20

18.8K 1.5K 51
                                    

Pakowanie najpotrzebniejszych mi rzeczy do torby wcale nie zajęło pięciu minut, jak przypuszczałam. Skończyło się tym, że już od ponad trzydziestu siedziałam na podłodze, myśląc, co jeszcze powinnam ze sobą wziąć. Jako, że właśnie zaczął się weekend, postanowiłam, że udam się do Sydney - do taty rzecz jasna - sprawdzić, czy słowa Coltona wiązały się z prawdą, czy wręcz przeciwnie. Nie wiedziałam, dlaczego nawet w małej części mu wierzyłam, ale nie mogłam niczego innego zrobić, jak tam pojechać. Inaczej sumienie i wściekłość, która może okazać się zupełnie nieuzasadniona, zeżarłyby mnie od środka.

Miałam jednak więcej nadziei, że mój tato nie byłby w stanie zrobić czegoś takiego mnie i mamie. Przecież to właśnie on zawsze pokazywał mi jak powinien zachowywać się człowiek empatyczny i przede wszystkim dobry. A poza tym nie zrobiłby czegoś takiego, prawda? A jeśli tak, to znaczyłoby jedno - zostawił nas właśnie dla niej...

Po moim pokoju rozległ się charakterystyczny dźwięk wibrującego telefonu na twardym podłożu. Rozglądnęłam się dookoła, przejeżdżając wzrokiem po wszystkich półkach i szafkach, na których walało się niemal wszystko. W końcu zauważywszy go na szafce nocnej, podniosłam się z dywanu i znalazłszy się tuż przed nim, wzięłam go do ręki. Przesunęłam palcem po ekranie, odblokowując go i zauważając nową wiadomość od jakiegoś nieznanego mi numeru, niemal natychmiast ją otworzyłam.

Od: xxx xxx xxx

Możemy się jutro spotkać?

Zmarszczyłam brwi, zastanawiając się, kim owa osoba mogła być.

Do: xxx xxx xxx

My? To znaczy ja i...

Już po chwili telefon zawibrował, oznajmiając mi przyjście nowej wiadomości.

Od:  xxx xxx xxx

Ja!

Westchnęłam głośno, odkładając z powrotem telefon na szafkę. Miałam większe problemy niż użeranie się z... kimkolwiek ta osoba była. Dokończyłam pakowanie, włożyłam telefon do kieszeni spodni i popsikawszy się perfumami, wyszłam z pokoju, dźwigając na ramieniu sportową torbę. Na szczęście nie było mamy, dlatego nie musiałam udawać przed nią podekscytowania przed wycieczką do Newcastle z Shirley... Nie potrafiłam jej powiedzieć, że jadę do ojca sprawdzić, czy czasem jej nie zdradza, dlatego na poczekaniu wymyśliłam ot takie małe kłamstwo, o którym moja przyjaciółka doskonale zdawała sobie sprawę. W ewentualnym razie gdyby spotkała moją mamę wiedziała, co ma mówić.

Poczułam wibracje w kieszeni, dlatego wzdychając głośno, zatrzymałam się na środku schodów i wyciągnęłam go. Nowa wiadomość od tamtego numeru.

Od: xxx xxx xxx

Zapamiętam, że nie lubisz bawić się w zgadywanki. To ja, Luke xx

Oczy prawie wypadły mi z oczodołów, a serce zabiło znacznie szybciej, kiedy to przeczytałam. Nie zastanawiając się dłużej, wybrałam ów numer i przytrzymując telefon głową oraz barkiem, zbiegłam ze schodów. Już po dwóch sygnałach ktoś odebrał.

- Skąd masz mój numer? - zapytałam na samym wstępie, próbując ukryć radość, która mnie ogarnęła. Niestety marny był tego efekt. Kiedy czekałam na odpowiedz, nie używając dłoni, starałam się wsunąć stopy w trampki. Szło mi to z wielkim trudem, gdyż pod wpływem ciężaru torby, gibałam się na boki.

- Przypomnę Ci tylko, że jestem synem Elizabeth Hemmings - usłyszałam w słuchawce rozbawiony głos, który ewidentnie należał do Luke'a. Niekontrolowanie się uśmiechnęłam. - Tak poza tym, to cześć.

The Babysitter || l.hOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz