16 | THERAPY SESSION

107 5 6
                                    


Notatki ze sprawy: Pacjent 05-GTF10-BTA01

Gdyby ktoś mnie kiedyś poprosił, żebym wyjaśnił, czym się zajmuję – gdyby ktoś powiedział udowodnij, że psychoterapia działa – udzieliłbym odpowiedzi jedynie w dwóch słowach: Red Alert.

Po raz pierwszy odszukał mnie na pół gigacykla przed rozpoczęciem wojny – pół gigacykla przed atakiem na Senat. Nalegał, byśmy spotkali się pod mostem Sherma, gdzie „oni" nie mogli nas podsłuchiwać. Powiedział, że jest na pewnego rodzaju rozdrożu w swoim życiu, że popełnił wiele błędów. Wspominał też „Instytut", a to tylko potwierdziło moje przypuszczenia, jako iż cierpi na paranoiczne zaburzenie osobowości. Jego droga do psychicznej rehabilitacji była długa, ale dosyć często zdarzały się nam przełomy.

Sesja 7: Powiedział mi, jak ma na imię.

Sesja 97: Stanął ze mną twarzą w twarz po raz pierwszy.

Sesja 113: Obiecał, że przestanie potajemnie nagrywać nasze rozmowy.

Sesja 288: Powiedział, jak naprawdę ma na imię.

Sesja 332: Przestał potajemnie nagrywać nasze rozmowy.

Pomogłem mu przezwyciężyć jego paranoję, i właśnie dzięki temu zdecydował się wstąpić w szeregi Autobotów. Teraz jednak, kiedy wylicza mi dwustu czterech członków załogi, którym nie ufa, a także opowiada o dodatkowych optykach, jakie chce sobie zamontować z tyłu głowy, obawiam się, że wszystkie moje starania poszły na marne...

Ostatnie wydarzenia źle na niego wpłynęły. Tak, zawsze uważał, że Dowództwo Naczelne trzyma przed nami w sekrecie wiele rzeczy, ale czuł, że Ace jest inny – że jemu może zaufać. Atak Overlorda zmienił wszystko. Przez to okropne wydarzenie paranoja Red Alerta wzięła nad nim górę, zaczęła dyktować mu warunki, mówić komu ufać, a komu nie – rzecz jasna teraz mech nie ufa już nikomu, może z wyjątkiem mnie, choć i co do tego nie mam już takiej pewności. Kiedy siedzimy w moim gabinecie – ja na moim fotelu, a Red na leżance, wyjątkowo nie mając wyraźnej ochoty, by się położyć – nie jest nawet w stanie spojrzeć mi w optyki. Podobnie było niedługo po tym, kiedy w końcu zaczęliśmy rozmawiać ze sobą bezpośrednio, mech praktycznie non stop unikał ze mną kontaktu wzrokowego, obawiając się, że – jak sam mi kiedyś wyjaśnił – w ten sposób mógłbym wydrzeć mu z głowy jego najgłębsze sekrety. Byłem pewny, że ten okres nieufności jest już daleko za nami, jednak wychodzi na to, że ostatni incydent zmusił Red Alerta do zrobienia kilku – porządnych – kroków w tył.

-Jesteś cichszy niż zazwyczaj – zauważam, jednak nawet teraz mój pacjent nie jest w stanie na mnie spojrzeć. Zamiast tego błądzi wzrokiem po starannie ułożonych na półkach modelach statków kosmicznych, które tworzę i kolekcjonuję tak naprawdę od kąt pamiętam. Wiem, że mech nie podziela mojej pasji, może jedynie podziwia, że udało mi się zachować moją kolekcję nienaruszoną przez cztery miliony lat wojny, dlatego zdaję sobie sprawę, że jego zainteresowanie jest tylko powierzchowne; to jedynie wymówka, by nie patrzeć mi w optyki – Red... Rozumiem, że po tym, co się wydarzyło, znów czujesz się oszukiwany, ale zapewniam cię, możesz mi zaufać – mówię spokojnym, łagodnym głosem i delikatnie kładę dłoń na ramieniu przyjaciela, ale ten momentalnie wzdryga się, dlatego prędko zabieram rękę z powrotem. Mech jednak ostatecznie spogląda na mnie przepraszająco, po czym wzdycha ciężko i wbija wzrok w ziemię.

-To nie tak, że ci nie ufam. Wręcz przeciwnie, ja... ja ufam tylko tobie. Tylko na tobie mogę tak naprawdę polegać; wszyscy inni mają coś do ukrycia i nigdy nie są szczerzy, i nie wywiązują się ze swoich obowiązków. Nawet nie zdajesz sobie sprawy, jak wiele szemranych osób cykl w cykl przechadza się korytarzami tego statku... Weźmy na przykład takiego Chromedome'a – ożywia się nagle i zaczyna wyliczać na palcach – Pracował w Nowym Instytucie, wbijając te swoje igły w karki swoich „pacjentów". Do tej pory szukam jakiegoś powodu, żeby wyrzucić go ze statku. No a taki Whirl... Wiesz, że przed wojną był strażnikiem w areszcie policyjnym i dosyć często zdarzało mu się bić więźniów do nieprzytomności? – już chcę powiedzieć, że wiem, jednak mech nie daje mi ku temu szansy tylko od razu ciągnie dalej – Nie mówiąc już nawet o Infinity! Może to nie ta sama „Mercy", która na początku wojny siała postrach tak wśród Autobotów, jak i Decepticonów, może nawet sama nie jest w pełni świadoma, do jakich okropieństw posuwał się jej pierwowzór, ale ona przecież została zaprojektowana jako idealna córka tyrana! Przebiegła, zdradliwa i przede wszystkim zabójcza. Poza tym, nie ona jedna jest byłym Decepitconem w naszych szeregach... Drift i Knock Out może i wydają się w porządku, ale podczas wojny zabijali naszych i jakoś nie widzę powodu, by mieli tak po prostu przestać. Ten cały Cyclonus może sobie twierdzić, że z nimi nie trzyma, ale przecież współpracuje z Megatronem... samym Megatronem! Lord Decepticonów jest na pokładzie naszego statku, a Ace nawet nie pozwolił mi ustawić strażników pod jego celą! To jest spisek, Rung, jestem tego pewny! – mówi z przejęciem, aż podnosząc się z leżanki, po czym zaczyna chodzić dookoła gabinetu – Cały ten konflikt pomiędzy Megatronem a Overlordem to jedna wielka farsa; udawali, żeby Megatron mógł przeniknąć w nasze szeregi, a potem zdobyć Cybertron od środka. Pewnie zrobili Ace'owi jakieś pranie mózgu, może nawet shadowplay, i dlatego teraz śpiewa tak, jak mu zagrają...

LOST LIGHTWhere stories live. Discover now