Krążyła po dormitorium ściskając w dłoniach skrawek papieru, który stał się największym powodem jej zdenerwowania.
Znów spojrzała na fotografię, zdając sobie sprawę z powagi całej sytuacji. Całowała się z najlepszym przyjacielem. Całowała się z przyjacielem, w którym skrycie się kochała.
-Te kwiaty-wskazała na stojący pośrodku stolika wazon, wypełniony po brzegi zaczarowanymi daliami-To od niego, prawda? To on próbował zaprosić mnie jutro na randkę i to on je przynosił. Tym razem się nie mylę, czyż nie?-przeniosła wzrok na siedzące obok siebie przyjaciółki, które tylko nerwowo spuściły wzrok na buty.
Ich milczenie było jednoznaczną odpowiedzią.
-Cholera-jęknęła chowając twarz w dłoniach, było jej tak strasznie wstyd-Jaka ja jestem głupia!-krzyknęła wplątując dłonie w włosy-Byłam przekonana, że to kwiaty od kogoś innego. On tak cholernie dobrze grał! W życiu nie pomyślałabym, że ma coś z tym wspólnego!
Jej dłonie drżały a serce chciało wyrywać się z piersi. To wszystko zdawało się być tak nierealne, niczym pokręcony sen.
-Cóż my pomyślałyśmy-wtrąciła Dorcas, za co oberwała od blondynki mocnym ciosem poduszką-Ej no co!-uniosła się i wstała na równe nogi-Nie moja wina, że wmawiałaś sobie, że te kwiaty są od Prewetta. Nie dało ci się nawet przegadać, że mogą być od kogoś innego!-podniosła głos i równie mocno oddała jej w taki sam sposób, trafiając w tył jej pleców, gdy wciąż bezsensownie kręciła się w kółko po pokoju.
-Ciekawe jak miałam się skapnąć, gdy jedyne co robiłaś to powtarzałaś żebym patrzyła szerzej!-Gold nie pozostawała jej dłużna-Byłam śmiertelnie przekonana, że James sobie odpuścił. Nie dawał mi żadnego znaku, traktował mnie tylko i wyłącznie jak przyjaciółkę.
Znów przerwał jej histeryczny śmiech Dorcas, która dosłownie zwijała się ze śmiechu opierając się o ścianę. Na nic zdały się wtedy błagalne szepty i spojrzenia Marleny. Meadowes po prostu świetnie się bawiła.
-Nie dość, że jesteś głupia jak but to jeszcze ślepa-wydusiła z siebie po chwili wciąż trzymając się za boki-Ty naprawdę myślisz, że on o ciebie nie zabiegał? Na Merlina, przejrzyj w końcu na oczy! Przecież on cię kocha, tak cholernie mocno kocha!-wykrzyczała jej prosto w twarz.
Jednak gdy w końcu dotarło do niej to co powiedziała przyłożyła dłoń do ust, jednocześnie zdając sobie sprawę jak mocno zawaliła.
-No pięknie-skomentowała McKinnon wywracając oczami.
A w największym szoku była sama Ophelia, która słysząc wyznanie przyjaciółki stanęła jak wryta wciąż trzymając w rękach pomiętą fotografię.
-Słucham?-wydukała po chwili bacznie obserwując brunetkę-On... James mnie kocha?-spytała niedowierzając-Skąd... Skąd to wiesz?-nic nie opisze jak mocno waliło jej serce.
Nogi miała jak z waty, każdy oddech stawał się dla niej ciężki jak kamień a oczy same zaszły wodną powłoką. Nie mogła uwierzyć w to, co właśnie usłyszała.
-Dorcas-wypowiedziała imię przyjaciółki, jednak ta tylko pokiwała z rezygnacją głową-Marleno to prawda?-spytała drugiej z dziewczyn.
Zacisnęła mocno pięści i odkładając czytaną książkę skupiła swój wzrok na niebieskookiej. Wiedziała, że nie można dłużej trzymać jej w niewiedzy. Teraz gdy dowiedziała się najistotniejszego faktu, musiała dowiedzieć się więcej.
-Tak, to prawda-odpowiedziała, co spotkało się z głośnym okrzykiem ze strony obu Gryfonek-To wszystko...
-Nie mów jej nic więcej, Potter nas zatłucze-wtrąciła Meadowes chowając twarz w dłoniach.
CZYTASZ
Wykapany Gryfon • James Potter
FanfictionJames nigdy nie spodziewałby się, że zakocha się we własnej przyjaciółce. Nie spodziewałby się też, że ta sama niby nie pozorna blondynka, bez ostrzeżenia zagra sobie na jego uczuciach. A już na pewno nie spodziewałby się, że mimo tego wciąż niczym...