowałam, ale mimo to pochyliłam się nad nimi i nie spuszczając wzroku ze zdającego sobie sprawę, co zaraz miało nastąpić, Calum'a, zaczęłam go gilgotać. Ku mojemu i Luke'a zadowoleniu okazało się, że Hood miał ogromne gilgotki. Rzucał nogami, rękami na wszystkie strony, śmiejąc się wniebogłosy. To wszystko również i mnie bawiło, dlatego nawet zapomniałam o prześwitującej koszuli.

- Ashton! - jęknął przez śmiech, licząc na pomoc przyjaciela.

- Wal się - usłyszeliśmy odpowiedź, na którą z blondynem równocześnie ryknęliśmy śmiechem.

- Mike? - wydukał z trudem pomiędzy salwami śmiechu. Z jego oczu popłynęła pojedyncza łza, dając mi i Hemmingsowi satysfakcję - byliśmy tacy okrutni.

- Sam się na to pisałeś! - odpowiedział z rozbawieniem Michael. - Tylko się nie posikaj!

Zaczęliśmy się śmiać jeszcze głośniej, aż zaczęły nas boleć brzuchy. Nie mogąc już dłużej wytrzymać, obydwoje puściliśmy bruneta, opadając na piasek.

- Dzięki za waszą łaskę - mruknął Calum, trzymając się za brzuch i posyłając nam mordercze spojrzenie, kiedy z Lukiem przybiliśmy sobie piątki.

#

Tuż po "ukaraniu" Calum'a za jego dziecinny, aczkolwiek całkiem zabawny, czyn zebrałam się do domu - było mi tak zimno, że całe moje ciało dygotało i było pokryte gęsią skórką. Zaszło słońce, miałam przemoknięte buty i koszulę, więc dziwne by było, gdyby było mi ciepło. Szłam wolnym krokiem z Luke'iem u boku, gdyż uparł się, że mnie odprowadzi - na nic zdały się moje przekonania, że poradzę sobie sama. Z drugiej strony było mi naprawdę miło, że zechciał to zrobić.

Kiedy zawiał silniejszy wiatr, niemal pisnęłam z nagłego uczucia chłodu. Potarłam szybko dłońmi ramiona, ale nie wiele mi to dało - wciąż czułam to nieprzyjemne zimno.

- Czy Tobie też jest tak bardzo zimno? - zapytałam nagle, przerywając ciszę, która między nami panowała.

- Nie jest źle, ale nie narzekałbym, gdyby było o kilka stopni cieplej - posłał mi współczujące spojrzenie, ale już po chwili szerzej się uśmiechnął. - Ale jak chcesz mogę Cię ogrzać.

Poruszył znacząco brwiami, posyłając mi rozbawione spojrzenie, a ja poczułam jak na moje policzki wtargnęły rumieńce spowodowane jego słowami - dobrze, że było ciemno, bo nie był w stanie ich dostrzec. Jak nikt inny potrafił zawstydzić mnie dosłownie w sekundę, sprawiając, że moje policzki płonęły żywym ogniem.

- Chyba podziękuję z tej tak bardzo kuszącej, że aż wcale, propozycji - puściłam do niego coś w rodzaju oczka, bo nie byłam genetycznie do tego stworzona - po prostu mrugnięcie jednym okiem sprawiało mi trochę problemów.

- Nie wierzę, że właśnie dałaś mi kosza - pokręcił z niedowierzaniem głową, udając smutek. Jednak widząc, jak ponownie cała zadrżałam pod wpływem powiewu wiatru, nie zwracając uwagi na moje zdanie, przyciągnął mnie ramieniem do siebie. Eh, miał rację, od razu zrobiło mi się gorąco. Po chwili niepewnie objęłam go ręką, zaciągając się zapachem jego perfum, które swoją drogą były w moim guście, jeżeli chodziło o te męskie.

- Twoja koszulka nawet nie jest wilgotna - burknęłam z oburzeniem, czując, że materiał jego koszulki był całkowicie suchy. Zmarszczyłam z zastanowieniem brwi.

- Calum nie ma cela - zaśmiał się krótko, wzruszając delikatnie ramionami. - Za to na twojej koszuli nie ma nawet suchej nitki.

- Moje buty też wcale nie są suchsze - powiedziałam, unosząc głowę, żeby na niego spojrzeć. Nie byłam niską osobą - mierzyłam dokładnie sto siedemdziesiąt jeden centymetrów, ale przy ponad stu dziewięćdziesięciu chłopaka, robiłam się malutka.

Byłam trochę skrępowana naszą bliskością, ale jednocześnie było mi naprawdę przyjemnie, kiedy po moim ciele co chwilę przechodziły dreszcze pod wpływem jego dotyku.

- Zamieniłbym się z Tobą, gdybyś nosiła rozmiar czterdzieści sześć- odparł, na co momentalnie spuściłam wzrok na jego obuwie, którym okazała się para całych czarnych vansów. - Wiem, mam dość duże stopy.

Posłałam mu szeroki uśmiech.

- Już sobie siebie w nich wyobrażam - powiedziałam, śmiejąc się pod nosem. - Chodziłabym w nich jak nurek w płetwach.

Na chwilę puszczając jego bok, zobrazowałam mu, co miałam na myśli, poruszając się raczej bardziej jak pingwin, aniżeli płetwonurek. Ale za to mogłam usłyszeć jak głośno się śmieje, wywołując tym samym uśmiech również na mojej twarzy.

- W sumie chciałabym takie buty, ale w rozmiarze trzydzieści osiem - rzekłam, ponownie otaczając go ramieniem i nawet nie zauważając, że znajdowaliśmy się już pod moim domem. - Są "cool" i w ogóle... - zrobiłam zajączka w powietrzu, odsuwając się od niego, kiedy kiwnął brodą w kierunku mojego domu, uświadamiając mnie, gdzie się znajdowaliśmy.

- "Cool"? - zapytał, również robiąc zajączka w powietrzu i nie kryjąc rozbawienia. Zmarszczyłam brwi, kompletnie nie wiedząc, co go w tym śmieszyło. Ci "fajni" chyba właśnie tak mówili, prawda?

- No tak. - uśmiechnął się szeroko, a ja całkowicie zwątpiłam, czy faktycznie takie były. - A nie?

- Fajne, w porządku? Tak. Cool? Nie. - wyjaśnił mi krótko, na co kiwnęłam głową.

- Jak tam chcesz. - wzruszyłam ramionami, po czym powoli ruszyłam w kierunku płotu. Stając tuż przy furtce, odwróciłam się w jego kierunku. - Dziękuję za dzisiaj.

Czując piekące rumieńce na policzkach, nieśmiało uśmiechnęłam się w jego stronę, zakładając kosmyk włosów za ucho - zawsze tak robiłam, kiedy się denerwowałam. Ponownie szeroko się uśmiechnął tak, że na jego policzkach pojawiły się dołeczki, widoczne w świetle padającym z pobliskiej latarni.

- To ja jestem wdzięczny. - odpowiedział, zbliżając się do mnie. - No chodź tu. - wyciągnął w moim kierunku ramiona, następnie przyciągając mnie do siebie i sprawiając, że moje serce zaczęło walić w piersi. Muszę przyznać, że przytulanie się do Luke'a, było czymś naprawdę bardzo przyjemnym.

Po dłuższej chwili odsunęliśmy się od siebie, posyłając sobie nawzajem uśmiechy.

- To do jutra?

- Do jutra. - odpowiedziałam, odwracając się do niego plecami, a następnie wchodząc na podwórko przed moim domem. Znajdując się już na schodkach prowadzących do drzwi wejściowych, spojrzałam za siebie przez ramię dokładnie w tym samym momencie, kiedy zrobił to Luke, idąc w kierunku swojego domu. Poczułam ukłucie w sercu, dlatego ostatni raz mu machając, weszłam do środka. Wzięłam głęboki wdech, przygotowując się na niełatwą rozmowę z mamą, a następnie na tę telefoniczną z tatą.


The Babysitter || l.hWhere stories live. Discover now