19 | Dlaczego aż tak Ci zależy?

246 19 11
                                    

- Evelyn uciekła.

Nie byłam w stanie wydusić słowa.

Zaczęłam w myślach dziękować Stwórcy, nie dając po sobie poznać szczęścia, jakie mnie ogarnęło. Martwiłam się o nią, a tymczasem ona bezpiecznie była w Arniven.

Jak zdołała to zrobić? Kiedy?

Zresztą nie ważne.

Ważne, że chociaż jej udało się odzyskać wolność.

- Przepraszam, że to ukrywałem. Bałem się ci powiedzieć - przyznał William.

- Ja... rozumiem – ale nie rozumiałam. Sprawił mi nieopisaną radość. Starałam się zatrzymać łzy szczęścia, bo przecież nie mogłam okazywać tego co naprawdę czuję. To byłoby niegrzeczne. Choć z Williamem łączyły mnie przyjazne stosunki, to przecież nadal, podświadomie byliśmy wrogami.

On był po prostu moim ulubionym wrogiem.

Westchnęłam z ulgą. Spłynęło ze mnie poczucie winy. Poczułam się lżej, jakbym zrzuciła z siebie część jakiegoś ciężaru. Teraz to już tylko kwestia czasu, kiedy pojawią się tutaj Strażnicy Sprawiedliwości i namierzą Władcę Wolności. Kwestia czasu aż zobaczę Darnella.

***

Choć zapadła noc, w mojej duszy panowała jasność. Zaczęłam żyć nadzieją.

Już żegnałam się z mieszkaniem Harrisona i jego osobą.

Już spakowałam bagaż doświadczeń z zamiarem zostawienia go tutaj.

Już byłam jedną nogą w Arniven.

Już czułam zapach i dotyk Darnella; już słyszałam jego czuły głos.

Poczułam się pewniej i bezpieczniej. Ucieczka Evelyn dodała mi skrzydeł.

A wtedy przyszedł Dave i brutalnie odciął mi jedno z nich. Wystarczyło tylko spojrzenie.

- Wychodzimy – zakomunikował. Krótko i na temat.

Nasza ostatnia nocna wyprawa zakończyła się w kasynie, ale czy tym razem będzie tak samo?

Już otwierałam usta, żeby zasypać go pytaniami, ale przypomniałam sobie, że i tak nie uzyskam odpowiedzi. Stłumiłam ciekawość i oszczędziłam sobie języka.

- Ubierz coś ciepłego, bo noce są zimne. – Nie kazał mi włożyć czerwonej sukienki, więc automatycznie wykluczyłam kasyno. - Czekamy na ciebie w kuchni.

Czyli nie będziemy sami...

Wyciągnęłam kurtkę z szafy i po chwili byłam gotowa.

Okazało się, że naszym towarzyszem będzie Max. Nie miałam o nim wyrobionej opinii, bo jeszcze dobrze go nie poznałam. Wydawał się miły, zupełnie jak William, ale to nie czyniło go godnym mojego zaufania.

Szłam lekko za nimi przytrzymywana przez Dave'a za rękę i pilnowana przez uważne oczy czarnowłosego. Księżyc oświetlał mi nie tylko drogę, ale też czerwony tatuaż na karku Max'a. Zachowałam tę informację w pamięci, bo jak na razie nie mogłam jej w żaden sposób wykorzystać.

Skupiłam się na własnym oddechu, na odgłosach nocy i dźwiękach zwierząt zamieszkujących teren. Usiłowałam dorównać prędkości obu mężczyznom, gdyż z każdą kolejną minutą przyspieszali kroku.

Nie rozmawiali. Dave szedł ze spuszczoną głową, Max natomiast delektował się naturą.

Harrison miał rację. Noce w Dezalurii są wyjątkowo zimne, choć dni upalne. Temperatura dochodziła do niemal 35 stopni, ale nocą spadała prawie do zera. Dziwny był tutejszy klimat. Kurtka, którą miałam na sobie okazała się bardzo przydatna, ale i tak odczuwałam chłód. Wiatr dodatkowo potęgował zimno.

On your side [18+]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz