39 | Dlaczego mnie narażasz?

168 21 5
                                    

Drodzy czytelnicy!
Ogromnie się cieszę, że ostatnio przybyło Was tutaj całkiem sporo! Jestem w niemałym szoku, że mam dla kogo tworzyć :) Chciałabym zatem wszystkim Wam podziękować, zarówno moim stałym czytelnikom, jak i nowym osobom za każdy głos i zostawiony komentarz. To Wy nadajecie sens tej opowieści!
Dziękuję, że jesteście :)

__________________________________

Podeszłam biegiem do klęczącego Harrison'a, który oparł dłonie na śniegu i gwałtownie pobierał powietrze, przywracając sobie prawidłowy oddech. Wzrok utkwiony miał w dół, a z jego nosa wciąż kapała krew, zostawiając na śniegu czerwoną plamę. Blondyn usiadł i wreszcie odetchnął głęboko, spojrzeniem żegnając odjeżdżających Dezalurian i Luizę. Rozmasowywał sobie szyję i dłonią oczyszczając twarz z posoki.

Wstał, a nasze oczy się spotkały.

Patrzyłam na niego z litością, a on szukał w moich oczach pocieszenia. Przyznam, że nie wiedziałam co powiedzieć, ani jak zareagować. Podeszłam do niego i objęłam w pasie. Oparłam głowę na jego torsie, a on nań położył dłoń. Schował ją następnie pomiędzy moje włosy i gładził delikatnie. Drugą dłonią przycisnął mnie bliżej siebie. Oparł nieobity fragment policzka o czubek mojej głowy i pozwolił sobie na chwilę trwania w bezruchu.

Słyszałam jego strach. Czułam krzyk jego spragnionych powietrza płuc. Widziałam jego przyspieszony puls.

– Wracajmy. Trzeba cię opatrzyć – wydusiłam w końcu i odsunęłam się od niego.

– Nic mi nie jest – zaznaczył słabym głosem.

Podszedł do brzegu rzeki, by rozkruszyć wierzchnią warstwę lodu i wodą obmyć twarz z krwi. Moim zdaniem to tylko pogorszy sprawę, ale jakie znaczenie miało moje słowo przeciwko słowu Dave'a?

Żadne.

Czekałam zatem nieopodal, trzęsąc się z zimna, kiedy Harrison doprowadzał do normalności swoją twarz i oczyszczał duszę.

~*~

Moje ciało łaknęło ciepła, dlatego natychmiast po wejściu do mojego domowego więzienia, zwanego także mieszkaniem Harrisona, przysiadłam tuż obok kominka.

– Musimy go ukryć. Prędzej czy później znajdą ten amulet – panikowałam.

– Mogą go szukać, ale go nie znajdą. U ciebie jest bezpieczny. – Zadziwiał mnie spokój Harrisona, który jeszcze przed chwilą mógł zostać uduszony z powodu ukrywania owego naszyjnika. Leżał na kanapie i raczył sufit pustym spojrzeniem, podczas gdy ja żegnałam jego poplamioną od krwi koszulę, którą wcześniej wrzucił na pożarcie płomieniom w ognisku.

– Wcale nie – uświadomiłam go. – Powinien zniknąć z Wyspy do czasu, aż nie znajdziemy rozwiązania zagadki. Czemu nie możesz dać go Zayn'owi?

– Bo nie będę narażał swoich przyjaciół! – uargumentował dobitnie, podnosząc głos.

Wstałam od kominka i odwróciłam się do niego. Przeraziły mnie wnioski do jakich doszłam. Harrison chciał chronić przyjaciół i było to zrozumiałe, ale dlaczego kazał mnie pilnować wisiora, jeśli to niosło za sobą tak wielkie niebezpieczeństwo? Ponoć mnie też chciał chronić.

Jego intencje właśnie się zweryfikowały. Nie chciał dla mnie dobrze. Pilnował tylko swojego tyłka. Dbał o siebie i swoich przyjaciół. Chciał pomóc Williamowi uwolnić się od Max'a. Mój los go nie obchodził.

Wierzyłam w jego dobro, ale teraz sama nie wiem które z nas tak naprawdę miało w sobie więcej zasad etycznych – on dbając o przyjaciół, czy ja dbając tylko o siebie.

On your side [18+]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz