30

16.2K 1.2K 142
                                    


Szczerze mówiąc, chociaż bardzo chciałam, nie potrafiłabym powiedzieć, jak udało mi się wrócić ze szkoły do domu, nie powodując żadnego wypadku. Przez całą jazdę samochodem miałam rozmazany obraz przez płynące z moim oczu łzy, których za nic nie mogłam powstrzymać. Jednak jakoś się udało i skończyłam na parapecie u siebie w pokoju, wypłakując się za wszystkie czasy. W sumie nawet nie wiedziałam, czy płaczę przez to, że On (pozwólcie, że nie będę nazywać Go po imieniu) tak bardzo mnie zranił, czy przez to, że działa na mnie w taki sposób jak nikt inny, a ja na niego w żadnym stopniu. Tak naprawdę to chyba przez to i to...

Nie potrafiłam znieść myśli, że już nigdy nie usłyszę jak wymawia moje imię, nie popatrzy swoimi błękitnymi jak ocean oczami prosto w moje i już nigdy mnie nie przytuli...

Nie mogłam uwierzyć, że wszystkie spojrzenia, pocałunki i słowa tak naprawdę nie były szczere ani prawdziwe...

Tak bardzo chciałam, żeby czuł to co ja... Czy to aż tak wiele?

Najwyraźniej zbyt wiele.

Wzięłam głęboki wdech, jednak na nic się to zdało, gdyż ponownie gorzko załkałam i zaniosłam się głośnym szlochem. Z moich oczu ponownie wypłynęły łzy, rozmazując resztki tuszu do rzęs po moich policzkach. Tak bardzo mnie to bolało, że nie byłam w stanie się uspokoić. Cała się trzęsłam i z trudem łapałam oddech. Mocniej ścisnęłam ręce wokół zgiętych nóg, chowając głowę. Tak bardzo chciałam, żeby to wszystko było snem, z którego się obudzę i wszystko będzie jak wcześniej... A On będzie obok mnie...

W końcu podniosłam głowę, wyrzucając jego twarz z moich myśli i spojrzałam przez okno, chcąc przynajmniej na chwilę odwrócić swoją uwagę . Chociaż robiło się cieplej, a dzień stawał się dłuższy i dłuższy, na ulicy nie było nikogo. Najwyraźniej wszyscy sąsiedzi chowali się w domach bądź wciąż byli w pracy. I gdyby nie biały samochód, który zatrzymał się tuż przed moim domem, pewnie ponownie zaniosłabym się szlochem. Wysiadła z niego Shirley, której twarz była cała czerwona i mieniła się w promieniach słońca przez mokre poliki. Zakuło mnie w sercu, bo nie miałam zielonego pojęcia, co mogło się stać. Powoli zsunęłam się parapetu, przecierając twarz dłońmi. Blondynka akurat spojrzała w moje okno, kiedy stanęła przy furtce, od razu mnie zauważając. Podniosłam w jej kierunku dłoń, dając znak, że również ją widzę. Nie zadzwoniła więc dzwonkiem, tylko stała pod drzwiami, cierpliwie czekając, aż otworzę. Nim wyszłam z pokoju, przejrzałam się w lustrze wiszącym na ścianie i zauważając brzydkie plamy na bluzce, szybko przebrałam ją na pierwszą lepszą w szufladzie. Szybko zbiegłam po schodach, kilka razy pociągając nosem i stanęłam przed drzwiami, biorąc głęboki wdech.

Otworzyłam je i nim zdążyłam się o cokolwiek zapytać, poczułam jak Shirley z całej siły się do mnie przytula, zanosząc się płaczem. Kilka jej łez spłynęło po mojej szyi, a z każdą z nich coraz bardziej się rozklejałam, aż w końcu sama zaczęłam płakać.

- Już wszystko wiem - wychrypiała po dłuższej chwili, odsuwając się ode mnie i przecierając ostrożnie palcami skórę pod oczami. Pociągnęła nosem, kiedy skinięciem głowy zaprosiłam ją do środka. Gdy weszła, zamknęłam za nami drzwi i udając się za nią, trafiłam do mojego pokoju.

Usiadła po turecku na brzegu mojego łóżka, zrzucając przy okazji trampki ze stóp na podłogę. Co chwilę łkała, wycierając rękawem dżinsowej koszuli kolejne łzy płynące z jej oczu. Gdy patrzyłam na nią w takim stanie, pękało mi serce, ale szczerze mówiąc, nie miałam pojęcia, jak ją pocieszyć tym bardziej, że sama nie byłam w najlepszym nastroju, co pewnie zauważyła.

- Dlaczego mi nie powiedziałaś? - zapytała tak cicho, że z trudem udało mi się ją zrozumieć. Zaczęłam bawić się palcami, wyginając je na wszystkie strony, gdyż nie za bardzo wiedziałam jakiej odpowiedzi udzielić.

The Babysitter || l.hWhere stories live. Discover now