7 | Dlaczego mnie karzesz?

497 19 21
                                    

Nazajutrz obudziło mnie trzaśnięcie drzwi prowadzących do salonu. Wszedł przez nie Harrison, który wcale nie dbał o to, że swoim głośnym zachowaniem wyciągnie mnie ze snu o piątej nad ranem.

Czemu on do licha nie śpi o tej godzinie?

Zamrugałam kilka razy, żeby wyostrzyć obraz. Nakryłam się kołdrą i próbowałam nie przejąć się wtargnięciem Dave'a do mojej tymczasowej sypialni. Jego zachowanie wzbudziło we mnie jednak ciekawość. Lekko skonfundowana usiadałam na łóżku, żeby móc ułatwić mojemu narządowi wzroku lustrowanie terenu.

Mój współlokator podszedł do komody stojącej w rogu pokoju i schował do jednej z szuflad kopertę. Już wiele razy widziałam jak ją tam odkłada. Często nosił podejrzany przedmiot przy sobie, choć dość rzadko z niego korzystał, cokolwiek zawierał. Za każdym razem bardziej ciekawiło mnie co jest w środku.

Zamierzał już zamykać szufladę, ale sięgnął do niej ponownie. W jego dłoni zalśniła fiolka z miksturą. Po seledynowym kolorze płynu stwierdziłam, że to ta sama, którą dostarczył mu Zayn w pewien poranek. Dokładnie ta, którą dopełniał wodą z jeziora w mojej obecności. Dave odkorkował buteleczkę i wziął kilka łyków. W sumie wypił połowę, a resztę schował z powrotem na swoje miejsce.

I znowu nie wiedziałam po co i dlaczego.

Za każdym razem kiedy myślałam, że trafiłam na jakiś trop, ktoś lub coś psuło moje teorie. Głowa bolała mnie już od spisywania ich w pamięci.

Chyba zacznę prowadzić dziennik podróżnika Dezalurii.

Wróć.

Dziennik niewolnika Dezalurii.

W drodze do szafy mężczyzna zaczął bezwstydnie zrzucać z siebie ubrania w których spał – ciemną koszulkę z krótkim rękawem oraz luźne, szare spodnie. Wcale nie kryłam się z tym, że na niego patrzę. Nie przeszkadzało mi nawet, że prezentuje przede mną swoje półnagie ciało. Podziwiałam jego umięśnione plecy, podczas gdy on sondował wzrokiem poukładane przeze mnie i Williama ubrania.

Kierowana wspomnieniami poprzedniego dnia, spojrzałam mu na kark w poszukiwaniu czerwonego tatuażu. To co odkryłam było nieoczywiste. Skóra była nienaruszona. Pod linią stworzoną przez jego ciemno-blond włosy nie widniał żaden ślad. Dave Harrison nie był naznaczony symbolem ptaka w locie...

Z początku myślałam, że specjalnie w jakiś sposób go zamaskował. Po chwili doszłam do wniosku, że niby po co miałby to robić? Dezalurianie szczycili się tym znakiem.

Wszystko wskazuje na to, że Harrison nie był więźniem tej Wyspy.

Nasunęło mi się pytanie: czy Dave jest oponentem tutejszej społeczności, jeśli nie posiada magicznego tatuażu? Jace wyraźnie powiedział w jakich celach wypalany jest znak. Miał pomagać odróżnić przyjaciół od wrogów. Moje wnioski mogły być jednak zbyt pochopne. O tak wczesnej porze nie potrafię myśleć logicznie.

Dave rzucił na łóżko zestaw, składający się z obcisłych bryczesów, oraz sportowego podkoszulka i zaczął go na siebie wkładać. Ubrania opinały jego ciało, podkreślając dobrze zbudowaną sylwetkę. Strój dopełnił wysokimi butami ze skóry, a w dłoń chwycił palcat. Swój długi wisiorek, który jak zawsze miał przy sobie, schował pod koszulkę.

- Wychodzę. Będę za godzinę – burknął i nawet na mnie nie spojrzał. Wyszedł nie zważając na moją oszołomioną reakcję. Pomyślałam przez moment, że zwariował zostawiając mnie samą. Przecież mając do dyspozycji sześćdziesiąt minut, mogłam wykorzystać je na zbudowanie najdoskonalszego planu ucieczki.

Pal licho plan! Mogłam do razu uciekać!

Drzwi stały otworem... dopóki nie usłyszałam kliknięcia zamka. Entuzjazm zgasł oblany kroplą goryczy. Byłam zbyt przewidywalna, a Harrison nadzwyczaj ostrożny.

On your side [18+]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz