34 | (18+) Dlaczego zabrałeś mi godność?

470 19 7
                                    

Rozdział przeznaczony dla dojrzałych czytelników! (18+)


Jeszcze nigdy nie czułam aż tyle naraz. Nie wiem nawet jak to w ogóle możliwe odczuwać przeciwstawne emocje jednocześnie.

A jednak.

Strach i ufność.

Odraza i przyjemność.

Żal i ulga.

Tylko nadzieja nie miała pary.

Spadło na mnie zbyt wiele informacji, żebym mogła sprawnie posegregować je w umyśle. Mieszały się ze sobą, nie mogąc oddzielić od siebie. A gdy wreszcie się udało, zaczepiały ponownie o inne. Jedno zdarzenie wynikało z drugiego, sprawiało, że płynnie przenikały przez siebie i ze zdwojoną siłą uderzały w moją osłabioną odporność psychiczną.

Tak samo uderzały krople wody w moją skórę z umieszczonej nade mną głowicy prysznica. One jednak delikatnie po niej spływały, nie raniąc jej, a później szybko wyparowywały. Materiał ręcznika pomógł mi pozbyć się ich całkowicie tak, że nie pozostawiły po sobie żadnego śladu.

Odziana w świeżą bieliznę, zarzuciłam na siebie jeszcze szlafrok, by ukryć się przed zimnem w drodze do sypialni po strój do snu. Lustro zaakceptowało mój wybór, twierdząc, że dobrze mi w czystej, nieskazitelnej bieli, która tak bardzo przypominała kolor mojej cery.

Weszłam do sypialni, wprost na spotkanie z Harrisonem – zabójcą moich rodziców. Czekał na mnie w pościeli, przeglądając jakieś zniszczone sterty kartek. Bezszelestnie dotarłam do swojej połowy łóżka i zanim sięgnęłam po ubrania, upiłam łyk gorącego rumianku, który dla mnie przygotowano. Miał pomóc mi w zaśnięciu, choć prawda była taka, że tylko specjalne moce Dave były w stanie mnie uspokoić.

Sączyłam napar, siedząc na łóżku i patrząc na spływający po oknie deszcz. Jesień w pełni zawitała do Dezalurii. Przeszywający wiatr przynoszący złą pogodę, docierał w każdy zakamarek Wyspy. Dotarł także do mojego serca, przyprawiając mnie o depresję.

Usłyszałam poruszenie za sobą. Harrison dał oznaki życia. Szelest kartek ucichł, a on przysunął się bliżej. Klęczał tuż za mną, a zdradził go cień na ścianie. W następnej sekundzie pokornie przyjęłam jego dłonie na swoich ramionach. Przed bezpośrednim dotykiem chronił mnie ciepły materiał szlafroka, ale w krótkim czasie mężczyzna ściągnął mi go z ramion. Ramiączka stanika także opadły w dół, a on mógł wreszcie dotrzeć do mojej skóry.

Zaczął powoli zaciskać na mnie palce, głębiej zanurzając je w mięśnie. Na zmianę mocniej i delikatniej, sunąc po skórze opuszkami. Jakby chciał sięgnąć wewnątrz mnie i zabrać z moich barków jakiś ciężar. Kierował się powoli od ramion do karku. Zataczał maleńkie kółka, z dużą siłą napierając dłońmi na moje spięte ciało.

Masaż miał mnie rozluźnić, ale gdy robił go Dave, nie mogłam być spokojna. Wystarczyła świadomość, że te same dłonie, które teraz mają przynieść mi pożytek, niedawno zabiły dwie najbliższe mi osoby.

Znosiłam to jednak dzielnie. Milczałam, dręczona myślami, starając się utrzymać w drżących dłoniach kubek z gorącym napojem.

– Władca Wolności kazał ci ich zabić, prawda? – odezwałam się, nie mogąc dłużej trzymać tego pytania w sobie.

Myślał chwilę nad odpowiedzią.

– Tak – potwierdził szeptem, doskonale wiedząc, że pytam o rodziców. Jego głębokie westchnienie spłynęło na moją szyję, dając mi do zrozumienia, że nie chce o tym rozmawiać. Ale musiałam wiedzieć...

On your side [18+]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz