17 | TOWARDS PEACE

76 5 8
                                    


Nie pamiętam, kiedy po raz ostatni Blackstar patrzyła na mnie w ten sposób – to jest, jeśli to się w ogóle kiedykolwiek zdarzyło, bo muszę przyznać, że tak wielkiego zawodu w jej optykach nie widziałem chyba jeszcze nigdy. Nie twierdzę oczywiście, że jej obecne nastawienie do mojej osoby jest nieuzasadnione, bo jak najbardziej sobie na nie zasłużyłem, ale... po prostu dziwnie się czuję. Tak, czasem się kłóciliśmy – jak to zwykle w przypadku rodzeństwa bywa – a przez moje lekkomyślne i głupie wyczyny Star nie jeden raz musiała siłą powstrzymać się przed zamordowaniem mnie, ale tak naprawdę nigdy nie była mną zawiedziona.

I muszę przyznać, że czuję się przez to okropnie.

...w odróżnieniu od Prowla, który wydaje się w ogóle nie przejmować naszą obecną sytuacją.

Ja już go naprawdę nie rozumiem. No bo jak może nie okazywać jakiejkolwiek skruchy po tym, co się stało? To my sprowadziliśmy Overlorda na pokład, to my naraziliśmy całą załogę na niebezpieczeństwo i to przez nas Rewind zginął! Ja wiem, że Prowl za nim nie przepadał, ale to wcale nie znaczy, że śmierć archiwisty powinna tak po prostu po nim spłynąć!

Autobot zginął. Przez nas obu. I podczas gdy powinniśmy odczuwać ciężar naszej winy do końca życia, Prowl zdaje się nie czuć zupełnie nic.

-Naprawdę nie macie mi nic do powiedzenia? – pyta Blackstar, przenosząc wzrok ze mnie na Prowla i odwrotnie. W jej głosie mogę usłyszeć nutkę irytacji, choć w większości przepełnia go najzwyklejsza wściekłość, tak bardzo naturalna w obecnej sytuacji – Wytłumaczcie się! – wrzeszczy na nas nagle i aż uderza pięścią w blat biurka, przez co mimowolnie się wzdrygam. Czerwone optyki femme zdają się aż wwiercać w moją iskrę, jak gdyby chciały wyciągnąć stamtąd odpowiedzi siłą. Spuszczam wzrok, nie będąc w stanie patrzeć jej prosto w twarz.

-To nie miało się tak skończyć... - wyduszam z siebie w końcu, ale w odpowiedzi fembotka tylko prycha zduszonym śmiechem.

-To jasne, że nie tak miało się to skończyć. Nikt normalny nie sprowadziłby największego sadysty w dziejach Decepticonów na statek pełen Autobotów tylko po to, żeby potem rozpętał tam piekło! Ja chcę wiedzieć dlaczego Overlord w ogóle znalazł się na Lost Light, skoro resztę swoich dni miał spędzić w specjalnie zaprojektowanej dla niego celi, z której ucieczka była w pełni niemożliwa!

-Ponieważ na Cybertronie Overlord stanowił niebezpieczeństwo – odzywa się nagle Prowl i to z takim spokojem w głosie, takim opanowaniem, jak gdyby recytował z pamięci jakiś wykład albo wcześniej ułożoną przemowę, przemyślaną i dopracowaną pod każdym względem – Trzymanie tu kogoś tak potężnego i nieobliczalnego, nawet przy odpowiednich zabezpieczeniach, wiązało się z ponad sześćdziesięciu-procentowym ryzykiem katastrofy, która mogłaby pochłonąć całe Iacon i doprowadzić do śmierci dziesiątek, a nawet setek mieszkańców. Pozbycie się źródła niebezpieczeństwa z planety całkowicie niwelowało to zagrożenie, a jako szef od spraw bezpieczeństwa...

-Były szef od spraw bezpieczeństwa – wchodzi mu w słowo i to jeszcze z takim oświadczeniem, że mech po prostu siedzi z rozdziawioną buzią i nie ma pojęcia, co na to odpowiedzieć. Najwyraźniej nie spodziewał się, że konsekwencje naszych działań będą tak poważne. I, jak tak teraz o tym myślę, skoro Prowl stracił swój stołek, mnie może teraz czekać to samo... Skończy się na tym, że przez to moje głosowanie osiągnąłem aż tyle, że obniżyłem sobie swoją samoocenę – Przykro mi, ale ja nie mogę tego tak zostawić. Oficjalnie degraduję cię na stanowisko porucznika. Kiedy już znajdę kogoś na twoje miejsce, on przedstawi ci twój zakres obowiązków. Czy to zrozumiałe?

Mech milczy. Powiem nawet więcej, on w ogóle się nie rusza, jak gdyby jego mózg się zawiesił albo ewentualnie oberwał z immobilizera. Po prostu siedzi w tym całkowitym – i mówię całkowitym, bo nawet jego usta nie drgają – bezruchu i wpatruje się w Blackstar zszokowanym wzrokiem, chyba wciąż próbując pojąć to, co się dzieje.

LOST LIGHTWhere stories live. Discover now