2 | Dlaczego nie pozwalasz mi odejść?

704 24 1
                                    

Bałam się jak nigdy. Kto by się nie bał ze świadomością, że jedzie na spotkanie z Władcą Wolności?

Czułam się jak zwierzę jadące na rzeź; obezwładnione i bezradne. Klatka umieszczona na powozie zaczęła trząść się mocniej. Jechaliśmy po nierównej, wyboistej drodze - tak przypuszczałam, bo jedyne co widziałam to cienki materiał okrywający metalową konstrukcję nade mną. To sprawiało, że nasilały się u mnie objawy choroby lokomocyjnej.

Próbowałam coś zrobić; cokolwiek żeby się wydostać. Chciałam rozerwać niewidzialne liny wiążące ze sobą moje oba nadgarstki, ale to one wygrały ten pojedynek boleśnie wbijając mi się w skórę. Myślałam, że silne kopnięcie w zamek otworzy go, ale był wzmocniony magią. Magią, której już nigdy nie będę mogła użyć...

Zbliżyłam kolana do brody i oparłam o nie głowę myśląc, że to pomoże mi zachować spokój. Powitałam z pokorą bezsilność, która wyciągnęła do mnie ręce przez metalowe pręty. Głaskała mnie po głowie troskliwie, jak najczulsza opiekunka.

W tamtym momencie ogarnął mnie strach i zwątpiłam w swoje detektywistyczne możliwości. Żałowałam, że podjęłam próbę samodzielnego dojścia do prawdy. Wspominałam słowa Arthura i Darnella, ostrzegające mnie przed niebezpieczeństwem. Nie rozumieli, że chciałam tylko pomóc, a ja nie rozumiałam, jak wiele ryzykuję.

Chciałam wolności dla świata, a sama ją straciłam.

Powóz zatrzymał się na chwilę, a potem wjechał na nieco spokojniejszą ścieżkę. Myślę, że mogliśmy być gdzieś w tunelu albo lesie, gdyż zrobiło się ciemniej. Ciemniejsze stawały się także moje myśli, których nawet modlitwa nie zdołała pokonać.

Podniosłam wzrok w kierunku nieba i starałam się uspokoić. Zacisnęłam wargi, żeby nie spanikować i zaczęłam myśleć nad planem awaryjnym. To nie znaczy, że zaczęłam myśleć optymistycznie. To oznacza, że zaczęłam przypominać sobie wszystkie przeczytane książki lub obejrzane filmy, gdzie bohaterowie próbowali cało ujść z życiem. Fikcyjna fabuła mieszała się z rzeczywistą i stawała wręcz namacalnie realna.

Nie mogłam się poddać, jeszcze nie teraz.

Zatrzymaliśmy się gwałtownie. W oddali słyszałam głosy mężczyzn podobne do tych jakie wydaje Darnell podczas treningu.

Czy to kres mojej podróży?

Czy to kres mojego życia?

- Dostawa! - człowiek, który mnie tu przywiózł poinformował właśnie o swojej nowej zdobyczy. Tyle znaczyłam dla tutejszej społeczności? Byłam tylko towarem? Mężczyzna za pomocą magii przeniósł klatkę z przyczepy na ziemię.

Słyszałam pomiędzy jego oddechami odgłosy uderzających o ziemię ciężkich butów. Ktoś się zbliżał. Po chwili Harrison zdjął płachtę z klatki w której byłam i utwierdził mnie w przekonaniu. Na przeciw mnie stał jakiś mężczyzna, który patrzył na mnie jak na robaka. Wyglądał jak szalony naukowiec z filmów. Zmarszczone czoło, ściągnięte brwi i przeszywający na wskroś wzrok wzbudziły we mnie napięcie. Kręcone włosy w kolorze jasnego brązu po części przysłaniały mu twarz, tworząc kontrast z bladą cerą. I te obłąkane spojrzenie modrych oczu, które wyrażały odrazę. Nic nie mówił, tylko się uśmiechał.

Czy to był Władca Wolności?

Rozejrzałam się po okolicy. Byłoby zupełnie ciemno, gdyby nie jasny blask księżyca. Otaczające mnie drzewa rzucały ogromne cienie, pochłaniające moją nadzieję na ucieczkę. Krajobraz zawierał jedynie niezliczone ilości gatunków kwitnących roślin, mieniących się pod wpływem kuli światła na niebie. Żadnych widocznych zabudowań w pobliżu. Wszystko schowane pod osłoną nocy i flory.

On your side [18+]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz