Rozdział 30

845 62 7
                                    

Ophelia przetarła wciąż zaspane oczy. Tej nocy spała tak wygodnie i spokojnie, że dosłownie nie miała nawet najmniejszej ochoty wstawać. Jednak musiała, nawet przez wzgląd na konieczność zmiany opatrunków. Z trudem podniosła się do siadu i przysiadła na skraju łóżka.

-Na Merlina-westchnęła spoglądając na potargane włosy, które po wczorajszym dniu i przygodzie stały się jednym wielkim kołtunem-Chyba najwyższy czas się tego pozbyć-mruknęła do siebie i ruszyła w stronę łazienki, która znajdowała się tuż obok pokoju gościnnego.

Stojąc przed lustrem spojrzała na swoje odbicie dokładnie przyglądając się podkrążonym oczom. Być może nie wyglądała zbyt dobrze, jednak w środku duszy na prawdę była szczęśliwa. Poprzedniego wieczora spędziła wiele czasu z James'em. Wspólnie ubierali choinkę, pili ciepłe mleko z ciastkami i rozmawiali aż do momentu gdzie oboje prawie nie padli na twarz ze zmęczenia. Uśmiechnęła się szeroko widząc, że wciąż ma na sobie jego o wiele rozmiarów za dużą bluzę. Tak, ten zimowy wieczór zdecydowanie należał do jednych z najlepszych wieczorów w jej życiu.

Tym czasem James jeszcze spokojnie drzemał w swoim łóżku. Dopiero głośny dźwięk otwieranych na korytarzu drzwi przerwał mu ten słodki sen i przywrócił do rzeczywistości. Chłopak jęknął przeciągle i wychylił się zza posłania łapiąc za leżące na stoliku nocnym okulary.

-Dzień dobry przystojniaku-mruknął żartobliwie do swojego odbicia w stojącym naprzeciwko lustrze.

Z uśmiechem wstał, pościelił łóżko i by nie paradować na golasa po domu, do kraciastych spodni od piżamy założył jasną bluzę. Następnie wyszedł na korytarz, zmierzając ku łazience, z której dobiegał dźwięk lejącej się wody. Stając przed drzwiami zapukał delikatnie.

-Hel jesteś tam?-spytał lekko zachrypniętym głosem.

-Kąpię się!-zza drewnianych desek dobiegł go głos blondynki-Daj mi jeszcze pięć minut!

-Nie, nie... Znaczy nie śpiesz się-zaprzeczył opierając się o ścianę-Poczekam-oznajmił wzdychając głośno.

Oparł głowę o zimny tynk w milczeniu licząc sekundy, później minuty aż w końcu nie wytrzymał i tym razem energicznie zapukał w drzwi.

-Dajesz sobie radę? Pomóc ci z bandażami?-zapytał czując, że długo już nie wytrzyma-Helia słońce...-zaczął łagodnie, jednak wciąż mu nie odpowiedziała-Helia do cholery!-krzyknął zdesperowany-Pomogę ci jak chcesz...-próbował znów by jak najszybciej wyciągnąć ją ze środka-Dobra co ja gadam, wcale nie chce ci pomagać! Otwieraj, bo zaraz...-zawahał się na chwilę, tak właściwie nie mógł nic jej zrobić.

To ona zajmowała toaletę, to ona miała tą władzę.

-No już, dobra już-przekręciła klucz w zamku i otworzyła drzwi przez co brunet prawie wpadł do środka przydzwaniając czołem w framugę-Po co te nerwy kochanieńki-zaśmiała się na widok jego grymasu i podeszła bliżej, poprawiła przekrzywione okulary i ucałowała go w policzek-Dzień dobry Jamie-dodała i wymijając go szybko ruszyła schodami na dół.

Rozmarzonym wzrokiem wpatrywał się w miejsce gdzie jeszcze chwilę temu stała, a dłonią złapał się za miejsce na twarzy, gdzie dotknęły go jej aksamitne zaróżowione usta. Westchnął, całkowicie zapominając o męczącej go potrzebie pęcherza. Była tak strasznie piękna i pociągająca. Jasne jeansy idealnie opinały jej talię, a obcisły fioletowy sweterek zdawał się uwydatniać jej wszystkie atuty. Do tego wciąż wilgotne, długie złote pukle, które tak uwielbiał.

-Merlinie dopomóż-wymruczał unosząc wzrok ku górze-Posiadanie takiej urody powinno być karalne-dodał śmiejąc się pod nosem-Cholerna idealność-i wciąż śmiejąc się do rozpuku wszedł do pomieszczenia głośno zatrzaskując drzwi.

Wykapany Gryfon • James PotterWhere stories live. Discover now