05 | PAST IS PAST

92 4 19
                                    


Jasne księżyce Cybertronu oświetlały puste ulice Crystal City, a głucha cisza sprawiała, że miasto wydawało się być całkiem opustoszałe, choć takie nie było. Mieszkańcy – dla ich własnego dobra – zdecydowali się po prostu zaszyć pod ziemią, przynajmniej na tą jedną noc, byle tylko nie narazić się na niebezpieczeństwo albo – co więcej – śmierć.

Wszyscy dobrze wiedzieli po co ich statek tutaj przybył, ale nikt nie mówił tego na głos, jakby samo wymówienie nazwy załogi „Spokojnej Tyranii" miało sprowadzić na nich zagładę. Póki niczego – ani tym bardziej nikogo – nie ukrywali, nie musieli obawiać się o swoje życie, jednakże woleli nie ryzykować napatoczenia się na któregokolwiek z nich.

A już w szczególności na nią.

Ona miała tutaj tylko jeden cel. I cel ten uciekał.

Energon wypływał z jego odciętego przedramienia, zostawiając po sobie długi, błękitny ślad, ale mech nie miał czasu, by zatamować wyciek. Mimo że już od dobrych paru minicykli ich nie widział, czuł, że wciąż go śledzą i tylko czekają na odpowiedni moment, by zaatakować. Tak to już mieli w zwyczaju, w ten sposób działali – bawili się ze swoją zwierzyną, pogrywali z nią, przez co nie była osłabiona jedynie fizycznie, ale i psychicznie. Prawdziwe tortury fizyczne przychodziły dopiero potem...

Uciekinier skręcił w wąską, ciemną uliczkę i oparł się na moment plecami o ścianę, by ocenić swoje uszkodzenia. Tracił stanowczo zbyt dużo energonu, ale odciętej ręki nie dało się ot tak naprawić, tak samo zresztą jak jego licznych ran kłutych – nie, kiedy nie miało się spawarki. Mech odetchnął ciężko, starając się obrać jak najlepszą drogę ucieczki, po czym ruszył przed siebie i wbiegł w wąską, ciemną uliczkę, momentalnie tego żałując.

Zaatakowała go od góry – transformowała się w locie i bezgłośnie wylądowała na nogach tuż przed nim, a kiedy tylko mech chciał uruchomić swój blaster, jego przeciwniczka odcięła mu także i drugą kończynę, dokładnie z taką samą łatwością, jak tą poprzednią. Femme przyglądała się, jak były Decepticon wije się na ziemi z bólu, głośno jęcząc, jednak nie podejmowała żadnych dalszych działań – po prostu wpatrywała się w jego przekreślone insygnia z czystą pogardą wymalowaną na twarzy, a kiedy ich spojrzenia się spotkały, ponownie wysunęła swoje ostrze i przystawiła je bliżej gardła mecha.

-Zaczekaj! – próbował ją powstrzymać, ani na moment nie odwracając swoich czerwonych optyk od fembotki – Błagam cię, miej litość...

-Litość? – prychnęła z drwiną, nie wiedząc nawet, czy bardziej ją to śmieszy, czy oburza – Nie znam takiego słowa.

Jednym szybkim ruchem femme przejechała ostrzem po krtani swojej ofiary i – choć mogło na to nie wyglądać – w ten sposób faktycznie okazała jej litość, ratując mecha przed torturami jej wspólników. Moment później z podłużnej rany zaczęły wypływać całe pokłady energonu, którymi były Decepticon krztusił się aż do momentu, kiedy jego iskra bezpowrotnie zgasła. To była szybka śmierć – jedno cięcie i już. Nie wszyscy z zespołu zabójczyni mieli w sobie tyle współczucia dla swoich ofiar, by traktować je tak ulgowo. Większość dezerterów i zdrajców ginęła w długich męczarniach, tak nietuzinkowych, że nikt o zdrowych zmysłach nawet by nie podejrzewał, że ktoś mógłby posunąć się do takich okropności.

A oni jeszcze czerpali z tego przyjemność.

Ale nie ona. Femme każde zlecenie traktowała tylko jak kolejne zadanie do wykonania, nie sposób rozrywki. Została wyszkolona do walki i otrzymała swój określony cel, któremu starała się poświęcać całą siebie, choć nie zawsze jej to wychodziło. Nie planowała się bawić. Na pewno nie w ten sposób.

LOST LIGHTWo Geschichten leben. Entdecke jetzt