47 | Dlaczego karmisz mnie znieważeniem?

366 18 13
                                    


Woda traciła temperaturę. Para przestała unosić się obficie nad wanną, tylko ostatnie jej chmury próbowały zabrać moje brzemię. Ulatywało ono ze mnie, odchodziło, zostawiając mnie pustą. Bez emocji, mimo że w powietrzu pachniała nadzieja i pragnienie wolności, to skutecznie przytłaczała je woń winogron i nagich ciał.

I gdy myślałam, że czas zakończyć tę grę, uznając remis, ponownie moje włosy pociągnęły mnie za sobą do tyłu, a plecy oparły o tors mężczyzny za mną. Bo zwycięzca jest tylko jeden.

Odpuściłam próbę wyswobodzenia się, gdyż Terence trzymał mnie przy sobie, przyzwyczajając moje ciało do swojego, poddając mnie nowej pozycji.

– Szybko się uczysz, podoba mi się to – nagrodził mnie słowami i pocałunkiem w czubek głowy, po czym objął mnie jednym ramieniem pod biustem, blokując ręce. Nie ufał mi do końca.

Sięgnął po coś drugą ręką, co wywnioskowałam po stukaniu z prawej strony, a potem poczułam jego palce na swoich ustach. Zacisnęłam je z całej siły, kiedy z niewiadomych powodów pchał mi je do środka.

– Otwórz. Zanim cię nakarmię, dam ci pić. – Jaki to miało związek z tym, że próbuje zanurzyć palce w moich ustach? – Korzystaj póki możesz.

Pragnienie wygrało.

Otworzyłam usta i poczułam smak wina, ociekającego z krawędzi jego krótkich paznokci. Wargami ściągnęłam trochę napoju, zmieszanego z charakterystyczną nutą męskiej skóry, której smak ubarwiał alkohol w słoność. Terence powtórzył czynność kilkukrotnie, delektując się moimi ustami, obejmującymi jego palce. Mogłam tylko zgadywać jakie skojarzenia przywołuje mu to na myśl.

Później zamiast poić, zaczął mnie karmić.

– Co to jest? – zapytałam zachrypniętym głosem, gdy włożył mi coś do ust.

– Białe winogrona. Jedz.

Bardziej treściwej kolacji nie dostałam. Zamiast tego nakarmiono mnie dawką upokorzenia i kilkoma kroplami znieważenia. Niczym pełnowartościowy posiłek połknęłam wszystko bez wybrzydzania. Jedno winogrono za drugim; resztki alkoholu i dotyk Terenca'a raz po raz odwiedzający moje wargi.

Zastanawiam się, dlaczego go wtedy nie ugryzłam? Może bałam się kary? Albo już zaczynałam zamykać umysł, przyzwyczajając się do tego, co przygotował mi los w dalszej części moich dezaluriańskich wakacji?

Wspólna kąpiel dobiegła końca tuż przed północą. Brunet ściągnął mi opaskę z oczu i rozwiązał. Świat wrócił na swoje miejsce, a moje oczy z radością przywitały jasność. Terence kazał mi wstać i podał mi ręcznik, nie kryjąc swojego podniecenia, gdy patrzył jak pośpiesznie zakrywam nim tułów. Naszykował mi ubranie w postaci białej, prześwitującej, krótkiej i bezkształtnej sukienki, po czym wreszcie zostałam sama i swobodnie mogłam się przebrać w coś, co było niemalże równoznaczne z nagością.

Przestałam płakać, przestałam hiperwentylować, przestałam się zadręczać. Przyjęłam rzeczywistość taką jaka była, wiedząc, że nic nie zmienię. Pokora, której nauczył mnie Dave pozwoliła mi przetrwać. A może to nie była pokora, lecz substancja, którą blondyn podał mi zanim nas rozdzielono?

Byłam spokojna.

Byłam gotowa.

Wyszłam z łazienki, poczłapałam w stronę łóżka. Chciałam już zasnąć i nie myśleć. Bo sen jest jedyną czynnością, która odłącza świadomość, a ja tego potrzebowałam. Od łóżka dzielił mnie krok. Przysiadłam na nim ostrożnie, a wtedy silna dłoń Terence'a chwyciła mnie za kark. Nie miał problemu z uniesieniem mnie do pozycji stojącej. Zadał mi trochę bólu, aż się skrzywiłam, ale... czy to jakaś nowość? Terence lubił zadawać ból, ja cierpiałam – wszystko się zgadzało.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Aug 02, 2021 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

On your side [18+]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz