Rozdział 5

2K 103 4
                                    

Dwugodzinne dodatkowe zajęcia z Transmutacji były ostatnimi zajęciami tego dnia, na ścisłym planie Opheli. Profesor McGonagall zgodziła się sporządzić takie pozalekcyjne kółko tylko dla najzdolniejszych uczniów, gdzie wszyscy razem nie zważając na dom, rok czy też inne upodobania ćwiczyli, zaklęcia przygotowując się do dalszych, bądź bliższych egzaminów.

Po takich lekcjach Helia zawsze zostawała nieco dłużej i pomagała ciotce w sprzątaniu sali i ustawianiu wszystkich przedmiotów na swoim miejscu.

-Helio weź proszę te poduszki i odtransmutuj je z powrotem w kruki a potem zamknij w klatce na zapleczu-poleciła, podczas gdy sama zabrała się za odczarowywanie sów przemienionych w szaliki.

-Dobrze ciociu-odparła grzecznie zajmując się powierzonym jej zadaniem.

Kiedy upewniła się, że wszystkie ptaki są na pewno zamknięte w swoich klatkach wyszła z kantorka uprzednio zamykając drzwi i stanęła przy biurku kobiety, która właśnie sprawdzała jakieś sprawdziany.

-Coś się stało kochanie?-spytała Minerwa spoglądając na siostrzenicę zza połówek okularów.

Zaprzeczyła ruchem głowy, przewiesiła przez ramię torbę i szepcząc ciche dobranoc odwróciła się na pięcie w stronę drzwi.

-Hel-zatrzymał ją głos chrzestnej, gdy miała łapać za klamkę.

-Tak?-zapytała zwracając się w jej kierunku.

-Przekaż panu Potter'owi, że zaliczył próbny egzamin i złóż mu proszę w moim imieniu gratulacje z uzyskania wybitego wyniku-poprosiła uśmiechając się pod nosem.

-Na prawdę?!-zapiszczała z radości a szeroki uśmiech zawitał na jej twarzy.

W ubiegłym roku na prawdę długo wałkowała z James'em materiał, którego nie mógł za nic w świecie zrozumieć. Nie pamiętała już dokładnie ile godzin spędzili na ciągłym powtarzaniu regułek ale teraz gdy dowiedziała się, że egzamin poprawkowy, który pisał na sam koniec czerwca, zaliczył tak dobrze, cała aż pękała z dumy.

-Przekaże, oczywiście wszystko mu przekażę-mówiła uradowana-To ja już ten... Lepiej pójdę może jeszcze zastanę go w pokoju. Dobranoc-dodała szybko i nie wiedząc kiedy wybiegła z pomieszczenia biegnąc co sił w nogach w stronę głównego korytarza.

Widząc jej szczęście, Minerwa uśmiechnęła się jeszcze szerzej i pewna ostatecznego wyniku w miejsce zaznaczone czerwonym kółkiem na teście młodego Potter'a wpisała ogromną literę W.

🦌

Niczym huragan wpadła do Pokoju Wspólnego Gryfonów uważnie rozglądając się na boki. Jednak gdy nie zauważyła nikogo, kto mógłby być James'em westchnęła smutno i zauważając na zegarze godzinę dwudziestą drugą po prostu skierowała swoje kroki w stronę dormitorium dziewcząt.

-Tu jestem-usłyszała za sobą cichy szept, który wydobywał się zza fotela przy kominku.

Zdziwiona ruszyła w tamtą stronę, gdy nagle jej oczom ukazały się najpierw rozczochrane brąz włosy a zaraz potem okrągłe okulary i w końcu cały Potter.

-Jamie!-zawołała z radością i bez wahania rzuciła mu się na szyję.

Wnet go sparaliżowało i od razu zaczął zachodzić w głowę co takiego wydarzyło się, że zasłużył na tak ciepłe powitanie ze strony Opheli. Koniec końców otrząsł się i również oddał uścisk wstając z podłogi i podnosząc ich obojga do góry.

-Nawet nie wiesz jak się cieszę, że cię widzę-powiedziała, gdy już oderwała się od niego-Jestem z ciebie taka dumna-dodała zadzierając głowę do góry by spojrzeć mu w oczy.

Wykapany Gryfon • James PotterWhere stories live. Discover now