Rozdział 27

1K 68 15
                                    

Pokój Opheli był tym znajdującym się na najwyższym piętrze całej rezydencji. Był duży i przestronny. Ściany w kolorze granatu i jasne meble, doskonale łączyły się z panującym tam motywem roślinnym, dosłownie w każdym kącie pomieszczenia stał jakiś rzadko spotykany okaz. Ogromne łukowane okiennice powodowały, że całe wnętrze emanowało białym światłem, wprowadzając tym samym wiele świeżości. Tuż obok dziewczyna otrzymała swoją własną garderobę i bibliotekę, w której z przyjemnością spędziła swój pierwszy wieczór w Gold Manor.

Gdy następnego dnia powitały ją jasne promienie słońca wpadające do pokoju przez półprzeźroczyste białe firany, Helia nie mogła powstrzymać się od uśmiechu. Wszystko tu było tak piękne! A jeszcze nie zwiedziła całej posiadłości.

Podekscytowana szybko wyskoczyła z łóżka i obwinięta w puchaty biały szlafrok ruszyła do łazienki by wykonać poranną toaletę. Pamiętała, że na dzisiejszy obiad jej ojciec zaprosił paru gości, dlatego zadbała by jej wygląd był nienaganny. Świeżo umyte włosy wysuszyła za pomocą zaklęcia i wygładziła je tworząc na swoich plecach idealnie prostą blond taflę. Następnie na twarz jak i całe ciało nałożyła odpowiednie kosmetyki i w pełni zadowolona udała się na śniadanie.

Jadalnia znajdowała się na samym parterze, blisko kuchni skąd dochodziły na prawdę nieziemskie zapachy.

-Dzień dobry-przywitała siedzącego przy długim, dębowym stole Eryka, podeszła do niego i cmoknęła go w policzek.

-Dzień dobry skarbie-odpowiedział jej promienistym uśmiechem-Wyspana?-spytał z nieukrywaną radością.

-Och oczywiście! W życiu nie spałam na wygodniejszym łóżku-odparła zgodnie z prawdą, a już po chwili tuż przed nią pojawił się talerz z górą naleśników polanych słodkim syropem-Dziękuję Gracusiu-kiwnęła w stronę skrzata, który odpowiedział jej tym samym i zniknął za drzwiami kuchni.

Nie czekając na nic ukroiła spory kawałek i już po chwili dosłownie rozpływała się w smaku tej potrawy.

-Smakuje?-spytał pan Gold wycierając kąciki ust staranie złożoną, szmaragdową chusteczką.

-Jest przepyszne-przyznała i przypominając sobie o zachowaniu dobrych manier szybko wytarła ubrudzone syropem kąciki ust-Przepraszam-uśmiechnęła się nieśmiało.

-Och spokojnie kochanie-uspokoił ją-Jedz na zdrowie. A jak już skończysz możesz iść się przebrać, w szafie od lewej powinnaś znaleźć małą niespodziankę na dzisiejszy obiad-puścił jej oczko-Później, naturalnie jeśli będziesz miała ochotę możesz zwiedzić resztę domu. Tak właściwie to możesz robić tutaj co tylko chcesz, pamiętaj o tym-zastrzegł i upił łyk kawy.

-Ale to nie pójdziesz ze mną?-spytała z nietęgą miną, miała nadzieję, że ojciec pomoże jej odnaleźć się w nowej rzeczywistości-Ja... Nie znam tamtych kątów. Nie chce narobić żadnych problemów-mówiła spuszczając wzrok na talerz.

-Dlatego właśnie powiedziałem, żebyś pamiętała, że możesz tu robić co tylko zapragniesz. To też twój dom Ophelio-odparł-Ja w tym czasie udam się załatwić pewną sprawę, nie będzie mnie góra godzinę, może dwie. Ale jeśli chciałabyś na mnie zaczekać to nie ma problemu. Możesz w tym czasie wysłać prezenty do przyjaciół. Sowy trzymam w swoim gabinecie.

A tak przyjaciele...

Helia posmutniała na samą myśl o nich. Tęskniła za nimi. To były pierwsze osobne święta, święta gdzie była całkowicie sama, bez nich. Brakowało jej Remus'a, który w przeddzień świąt wieczorem w skupieniu czytał baśnie Barda Beedle'a, a wszyscy pozostali Gryfoniu słuchali ich z zaciekawieniem. Brakowało jej hałasu, który zawsze robią James i Syriusz przy ubieraniu choinki. Brakowało jej corocznej bitwy na poduszki, którą urządzały z Dorcas i Marleną. Brakowało jej wieczornego śpiewania kolęd przy choince wraz z Huncwotami i tej magicznej atmosfery, dzięki której czuła się najszczęśliwsza na świecie.

Wykapany Gryfon • James PotterWhere stories live. Discover now