8 | Dlaczego mi nie mówisz?

354 18 1
                                    

Nie straciłam przytomności. Leżąc na sofie w salonie, nadal rejestrowałam fakty, zapisując w pamięci przemykające mi przed oczami postacie.

Najbliżej widziałam Dave'a. Wręcz czułam go przy sobie, gdyż siedział tuż obok mnie. Nie dało się go przeoczyć, choć bardzo bym tego chciała.

W tle mignęły mi czyjeś długie blond włosy. Rozpromieniłam się w duchu widząc Evelyn.

Jeśli ona tu była, to koniecznie z Jace'em. Chyba siedział na fotelu. Nie mógł przecież opuścić jej na krok, tak jak Dave nie opuszczał mnie.

Ostatnią osobą przebywającą w pokoju był William, zajmujący drugi fotel.

Niezłą miałam publikę. Moi najwięksi fani i ja na scenie, odgrywająca dramat z elementami kryminału. Chyba zbytnio wczułam się w rolę. Nie wiem kiedy odgrywana przeze mnie postać, stała się nieodłącznym elementem mojego życia.

Zbliżająca się do mojego ramienia strzykawka w dłoniach Harrisona nie była przewidziana w scenariuszu. Pływał w niej jakiś rdzawy płyn, który poprzez ostrą igłę zamierzał dostać się do mojego organizmu. Nie trudno się domyślić, że miałam dosyć kłujących przedmiotów.

Dave niczym bezlitośni lekarze w strasznych filmach wbił mi strzykawkę w skórę. Nigdy nie lubiłam tego momentu. Nikt go nie lubi. Jednak przez pryzmat wcześniejszych wydarzeń z kolcami w roli głównej, to ukłucie było prawie bezbolesne i trwało tylko chwilę.

Później stało się coś, czego nigdy bym się nie spodziewała. Pofrunęłam w górę podtrzymywana przez ramiona Dave. Trzymał mnie mocno i blisko siebie. Przyznaję, że czułam się dość niekomfortowo.

- Umiem chodzić – zaznaczyłam.

- Właśnie widziałem – przypomniał mi, że jeszcze chwilę temu musiał chronić mnie przed upadkiem. – Wolę nie ryzykować twojej rozbitej głowy. Moja podłoga nie jest przygotowana na rozlew krwi.

I kto by pomyślał, że porywacze tak dbają o swoje podłogi? Bardziej niż o ludzkie życie.

Oparłam głowę o jego ramię i pozwoliłam, żeby przeniósł mnie do sypialni. Zaraz za nami podążyły ciekawskie spojrzenia mojej publiczności. Ta chwilowa sława nawet mi się podobała.

Miękko opadłam na poduszki i szybko pożegnałam się z Harrisonem.

Zero podziękowania. Jemu się nie należało.

Od razu zalał mnie potok słów Evelyn. Wskoczyła na drugą połowę łóżka i zaatakowała:

- Ale mnie nastraszyłaś! Martwiłam się o ciebie! Nie rób więcej takich rzeczy! – panikowała zanadto, co było dla mnie dość zabawne na tamten moment.

- Jak się dowiedziałaś?

- Jace mi powiedział. – Wymieniła uśmiech z kimś stojącym przy drzwiach. Podążyłam tym tropem i zobaczyłam opierającego się o futrynę mężczyznę o jasnych, krótkich włosach z kolczykiem w dolnej wardze. Nie wiem czy byłam na tyle skonfundowana i wzrok mnie mylił, ale Jace odwzajemnił uśmiech.

W tamtej chwili nie wydawało mi się to dziwne.

Evelyn ułożyła się wygodnie obok mnie. Ostrożnie ujęła mnie za rękę, chcąc przekazać mi trochę dobrej energii. Jace upewnił się, że zamierzamy kontynuować rozmowę i wrócił do salonu, gdzie czekali na niego Dave i William.

- Widzę, że macie dobry kontakt jak na relację porywacz-uprowadzona. – Zaczęłam, gdy tylko zamknęły się za nim drzwi.

- Jest całkiem miły – przyznała Ev. - Mam wrażenie, że zależy mu na dobrych relacjach. Podejrzewam, że ma w tym jakiś większy cel, ale to nie zmienia faktu, że nie robi mi krzywdy.

On your side [18+]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz