Rozdział 24

828 60 10
                                    

-Stawiam pięć galeonów, że znowu przegrasz Black-mruknęła rozbawiona Dorcas, znów zgarniając zwycięskie karty-No co z tobą, strach cię obleciał?-spytała prześmiewczo.

Szatyn tylko wybełkotał coś niezrozumiale pod nosem i spojrzał na siedzącą na fotelu obok Ophelię. Kiwnął w jej stronę głową i posłał znaczące spojrzenie. Dziewczyna westchnęła głęboko i nerwowo potarła obie dłonie o siebie. Musieli w końcu im powiedzieć, musieli się do tego zebrać. I tak przedłużali to już zbyt długo. A to pierwsza, druga, trzecia, dziesiąta partyjka Eksplodującego Durnia a czas leciał.

Chrząknęła głośno i delikatnie skinęła w stronę Syriusza, co miało mniej więcej znaczyć aby on zaczął. Szarooki zakłopotał się i nerwowo podrapał po karku, jednak mimo to w końcu zabrał głos.

-Słuchajcie musimy wam coś powiedzieć-zaczął wstając z kanapy.

-Musimy?-dopytał Peter grzebiąc w torbie i przerzucając do góry nogami całą jej zawartość w poszukiwaniu pióra.

-Tak, ja i Helia musimy wam coś powiedzieć-odpowiedział łapiąc dziewczynę za dłoń.

-Uuu robi się poważnie-zarechotał Remus zbierając karty od pozostałych uczestników gry.

Wiedząc, że pozostali zdają się nie brać ich słów na poważnie, blondynka postanowiła wziąć sprawy w swoje ręce.

-Dobra to może ja zacznę-westchnęła podnosząc się z fotela-Oszukaliśmy was-oznajmiła bez owijania w bawełnę i wskazała na siebie i stojącego obok szatyna.

-Dobry żart-parschnął pod nosem James-Niby w czym?-spytał ze śmiechem a Helię aż zakuło w środku na widok jego szerokiego uśmiechu.

-No właśnie żart-dołączył się Syriusz-To wszystko to był kawał. Żart, który wam wywinęliśmy a wy nawet się nie skapnęliście-dodał obejmując dziewczynę ramieniem-Bo wiecie, ja i Helia tylko to udawaliśmy.

Remus oderwał wzrok od planszy Eksplodującego Durnia i spojrzał na przyjaciół z niedowierzaniem.

-Co?-spytał wprost-Co wy znowu wymyśliliście? Wiem, że wczoraj nieźle nas przestraszyliście z tą kłótnią ale możecie już przestać się wygłupiać. Chodźcie dalej grać-machnął ręką i zabrał się za tasowanie tali kart.

-W tym rzecz, że sytuacja z wczoraj też była wymyślona-odparła Gold-A tak właściwie wszystko, tak gdzieś od połowy września-dodała nieco ciszej przewracając oczami.

Było jej tak strasznie wstyd. Katem oka spojrzała błagalnie na Dorcas, która nerwowo przełknęła ślinę i pchnęła w bok Marlenę. One też musiały się w końcu przyznać.

-Hel mówi serio-pisnęła cicho jeszcze bardziej zatapiając się w czerwonym fotelu-Ona i Syriusz udawali, to nie był prawdziwy związek.

-Powiedziałaś im?!-uniósł się Black i nerwowo ścisnął ramię przyjaciółki-Jak mogłaś?! Nikt miał się o tym nie dowiedzieć!-nawet nie wiedział kiedy zaczął krzyczeć.

-Uspokój się-wyszarpnęła się z jego uścisku-Musiałam się komuś zwierzyć. Myślisz, że łatwo było mi ukrywać przed przyjaciółkami taką rzecz? Same zauważyły, że coś nie gra. Zbyt dobrze mnie znają, żeby wiedzieć, że nie łączy nas nic oprócz przyjaźni-wyjaśniła i odrywając wzrok od szarookiego zwróciła się w stronę Potter'a.

James siedział całkowicie zamyślony, nie odzywając się ani jednym słowem. Oddychał ciężko chcąc w jakikolwiek sposób przetrawić tą sytuację. W głowie mu się nie mieściło, że jego najbliżsi potraktowali go w taki sposób.

Oszukali go...

Kłamali jak z nut, kiedy on myślał, że na prawdę coś do siebie czują i wspierał ich jak tylko mógł. Zmienił się dla nich, odrzucił dziewczynę, która podobała mu się od dzieciaka. Wyrzekł się wszystkiego, każdego dnia przeżywał ogromne katusze patrząc na wyrazy miłości, które sobie dawali. Powstrzymywał emocje na wodzy, cierpiał dla ich szczęścia a oni... Po prostu go oszukali.

Wykapany Gryfon • James PotterWhere stories live. Discover now