-Naprawdę nikt nie zamierza się ze mną przywitać? – zapytał z lekką nutką zawodu Impactor, rozkładając ręce tak, jakby tylko czekał, aż któreś z nas rzuci mu się w objęcia. Zamiast tego posłałam mu wrogie spojrzenie i instynktownie zacisnęłam pięści. Wolałam być gotowa, na wypadek gdyby zirytował mnie na tyle, bym chciała mu przyłożyć – No weźcie; całe miliony lat się nie widzieliśmy! Whirl? Percy? Blackstar... niezła ta nowa stylówa – przyznał, puszczając mi optykę – Ale czy ty ostatnio nie byłaś przypadkiem martwa?
...stanowczo nie miałam do niego cierpliwości.
-Twoje informacje są mocno przestarzałe – warknęłam na niego, podchodząc bliżej mecha, tak, że teraz dzieliły nas tylko centymetry. Mimo że byłam on niego niższa, przez co to on patrzył na mnie z góry, robiłam wszystko, żeby wyglądać na pewną siebie i stanowczą. Chciałam mieć nad nim przewagę i on musiał o tym wiedzieć – Ale sporą część wojny spędziłeś w tej puszce, więc chyba nie mogę od ciebie zbyt wiele wymagać – posłałam mu wredny uśmiech, na co Impactor tylko zaśmiał się pod nosem.
-Nadal masz cięty język. Dobrze wiedzieć, że przynajmniej pod tym względem się nie zmieniłaś.
-Wciąż mogłabym ci bezproblemowo dokopać, więc to też możesz dodać do listy.
-Wciąż? – prychnął drwiąco – Jeśli dobrze pamiętam, a problemów z pamięcią to ja jeszcze nie mam, ani razu nie udało ci się mnie...
-To chyba nie jest czas na takie rozmowy – stwierdził nagle Perceptor, wbijając się pomiędzy naszą dwójkę i jednocześnie pewnie kończąc naszą bójkę, zanim ta w ogóle się rozpoczęła. Bo, przyznaję bez bicia, strasznie miałam ochotę mu wtedy przywalić – Impactorze, może mógłbyś nam wyjaśnić co się tutaj dokładnie sta...
-Impactor?! – głośne spostrzeżenie Ultra Magnusa, dochodzące zza moich pleców nie pozwoliło Percy'emu skończyć. Odwróciłam się w stronę, skąd pochodził głos Komandora, i ujrzałam go w drzwiach, a zaraz za nim stała też reszta drużyny, z czego każdy był tak samo zaskoczony spotkaniem naszego byłego lidera – Ze wszystkich Autobotów, które zgasły z ręki Overlorda, akurat ty musiałeś przeżyć... - Magnus ruszył stanowczym krokiem i chyba sam miał wielką ochotę powitać Impactora ręcznie, ale jedno srogie spojrzenie Perceptora starczyło, by Komandor się powstrzymał.
-Czyli rozumiem, że już też mieliście tą nieprzyjemność spotkać nowego naczelnika więzienia? – upewniłam się, jednak Magnus pokręcił przecząco głową.
-Jeszcze nie – odparł za niego Wheeljack, który wraz z Bulkheadem zamykał drzwi do pomieszczenia, żeby nikt przypadkiem nam nie przeszkodził w naszym małym pojednaniu rodzinnym – Ale udało nam się oddzielić jednego cona od reszty jego koleżków i wycisnąć z niego parę informacji. Nie wygląda to dobrze, Star.
-Bo nie jest dobrze – stwierdził Impactor, przepychając się pomiędzy nami i „przypadkowo" trącając mnie w ramię, po czym stanął na środku pomieszczenia, tak by wszyscy dobrze go widzieli i by on mógł widzieć wszystkich – Kiedy Overlord przyleciał tu prawie dwa gigacykle temu, rozpoczęło się prawdziwe piekło. Nie miał co prawda ze sobą wielu żołnierzy, ale on ich nie potrzebował; samodzielnie pokonał Maximusa i podporządkował sobie wszystkich więźniów, a strażników pozamykał w ich celach... jeśli mieli szczęście.
-A co z Maxem? – zapytał z niepokojem Magnus, na co Impactor spuścił wzrok – Nie żyje?
-Tego nie wiem. Ale nie widziałem go już bardzo długo, ostatni raz, kiedy ten świr zabrał go na przesłuchanie jakieś pół gigacykla temu.
CZYTASZ
LOST LIGHT
FanfictionAce Pax nigdy nie potrafił usiedzieć długo w jednym miejscu, nawet kiedy była nim jego rodzima planeta, o którą zacięcie walczył przez tyle czasu. Nic więc dziwnego, że kiedy nadarzyła mu się szansa na wyruszenie w kosmos, nie zastanawiał się zbyt d...