20 | Dlaczego zawsze masz rację?

252 28 5
                                    

Drogi czytelniku!

Wiesz ile wystarczy, aby zmienić czyjeś życie?

Sekunda.

Jedno kliknięcie.

Nie proszę o gwiazdkę z nieba - wystarczy ta tutaj, na Wattpadzie :)

Odwdzięczę się!

A każdy Twój oddany głos to mój uśmiech.

_______________________

Sekundy trwały minuty, minuty przeradzały się w godziny, a te z kolei w długie dni wypełnione nadzieją i pełne strachu wspólne noce z Harrisonem. Czas płynął za wolno; manipulował mną, sprawiając, że byłam zawieszona w czasoprzestrzeni gdzieś pomiędzy Arniven, a Dezalurią. Między wewnętrzną siłą, którą zyskałam dzięki ucieczce Evelyn, a obawą o kolejny dzień z moim nieprzewidywalnym współlokatorem.

I choć to oczekiwanie na pomoc było męczące, nie traciłam wiary. Zyskałam przez to więcej pewności siebie i trochę odwagi. I może moja złośliwość wkroczyła na wyższy poziom. Odzyskanie wolności to kwestia kilku dni, może tygodni, więc cóż miałam do stracenia? A póki jeszcze byłam na Wyspie Krwawych łez, mogłam uprzykrzać Harrisonowi życie.

Nie miałam planu działania, bo niby jak miałam coś planować, jeśli nie znałam planów Dave'a? I co mogłam mu zrobić jeśli ukrył przede mną wszystkie ostre narzędzia, nie pozwalał samej wychodzić z mojego domowego więzienia i nie spuszczał ze mnie wzroku? Ograniczył mi nawet dostęp do kuchni, bo myślał, że go otruję. Całe dnie spędzał zamknięty w swoim gabinecie do którego od czasu do czasu wpuszczał Williama, Maxa i Terence'a. Kto wie co oni tam robili? Próbowałam się dowiedzieć, ale groził mi, że jeśli będę podsłuchiwać, uaktywni z powrotem drapieżnego kaktusa, z którym już miałam do czynienia. I tym razem mi nie pomoże.

Czułam się jak małe dziecko pod opieką nieodpowiedzialnego rodzica. Dave nie byłby dobrym ojcem. Pozbawiał mnie autonomii i decydował za mnie o wszystkim. O tym co mam robić, w co się ubierać, co jeść i kiedy zasypiać.

Bardzo niepedagogiczne.

I tak... Z jednej strony mogłam się sprzeciwiać, być wredna albo zupełnie go ignorować, ale z drugiej nie miałabym z tego żadnych korzyści. Im lepiej go traktowałam, tym lepiej on traktował mnie. Wniosek? Nie mogłam być bezpośrednia. Ale mogłam działać w ukryciu.

A przynajmniej tak mi się wydawało...

Jedliśmy kolację w zupełnej ciszy. Rozpraszał mnie tylko ogień w kominku i dźwięki uderzających o siebie sztućców. Zjadłam wcześniej od Harrisona, ale nie pozwolił mi odejść od stołu, dopóki on nie skończy swojej porcji. Bez skrupułów wpatrywałam się w niego; obserwowałam jak z gracją przedłużał moje męki. Spowalniał każdy kęs i udawał, że delektował się kawiorem. Wspomagał trawienie herbatą z opuncją i przeglądał się w wypolerowanym ostrzu noża, który kiedyś miałam zamiar wbić mu w ciało. Posiłek zakończył wytarciem dłoni w serwetkę.

Już miałam nadzieję, że odprawi mnie do sypialni, ale dla Harrisona dzień się jeszcze nie skończył, a noc była młoda.

- Za godzinę masz być wykąpana, umalowana i ubrana w to co za chwilę ci wybiorę. Idę do kasyna i niestety muszę zabrać cię ze sobą.

Tylko nie to... Już wolę jak ze mną śpi i obmacuje po nocach, jak pastwi się nade mną i wydaje rozkazy. Już wolę być jego marionetką do łóżka niż dziewczyną do towarzystwa na pokaz. Wolę go w roli emocjonalnego dyrygenta niż handlarza, który sprzedaje ciała niewinnych kobiet.

On your side [18+]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz