01 | LIARS, A TO D

211 13 54
                                    


-Jak mogłaś mi to zrobić? – pytam, pewnym krokiem wchodząc do gabinetu Blackstar i rzucam jej oskarżycielskie spojrzenie, na które ta nawet nie zwraca uwagi. Siedzi sobie tylko w wygodnym fotelu, z nogami wyłożonymi na biurko i podrzuca w powietrze niewielką kość, dokładnie taką, jakich używa się do meczy w „Cube", tylko jeszcze niezaprogramowaną. Femme zerka na mnie kątem optyki i uśmiecha się sztucznie, najpewniej doskonale wiedząc, co mnie do niej sprowadza, a następnie prostuje się, odkłada kostkę na blat i krzyżuje ręce na piersi w oczekiwaniu na mój monolog – Jak mogłaś?! – powtarzam, tym razem nieco podnosząc głos i rozkładam ręce na znak niedowierzania – Ja jestem całkiem świadom tego, że to ty dowodzisz i masz swoje przywileje, ale... na serio?!

-Ale Ace, ja nie mam pojęcia o co ci chodzi – udaje niewiniątko, jak zawsze, kiedy coś przeskrobie i jeszcze jest z tego dumna – Przysięgam na Primusa – Star kładzie teatralnie lewą dłoń na iskrze, a prawą unosi do góry, jakby składała jakąś przysięgę. Prycham z irytacją, bo ta jej gra aktorska przestała być dla mnie przekonująca już z dobry gigacykl temu.

-Nie udawaj – grożę jej palcem – Doskonale wiesz, o co mi chodzi, a chodzi o to, że mieszasz się w sprawy mojego statku.

-Ach! – udaje nagłe olśnienie i rzuca mi słodki uśmieszek, tylko dodatkowo mnie tym denerwując – No tak, o to ci chodzi! Nadal jednak nie rozumiem w czym problem – wzrusza obojętnie ramionami, przez co naprawdę mam wielką ochotę przyłożyć w pierwszą lepszą rzecz, nie ważne, czy będzie to jej biurko, czy jej twarz... dobra, raczej biurko, bo z tym drugim to by mi pewnie nie wyszło. Tak czy siak, po prostu wkurza mnie ta zabawa w podchody; oboje dobrze wiemy dlaczego się tak irytuję, więc Star mogłaby przynajmniej normalnie się wytłumaczyć, zamiast udawać, że w ogóle nie widzi nic złego w tym, co zrobiła.

-Problem w tym, że bez mojej zgody dopisałaś nowego członka do załogi i nawet nie raczyłaś mnie o tym poinformować.

Opieram ręce na blacie biurka i nachylam się nad nim tak, że patrzę siostrze prosto w optyki. Początkowo liczyłem na to, że w ten sposób uda mi się wywrzeć na niej presję, ale – nie oszukujmy się – na przestrzeni milionów lat przyszło się jej zmierzyć z przeciwnikami takiego kalibru, że moja osoba z pewnością nie robi na femme żadnego wrażenia. To złowrogie spojrzenie, jakim obdarzam Star, może co najwyżej ją bawić, nic więcej. I chyba faktycznie tak jest, bo fembotka uśmiecha się delikatnie pod nosem, po czym rozsiada wygodniej w fotelu i zakłada ręce za głowę, by chwilę później odezwać się:

-Daj spokój – macha wymijająco ręką – To miała być po prostu niespodzianka! – stwierdza entuzjastycznie, na co wywracam z niedowierzaniem optykami, dając jej tym samym znak, że nie kupuję tej bajeczki, jednak Blackstar kontynuuje swoją wielką przemowę – Poza tym sam mówiłeś, że przyda ci się każdy ochotnik, bo nie wiadomo ile energonu będziecie musieli wydobyć. No i statek mały nie jest, na pewno znajdziesz dla niego wolną kajutę.

-Siostra... – wzdycham ciężko, na moment spuszczając głowę, a kiedy ją z powrotem podnoszę, patrzę femme prosto w optyki i marszczę groźnie brwi –Nie przeginaj i po prostu się przyznaj, że wcisnęłaś mi na pokład kanapowego doktora.

-Psychiatrę – poprawia mnie, ponownie przybierając poważną i zdyscyplinowaną postawę, a więc prostuje się i kładzie ręce na podłokietnikach – I nikogo ci nie wcisnęłam; Rung sam chciał się przyłączyć. Studiował psychiatrię jeszcze przed wojną, a więc jest dobrze wyedukowany. No i od kiedy Cybertron znów funkcjonuje, pomógł niejednemu weteranowi poradzić sobie z zespołem stresu pourazowego. Będziesz miał na pokładzie ponad dwustu członków załogi, z czego części z nich z całą pewnością przydałaby się szczera rozmowa z psychiatrą.

LOST LIGHTWhere stories live. Discover now