Rozdział 16

1.2K 57 3
                                    

-Szachy Czarodziejów to, to w czym zawsze byłem mistrzem-przechwalał się James i wykonał jeden ze swoich kolejnych ruchów-Rozwalę cię Luniek-dodał zwycięsko.

-Chciałbyś Rogaś-zaśmiał się blondyn zbijając jeden z jego pionków.

Oburzył się na ten gest, jednak starając się powstrzymać od głębokiego westchnięcia i przyznania do nadchodzącej porażki, po prostu zacisnął zęby wytężając umysł.

Właśnie miał wykonywać kolejny, mają nadzieję zwycięski ruch, kiedy portret prowadzący do Pokoju Wspólnego odsunął się z charakterystycznym skrzypnięciem a do środka niczym burza wpadła rudowłosa pani prefekt ich domu.

-Huncwoci! Przysięgam, że tym razem niczego wam nie daruję!-krzyknęła głośno uciszając tym samym panujący wśród innych Gryfonów gwar i rozmowy.

-Ja nic nie zrobiłem-usprawiedliwił się Syriusz leżąc z Helią na kanapie przy kominku.

-Nawet nie wiesz o co jej chodzi-westchnęła lekko uderzając go z łokcia w żebra.

-Wolę dmuchać na zimne-odparł wzruszając ramionami i objął dziewczynę w tali kładąc głowę na zagłówku.

-A mi się zdaje, że to właśnie ci czterej idioci doskonale powinni wiedzieć o co mi chodzi-warknęła wściekle Evans-Bo kto inny mógłby wpaść na cudowny pomysł zaczarowania podłogi lochów w bagno i zalanie wszystkich dormitorium Ślizgonów!

-Serio ktoś zrobił coś takiego?-spytał Remus udając zdziwienie, przecież doskonale wiedział kto posunął się do takiego czynu.

Nie bez powodu pożyczał ostatnio James'owi swoją księgę z dość niespotykanymi, powodującymi zabawne skutki zaklęciami.

-Jeśli chodzi o coś takiego-Syriusz uniósł ręce w geście obronym-To na pewno nie my, a konkretniej na pewno nie ja-sprecyzował.

Jednak ta odpowiedź nie wystarczyła Lily, która zaaferowana całą sprawą wciąż złowrogo mierzyła spojrzeniem po wszystkich rówieśnikach i podjęła się prowadzenia tego jakże bezsensownego dochodzenia. Była tak głośna i zdenerwowana, że sprowadziła praktycznie wszystkich Gryfonów z całej wieży do salonu, chcąc znaleźć winowajcę i należycie go ukarać.

-No proszę, przyznać się-zarządziła podpierając się pod boki-Kto był na tyle głupi i bezmyślny, że teraz przez niego inni uczniowie są zmuszeni spać na holu przed Wielką Salą. Liczę do trzech i radzę wam wydusić z siebie jakąś odpowiedź. Inaczej zgłoszę cały dom do profesor McGonagall a ona ukaże wszystkich Gryfonów bez wyjątku-zastrzegła, a wokół podburzony tłum zawył głośno.

Nikt nie chciał ponosić kary za krzywdy Ślizgonów, jednak wiedzieli, że ich prefekt była zdolna do wszystkiego - nawet odebrania punktów swoim i skazanie ich na szlaban.

James rozejrzał się po grupie, a gdy Lily rozpoczęła odliczanie, niespodziewanie obudziła się w nim chęć przyznania się. Wiedział, że to co zrobił na pewno nie było mądre, jednak był też zdania, że przecież zieloni zasłużyli na swój los.

Parokrotnie był świadkiem gdy ci znęcali się nad pierwszakami z pozostałych trzech domów. Słyszał też jak czasem naśmiewali się i gnębili biedniejszych uczniów. A słowa ''szlama'' używali praktycznie tak samo często jak ''dzień dobry'' czy ''do widzenia''. Dlatego też postanowił ich ukarać, wprawdzie na swój sposób ale zawsze jakiś.

Lecz teraz kiedy gardła nastawiali wszyscy Gryfoni, a on miał przyczynić się do grupowej kary, poczuł, że powinien zachować się honorowo i gdy tylko padło magiczne ''trzy" wzbił rękę w górę i wyszedł przed tłum stając oko w oko z dziewczyną.

Wykapany Gryfon • James PotterWhere stories live. Discover now